9 dni modlitw piaskiem, śpiewem, gestem i obrazem
9 dni, 131 artystów, bilety lotnicze kupione dla 82 osób, 70 wolontariuszy, 500 obiadów dla gości festiwalowych, 15 języków mieszających się w trakcie festiwalu, tysiące maili i telefonów w poszukiwaniu artystów, załatwianiu wiz i dogrywaniu szczegółów. Brave Festival dobiegł końca.
Liczby te pokazują logistyczną kostkę Rubika, a także ogrom spraw, z jakim musieli uporać się organizatorzy. Wielu rzeczy liczby jednak nie pokazują.
Trudno nimi policzyć łzy kobiet z wąwozu Pankisi, które w trakcie rytuału Zikr odprawianego w intencji pokoju na Kaukazie wypłakały, wspominając swoim zamordowanych mężów i synów. Czego jeszcze nie da się odnaleźć w liczbach? Skupienia tybetańskich mnichów sypiących mandalę oraz ich wsłuchania w krystalicznym głos Divny, śpiewającej staro bizantyjskie pieśni liturgiczne, kolorowych strojów szamanki i jej rozmów z duchami nagle zmarłych osób, błądzącymi po Wrocławiu. Niesamowitej, pozytywnej energii, którą zarazili publiczność goście z Afryki - Toumani Diabate i przedstawiciele plemienia Wagogo. Tego, co zostało w dzieciach po realizacji projektu Brave Kids - niezwykłych przeżyć, zaskakującego, spontanicznego mieszania się kultur, przejawiającego się na przykład podczas tańczenia breakdance do „stokrotki", co to „rosła polna...". W liczbach nie widać także bezsilności organizatorów wobec maszyny biurokratycznej, która nie pozwoliła na wydanie wiz dzieciom z Rwandy, czy szaleńczych poszukiwań kory - instrumentu z tykwy o 21 strunach, która zamiast do Wrocławia trafiła do Aten, a potem do Monachium.
Ze względu na główne hasło festiwalu tegoroczna edycja wyróżniała się wśród poprzednich niezwykłym, duchowym wymiarem. Rzeczywiście musnęliśmy tajemnic modlitw świata - theyyam i rytuał podczas którego w tancerza wcielało się bóstwo, szamanka, która rozpętała wiatr, ale trzymała w cuglach deszcz. To było dalekie wyjście poza teatr i sztukę - mówi dyrektor festiwalu Grzegorz Bral. W czasie tej edycji miały miejsce rzeczy bardzo głębokie. To nie byli zwykli artyści, lecz przepełnieni duchowością ludzie, którzy mają dla nas bardzo głęboki przekaz - dodaje Anastazja Gołaj, koordynatorka projektu Brave Kids i producent wykonawczy festiwalu.
Tegoroczny festiwal niewątpliwie wypełniony był duchowością, emocjami, zaskakującymi spotkaniami i szacunkiem przedstawicieli poszczególnych kultur wobec siebie. Organizatorzy dbali o to, by np. tybetańscy mnisi zobaczyli taniec brzucha, czy animistyczne afrykańskie obrzędy, a założycielka Rokpa International mogła posłuchać staro bizantyjskich pieśni. Może dlatego dyrektor festiwalu - Grzegorz Bral, woli o nim mówić jako o projekcie, a nie wydarzeniu. Ten odmienny charakter widać szczególnie w kontekście zapoczątkowanego w tym roku projektu Brave Kids. Obejmował on 2 tygodnie warsztatów, w których brały udział dzieci znajduje się w trudnej sytuacji społecznej z Ugandy, Nepalu i Polski. W trakcie warsztatów dzieci nie tylko przygotowywały się do wspólnego, finałowego występu, ale także uczyły się porozumiewać bez słów, wspólnie tworzyć, dzielić się swoimi kilkuletnimi doświadczeniami, zarażać pięknem i współczuciem. To był niewątpliwie najbardziej wzruszający projekt. Brall zapowiada jego rozwój w przyszłych edycjach. Dla mnie ważne są pytania, które pojawiały się we mnie w trakcie festiwalu. Pytania o sens brave kids - o to, co sprawić, by ten projekt rzeczywiście pomagał. Co zrobić aby jak najczęściej spotykać dzieci z kilku krajów i pozwolić im ze sobą rozmawiać? Co zrobić, aby rodziny u których mieszkają nie zagłaskały ich, jak pokazać im piękną Polskę, ale jednocześnie podkreślić w nich uczucie przynależności do ich własnej kultury i pomóc im podziwiać tą przynależność tak, aby poczuli się dumni z tego kim są? Brave Kids przynosi bardzo wiele nauki i z pewnością była to wielka szkoła pokory - mówi Anastazja Gołaj.
Brave z roku na rok rozrasta się, docierając do coraz większej liczby publiczności. W tym roku okazało się, że zainteresowanie było tak duże, że organizatorzy mogli sprzedać dwukrotnie więcej biletów niż założyli, a na 14 festiwalowych wydarzeń bilety sprzedały się, jeszcze przed jego rozpoczęciem. Festiwal staje się także ważnym wydarzeniem dla miasta, które jest jego mecenasem: - Grzegorz Bral, przychodząc pięć lat temu z własną koncepcją festiwalu, nie pozostawił wątpliwości, że będzie to wydarzenie wyjątkowe, wzbogacające ofertę kulturalną miasta na wielu poziomach, także poprzez swój wymiar humanitarny - mówi o festiwalu Prezydent Wrocławia - Rafał Dudkiewicz. Prezydent, zapytany o siłę tego wydarzenia mówi: - Siła festiwalu tkwi przede wszystkim w jego unikatowej formule, w prezentacji zanikających tradycji i kultur całego świata, łączącej wartości humanistyczne i artystyczne. Takiego festiwalu entograficzno-antropologiczno-teatralnego nie ma w naszym kraju, trudno znaleźć podobne wydarzenie w Europie, szczególnie, że oferta programowa jest bardzo szeroka: znajdziemy w niej nie tylko koncerty, spektakle i pokazy, ale też wystawy i filmy dokumentalne. Brave Festiwal nie pozostawi nikogo obojętnym, opowiada o prawdziwych ludziach, o nas. Festiwal, obok innych letnich wydarzeń Wrocławia staje się także istotnym elementem promocyjnym miasta. Wrocław promuje się jako miasto o bogatym kalendarzu kulturalnym. Chcemy, aby właśnie wydarzenia kulturalne przyciągały do nas odwiedzających. Brave ze względu na swoją specyfikę i niebanalny program, ukazuje nasze miasto jako otwarte na odważną i zaangażowaną kulturę - podkreśla Paweł Romaszkan, dyrektor Biura Promocji Miasta. Wraz z rosnącą popularnością festiwalu, pojawiają się także i głosy krytykujące czasami wybór artystów. Ale Brave to ryzyko. Ze względu na jego charakter organizatorzy często zapraszają artystów, których nie mieli możliwości zobaczyć, bo nie można ich znaleźć ani w Internecie, ani posłuchać ich płyty. Jednak dla organizatorów najważniejsza jest autentyczność zapraszanych gości. Kilka razy słyszałem w tym roku, że Brave przestał być festiwalem niszowym. Czasem to brzmiało jak komplement, czasem jak zarzut. Ale tak naprawdę myślę, że festiwal był, jest i będzie projektem dla wtajemniczonych. Fajnie jest patrzeć, jakie tłumy chcą poznać tę tajemnicę - mówi Marcin Hamkało, odpowiedzialny za marketing festiwalu.
Jeszcze można zobaczyć we Wrocławiu wystawy związane z festiwalem Brave, jeszcze nie wszyscy artyści dotarli do swoich domów, a w głowie organizatorów już pojawiają się myśli odnośnie przyszłorocznej edycji. Tym razem ma ona być poświęcona mistycznym Himalajom. Organizatorzy planują zaproszenie grup nomadów, tancerzy, bębniarzy żyjących w Himalajach. Chcemy przedstawić fragmenty życia nomadów, tradycje świeckie, medycynę tybetańską wzbogaconą o konferencję medyczną. Pokażemy również życie monastyczne, czyli zwyczaje klasztorne. Przyszłoroczny festiwal będzie inny niż poprzednie, jako że na niego nie złożą się jedynie spektakle, ale raczej całodniowe, duże wydarzenia - zdradza tajemnicę przyszłorocznej edycji Grzegorz Bral. Już za miesiąc, wspólnie z producentem festiwalu, wylatują do Tybetu, by zaprosić wybranych artystów do Wrocławia.
Nadesłał:
ap
|