Detronizacja króla walut – nieprędko
Rozpoczął się kolejny szczyt najbogatszych współczesnego świata. Obrady będą następować w niepewnej atmosferze – z jednej strony trzęsą się w posadach gospodarki świata, z drugiej może zatrząść się ponownie ziemia we włoskiej L'Aquili, gdzie zorganizowano szczyt.
Nie spodziewam się, aby zebrani tam przedstawiciele rządów umieli znaleźć receptę na uzdrowienie gospodarki świata. Nie zadecydują też o losach dolara amerykańskiego.
Stany Zjednoczone, pomimo poważnego kryzysu, są w dalszym ciągu wiodącą potęgą ekonomiczną świata i ich pozycja pozostanie niezagrożona jeszcze przez wiele lat.
PKB USA jest większy, niż trzech znajdujących się za nimi potęg gospodarczych, razem wziętych: Japonii, Chin i Niemiec. Jest on wyższy również od PKB Eurolandu, w tym przypadku nieznacznie. Jeżeli jakaś waluta mogłaby konkurować z dolarem - jest to euro. Jednak jej rola nie będzie wychodzić daleko poza Europę. Dolar ma historycznie ugruntowaną pozycję i funkcjonuje w mentalności ludzkiej, jako „twarda waluta". Wątpię, czy zamożny szejk naftowy chciałby zamienić swoje miliony „zielonych" na walutę, której przyszłości nie zna.
W wielu miejscach na świecie rodzą się pomysły wprowadzenia własnej waluty do rozliczeń handlowych. Uważam jednak, że jej znaczenie może być tylko lokalne, np. w krajach arabskich eksportujących ropę naftową. Niejednokrotnie takie idee mają podłoże polityczne i duży wydźwięk medialny. Ludzie chętnie słuchają sensacji, a do takich należałby niewątpliwie upadek wiodącej przez dziesiątki lat waluty.
Jeżeli ktoś jednak chciałby zrealizować pomysł, aby zdetronizować króla walut, to czy podołałby zadaniu ustalenia parytetu nowej waluty, a później zapewnił jej stabilność. Ekonomia nie akceptuje administracyjnych obwarowań, lecz rządzi się swoimi prawami, a te są pochodną naturalnych zachowań zbiorowości ludzkich. Roli danej waluty, w tym przypadku dolara nie można ustalić administracyjnie w czasie konferencji, czy szczytu międzynarodowego. Takie postanowienia nie mają zazwyczaj mocy sprawczej. To czy dolar zostanie przyjęty jako waluta rozliczeniowa w danej transakcji, będzie zależeć od tego jak ustalą jej strony, a nie uczestnicy szczytu ekonomicznego, nawet tak ważnego, jak G8.
Jan Mazurek
Główny Analityk
Nadesłał:
ap
|