Refleksje nad Dniem Matki


2017-02-16
Ja - Matka, pomarudziłam, że w maju Komunia, że tyle zamieszania i pracy przed mną i zupełnie zapomniałam, że jeszcze jedno święto w tym miesiącu mnie czeka. Dzień Matki!

Z zasady nie jestem fanką wszelkich jednodniowych zrywów uczuciowych. Od lat nie bawią mnie walentynki, dni kobiet, imieniny itp. ważne wydarzenia. Właściwie nie nastawiam się na ich szczególne świętowanie... no może troszeczkę. I teraz też, tak troszeczkę, marzy mi się dzień matki jak z reklamy. Taki idealny, sielankowy. Śniadanie do łóżka, aromat świeżej kawy (niekoniecznie Jacobs), bukiet polnych kwiatów, piękne laurki, buziaki, uściski, czekoladki (mogą być Merci). Tak marzy mi się, przez chwilę, co roku. Niestety na fantazjach się kończy. Są oczywiście kwiatki i buziaki, a nawet czasem laurki, ale tak jakoś „po normalnemu"

Tylko, czemu ja się dziwię? Sama z reklamową mamą mam niewiele wspólnego, (no może nie najgorszy uśmiech), a od dzieciarni ideału oczekuję. Nie bawię się z dziećmi w każdej wolnej chwili. Nie lepię z nimi zwierzątek z plasteliny, nie wymyślam kreatywnych zabaw plastycznych. Abstrakcyjne zabawy w dom, sklep kempingowy, czy królewnę śnieżkę śpiącą na ziarnku grochu w towarzystwie 7 krasnoludków, są kompletnie poza moją wyobraźnią i sztuką aktorską. Obiad gotuję, ale tak, by było względnie szybko, prosto i niekoniecznie kolorowo. Pieczenie ciast i ciasteczek z dziećmi, jako formę wspólnego spędzania czasu, dopuszczam prawie wyłącznie w okolicach świąt. Jestem krytyczna, pedantyczna i wymagająca. Jestem wybuchowa, a stan moich emocji wyznaczany jest zbliżającym się PMS-em.  I na dodatek lubię mieć chwilę dla siebie.

Jednym słowem lekkiego życia dzieci ze mną nie mają. Nigdy nie znają dnia ni godziny. Czasem matka wytłumaczy 100 razy, ze stoickim spokojem na twarzy, a czasem, za drugim razem robi się czerwona jak burak i para uszami jej bucha. Aż dziw, że dzieci nie uciekają z krzykiem ode mnie. Nachodzi mnie więc refleksja, że ten ideał nie jest wzorcem ani powszechnym ani jedynie słusznym. Myślę sobie nawet, że matka, która na siłę wdraża idealny model, a nie jest w zgodzie sama ze sobą, pozostaje tak daleka od niego, jak ja w tej chwili.  Fałszu, sztuczności, gry pozorów dzieci nie tolerują i wyłapują je błyskawicznie. Macierzyństwo, nie polega przecież na tworzeniu, poprawnego politycznie wizerunku. Nie wierzę w matki, które twierdzą, że nigdy nie podniosły głosu na dziecko, że nie miały dość, że nie korciło je ani przez chwilę by „machnąć ścierą". Żeby było jasne - jestem przekonana, że krzyk jest złym sposobem, a jeszcze gorszym, siła fizyczna. Twierdzę jedynie, że bycie zaangażowaną matką oznacza, posiadanie w sobie huraganu uczuć. Silnych, często skrajnych emocji, z którymi mamy prawo radzić sobie raz lepiej raz gorzej, oczywiście nie krzywdząc dziecka.

Nadesłał:

Dabali777

Wasze komentarze (0):


Twój podpis:
System komentarzy dostarcza serwis eGadki.pl