"Gdzie jesteś?" - zagrożenia związane z usługami lokalizacji
Eksperci z Kaspersky Lab zastanawiają się, jakie mogą być konsekwencje zwiększającej się popularności usług lokalizacji. "Gdzie jesteś?" to jedna z najczęściej wysyłanych wiadomości SMS. Już niedługo nie będzie potrzeby o to pytać.
Na opublikowanej niedawno przez Gatnera liście 10 najważniejszych aplikacji mobilnych, które pojawią się w 2012 roku, pierwsze miejsce zajęły usługi lokalizacji - LBS (Location-Based Services). Naturalnie, nie ma nic nowego w technologii, która potrafi wskazać lokalizację użytkownika telefonu komórkowego, a wszystkie związane z nią usługi, oferujące informacje o użytkownikach, istnieją już od jakiegoś czasu. Jednak nie w tym rzecz...
Kilka dni temu jeden z analityków z Kaspersky Lab, będąc na prelekcji Billa Clintona na konferencji RSA w San Francisco, zauważył na Facebooku, że jego GPS i usługi mobilne trochę się rozregulowały. Według Google Maps, zdołał on odwiedzić Berlin, Disneyland na Florydzie i wrócić do San Francisco w ciągu 2 minut. Inny uczestnik RSA też zauważył, że niemal przez cały tydzień jego lokalizacja była identyfikowana jako Disneyland na Florydzie i stwierdził, nie będzie mu łatwo wyjaśnić szefowi, dlaczego przebywa tam a nie w San Francisco.
Obecnie obserwujemy bardzo interesujące zjawisko dotyczące zachowania ludzkiego. Z jednej strony, użytkownicy mobilni są coraz bardziej skłonni publicznie ujawniać swoje dokładne miejsce przebywania. Nieustannie widzimy wiadomości od naszych znajomych, w których obwieszczają, że wrócili do domu (wraz z mapą miasta) lub znajdują się na tym czy innym lotnisku. Ilość informacji osobistych, jakie obecnie upubliczniamy, jest nieporównywalnie większa niż kiedykolwiek wcześniej. Kiedyś “lokalizacja” oznaczała nazwę miasta lub miejscowości, jednak dzisiaj informacja “W tym momencie jestem tutaj!” oznacza konkretne miejsce z dokładnością do kilku metrów.
Z drugiej strony, monitorowaniem miejsc przebywania konkretnych osób coraz bardziej interesują się nie tylko organy ścigania, ale również pracodawcy. Szef może dać pracownikowi firmową komórkę, aby wiedzieć, gdzie się znajduje, szczególnie gdy jest w podróży służbowej. Tego rodzaju śledzenie może nawet być wykorzystywane w sporach sądowych!
Taka sytuacja sprzyja rozwojowi usług opartych na lokalizacji – są osoby, które chcą publicznie podawać informacje dotyczące swojego aktualnego miejsca przebywania, i są takie, które chcą wykorzystywać te informacje. Jednak konsekwencje tego zjawiska mogą być katastroficzne. Niedawno opisano przypadek, w którym opublikowanie informacji ze smartfonu na Facebooku i w Google doprowadziło do porwania i morderstwa.
"Można powiedzieć, że to są skrajne sytuacje, a analitycy zagrożeń cierpią na paranoję" - mówi Aleksander Gostiew, ekspert z Kaspersky Lab. "Nietrudno jednak wyobrazić sobie sytuację, gdy małżeństwo śledzi nawzajem swoje ruchy i kończy się to kłótnią lub rozwodem. A jeśli pracodawca zobaczy, że jego pracownik przebywa w Disneylandzie, jak w przytoczonym na wstępie przypadku, trudno będzie zrzucić winę na Billa Clintona. Wzrost popularności usług opartych na lokalizacji może wkrótce doprowadzić do tak poważnych problemów z ochroną życia prywatnego, że w porównaniu z nim wszystkie poprzednie będą wydawały się naprawdę błahe".
Informację można wykorzystać dowolnie z zastrzeżeniem podania firmy Kaspersky Lab jako źródła.