André Brink - Zanim zapomnę
W porównaniu z „Tamtą stroną ciszy” – poprzednim, wstrząsającym dziełem Brinka, „Zanim zapomnę” jest książką łagodniejszą, choć optymizmu w niej nie znajdziemy.
Literatura południowoafrykańska to przede wszystkim noblista J. M. Coetzee, ale jest też André Brink, autor wydanej właśnie przez Noir sur Blanc powieści „Zanim zapomnę”. Powieści znakomitej, pięknej i przejmującej.
Narratorem „Zanim zapomnę” jest 78-letni afrykanerski pisarz Chris Minnaar, niegdyś zaangażowany w walkę z apartheidem, obecnie pozostający na uboczu życia politycznego i od lat zmagający się z niemocą twórczą. Chris swoją opowieść adresuje do dwa razy młodszej Rachel, rzeźbiarki, która właśnie umarła. Wraz z jej śmiercią pisarz uświadomił sobie, że była jedyną kobietą – jeśli nie liczyć matki – którą naprawdę kochał. Odejście Rachel skłania też narratora do retrospekcji i przypomnienia wszystkich kobiet, jakie pojawiły się w jego życiu. A było ich sporo.
Chris wspomina więc swoje liczne związki, które w większości były związkami seksualnymi, jakby to przywoływanie przeszłości miało oddalić go od śmierci i ocalić przed niepamięcią. W jego opowieściach jest dużo śmiałej erotyki, a w tle przemiany polityczne, jakie przez lata dokonywały się w RPA aż do upadku apartheidu. Jest też współczesność – telewizyjne relacje z ataku wojsk amerykańskich na Irak i nieciekawa codzienność w Kapsztadzie, gdzie we własnym domu można zginąć z rąk bandytów.
W porównaniu z „Tamtą stroną ciszy” – poprzednim, wstrząsającym dziełem Brinka, „Zanim zapomnę” jest książką łagodniejszą, choć optymizmu w niej nie znajdziemy. To powieść o przyjemnościach życia, rozczarowaniach, niespełnionej miłości, przemijaniu, a przede wszystkim o tym, że bez względu na wiek nikt nie chce odchodzić z tego świata. Jak matka bohatera, która mimo swych 102 lat kurczowo trzyma się życia.
Nadesłał:
puella
|