Kapitan Włodzimiesz Ka odbył ostatni rejs: z Facebooka do "realu"


Kapitan Włodzimiesz Ka odbył ostatni rejs: z Facebooka do "realu"
2010-07-23
Bohater kampanii otwarciowej Portu Łódź „wyszedł” z wirtualnej rzeczywistości i na stałe zagościł w nowo otwartym łódzkim centrum handlowym. Obecnie większość weekendów spędza w Porcie, o który walczył wspólnie z łodzianami.

Kapitan Włodzimiesz Ka od marca działał na portalu Facebook. Zachęcał łodzian do wsparcia jego inicjatywy: budowy PORTU dla ŁODZI. Tłumaczył, że po tym, jak zwiedził cały świat, chciałby nareszcie gdzieś rzucić kotwicę. Po tym, jak jego serce skradła Mieszkanka Łodzi, zyskał pewność, że zacumować może tylko w tym mieście.



Napotkał jednak poważny problem - Łódź nie miała wówczas swojego Portu. Ze względu na to, że dla miłości można podjąć każde, nawet nierealne wyzwanie, Kapitan postanowił walczyć o swoją miłość. Poprosił o wsparcie łodzian.
I, co najważniejsze, je otrzymał.

Zakochany bez pamięci marynarz zwrócił na siebie uwagę nie tylko mieszkańców miasta, ale także dziennikarzy lokalnych mediów: przesłał im listy w butelce tłumaczące motywy jego działania, a z okazji Dnia Kobiet obdarował łódzkie dziennikarki kwiatami. Podczas konferencji prasowej poświęconej otwarciu nowego centrum wystąpił w roli gospodarza: zgromadzonym na niej gościom oświadczył z dumą „Udało się, nareszcie Łódź będzie mieć swój Port!".

Obecnie Włodzimiesz Ka nadal prowadzi profil na Facebooku, jednak związał się z Portem Łódź tak mocno, że spędza tam każdą wolną chwilę. Kapitana można spotkać podczas jego przechadzek pasażami centrum, kiedy wita się z klientami i zaprasza ich do wzięcia udziału w eventach i animacjach.

- Kampanię z udziałem Kapitana oceniamy jako sukces. Nawet po otwarciu Portu Łódź grono jego znajomych wciąż się powiększa - informuje Emilia Lange- Cichocka, menadżer działu marketingu Portu Łódź. - Uznaliśmy, że powinien zostać z nami na dłużej i zaangażować się w życie Portu, który dla Łodzi wywalczył - dodaje.

- Cieszę się, że znalazłem tu swoje miejsce - wspomina Kapitan Włodzimiesz Ka. - Ale oczywiście nie zamierzam rezygnować z Facebooka. Bądź co bądź to dzięki niemu udało mi się uzyskać poparcie łodzian dla mojej inicjatywy - dodaje z uśmiechem.

Nadesłał:

Katarzyna Rąkowska

Wasze komentarze (0):


Twój podpis:
System komentarzy dostarcza serwis eGadki.pl