Dokarmianie ptaków
Dokarmianie i obserwowanie ptaków jest równie pociągające co oglądanie kwiatów.
Na dowód, jak bardzo można polubić kontakty z ptakami, przytaczamy kilka wypowiedzi naszych redakcyjnych znajomych oraz internautów (powstały już internetowe oddziały "karmnikowej ligi" i fora ich uczestników). Dołączamy także uwagi fachowców. Przydadzą się tym, którzy chcą przyłączyć się do grona przyjaciół tych stworzeń.
"W moim poprzednim miejscu zamieszkania systematycznie dokarmiałam zimą ptaszki, zwłaszcza sikorki. Wtedy pewnego dnia poznałam grubodzioba, przyfrunął do karmnika i rozsiadł się tam jak jakieś panisko, nie bojąc się nikogo i niczego. Siedział tak długo, aż najadł się do syta. A ja obserwowałam go zza firanki. Niestety, tu, gdzie teraz mieszkam, sąsiedzi nie zgadzają się na wywieszenie karmników za oknem, ptaki zbyt śmiecą według ich opinii.
"Mało rzeczy budzi we mnie tyle estetycznych doznań jak oglądanie tętniącej życiem ptasiej stołówki. Karmnik pod kątem estetyki mam szpetny, to prawda. Po prostu mi nie wyszedł. Jest za to doskonały pod względem zawartości. Czego tam ptaki nie znajdą? Mają do wyboru: słoninkę, słonecznik, mieszankę ziaren zbóż i traw. Trafia się owoc orzecha, kawałki jabłka. Nie przechwalając się, staram się im dogodzić pod kątem menu. Efekt? Pojawiają się tacy goście jak grubodziób, jer, gil, szczygieł czy kos. Wśród skrzydlatego bractwa są oczywiście sikory bogatki. Są one, w porównaniu z wodzącymi rej dzwońcami, spokojne. Jedną nazwałem Kopciuszkiem. Latała taka osmolona, jakby noclegowisko znalazła w kominie. Inna zapominalska zgubiła... ogonek! Ptaki nieraz rozrzucają ziarno pod karmnik. Nie mam im tego za złe. Pod oknem, w miejscu gdzie zimą stoi karmnik, wiosną wyrastają dorodne słoneczniki. Latem przysiadają na nich bogatki. Pijąc poranną kawę, wtedy również obserwuję te małe, piękne ptaki".
"Mój orzech rodzi sporo owoców, niestety, w grubej łupinie. Zbieram je skrzętnie, tłukę na spore kawałki i wykładam w karmniku dla sikorek. Zlatuje się ich tam mnóstwo. Niektóre wydziobują orzechy na miejscu, inne zabierają skorupki na gałęzie drzew i tam opróżniają je w spokoju. Sikorki sprytnie przytrzymują je sobie nóżkami, wróble i mazurki są mniej zgrabne. Codziennie rano wymiatam puste resztki i sypię pokarm. Wieszam też przy oknie skórki słoniny, które wymieniam co dwa tygodnie, bo stary tłuszcz nie znajduje amatorów. Zaobserwowałem, że mają na nie szczególnie duży apetyt, jeśli nadchodzi mroźna noc. Ptaki odwiedzają też załamanie folii okrywającej stertę drewna (w razie potrzeby dolewam wody). Chętnie kapią się tam szczególnie wróble, mazurki, sroki, kawki i dzikie gołębie. Robią to także zimą, jeśli nie ma mrozu"."Mieszkam na parterze i pod oknem mam krzewy czerwonej porzeczki. Nigdy nie zbieram wszystkich owoców. Zimą chętnie siadają na nich kosy, które z apetytem wyjadają przyschnięte owoce, a wtedy ja zza szyby mogę obserwować je z bliska".
Nadesłał:
m_g11
|