Koneserzy trunków mogą sporo zarobić


2011-06-02
Obecnie pod pojęciem inwestycje najczęściej rozumie się papiery wartościowe, nieruchomości czy złoto. W okresie niedawnego kryzysu gospodarczego zarówno wartość nieruchomości, jak i papierów wartościowych drastycznie spadła, doprowadzając nie jedną instytucję czy osobę do bankructwa.
Okazuje się jednak, że to właśnie w czasie kryzysu można nie tylko zabezpieczyć swój majątek, ale również nieźle zarobić. Dziś prawdziwymi perełkami inwestycyjnymi, prócz złota i srebra, są także wino, whisky i znaczki.


200-procentowe wino

Wine banking to jedna z form inwestycji alternatywnych. Polega ona na rzeczywistym zakupie win najlepszych klas, w których pośredniczy broker. Przedmiotami obrotu na tym rynku są tylko te wina, które zostały ujęte w klasyfikacji Premier Cru. Wprowadzona ona została jeszcze w 1855 roku przez Napoleona III i nakładała znaczne limity ilościowe na produkcję win we Francji. Zakupione wino przechowuje się w specjalnych magazynach specjalnie do tego celu przystosowanych. Zajmujące się tym firmy dają nam gwarancję, że wino jest przechowywane w odpowiednich warunkach, a co za tym idzie, nie traci ono na wartości. Wspaniały zysk mogą nam przynieść nie tylko trunki z najwyższej półki, ale także drugie i trzecie wina ujęte w klasyfikacji. Dla przykładu wartość drugiego wina Carruades de Lafite z winnicy Chateau Lafite w ciągu ostatnich czterech lat wzrosła o około 840%. Najbardziej pożądanymi winami zarówno pierwszej, jak i drugiej kategorii są te z francuskiego rejonu Bordeaux, znanego i cenionego na całym świecie z produkcji win wysokiej jakości. Za jedne z najbardziej wyjątkowych roczników krytycy uznali te z 1988, 2009 i 2010 roku. - W przypadku inwestycji w wino kupujemy fizyczny i namacalny towar. Wzrost jego wartości wynika z tego, że produkcja najlepszych francuskich win jest ograniczona, a popyt, ostatnio szczególnie z rynków azjatyckich, bardzo wysoki. Nie ma tutaj spekulacji znanej z rynku akcji czy surowców, bo zdecydowana większość podmiotów na rynku wina kupuje je po to, aby je wypić. Inwestorzy, nabywcy nastawieni wyłącznie na zysk, stanowią margines. W efekcie jest to inwestycja, która ma zdrowe podstawy wzrostu wartości, a zyski osiągane przez naszych inwestorów to przeciętnie ok. 40 procent rocznie wyjaśnia Maciej Kossowski, prezes Wealth Solutions, Związek Firm Doradztwa Finansowego (ZFDF). Przejrzystość funkcjonowania, a także brak możliwości spekulacji na rynku wine bankingu sprawia, iż inwestorzy coraz częściej interesują się takim sposobem lokacji kapitału. Maciej Kossowski (ZFDF i Wealth Solutions) podkreśla, że - wine banking jest znakomitą formą uzupełnienia portfela inwestycyjnego.

Według eksperta ZFDF, w ciągu roku portfel składający się z 9-10 win przynosi średnie zyski na poziomie 40%. Dla przykładu na stronie Wealth.pl możemy zobaczyć jak Carruades de Lafite 08 w okresie od 07.12.2009 do 05.11.2010 zyskało 155%. Najlepsze portfele potrafią przynieść roczny zysk rzędu 200%. Wine banking, tak jak pozostałe inwestycje, jest jednak obarczony ryzykiem inwestycyjnym, z którym trzeba się liczyć. Najlepszym sposobem jego ograniczenia jest odpowiednia dywersyfikacja naszego portfela o inne produkty inwestycyjne.

Szkocka z lodem

Dla inwestorów zainteresowanych mocniejszymi trunkami dobrym elementem inwestycyjnym może być popularna szkocka. Inwestycja w whisky przynosi obecnie około 26% zysku rocznie. Jednak inaczej niż w przypadku wina, gdzie z inwestycji można wyjść nawet po sześciu miesiącach, z whisky trzeba czekać co najmniej trzy lata. Dla przykładu wspaniałymi rocznymi wzrostami cieszyła się butelka Black Bawmore, trunek najstarszej szkockiej gorzelni, którą wylicytowano za 29,5 tys. funtów. Wysoko ceniona jest również 62-letnia The Dalmore, której wartość przekracza 30 tys. funtów oraz Glenfiddich 1937 warta 20 tys. euro. Obecnie topową trójkę rozpoczyna, wyprodukowana tylko w trzech butelkach, Dalmore Trinitas warta 100 tys. funtów. Kolejne miejsce to Macallan 1926 33 tys. funtów. Następnie wspomniana wyżej The Dalmore, za którą w 2005 roku klient jednego z brytyjskich hoteli zapłacił 32 tys. funtów.

Pięć tysięcy Chopina

Dla zapalonego numizmatyka monety stanowią osobisty skarb, który cieszy oczy i daje swoistą radość posiadania. Tymczasem w numizmatyźmie powinniśmy upatrywać nie tylko kolekcjonerskiego zamiłowania, ale również doskonałej inwestycji. Wybity w 1794 roku srebrny dolar został sprzedany w 2010 roku za astronomiczną kwotę ponad 7,8 mln dolarów. Tak spektakularnych wzrostów wartości monet nie ma jednak wiele. Na stronie Bornrich.com możemy zobaczyć 10 najdroższych monet świata. Cena najtańszej to zaledwie 2,4 mln dolarów. Jednak historia zna wiele przypadków, gdy obecna wartość monet przekracza kilkunastokrotnie jej pierwotną cenę zakupu. Dla przykładu numizmat wybity z okazji XIII konkursu im. Fryderyka Chopina kosztował w 1995 roku 780 zł, a w 2009 roku jego cena wzrosła do 40 tys. zł. Oznacza to zwiększenie jego wartości rzędu 5 tys. procent. Jasne jest, że największe zyski przynoszą numizmaty nietypowe i o małym nakładzie, dlatego szybko i nieźle można zarobić nawet na monetach, które są w obiegu od niedawna. Do szybkiego wzrostu ich wartości przyczyniają się również rosnące ceny kruszców na światowych giełdach oraz spadek zaufania do papierowych pieniędzy. Eksperci ZFDF podkreślają jednak, że inwestowania w numizmaty nie powinno się traktować jako głównej inwestycji, ale jako uzupełnienie obecnego portfela.

Lokata znaczkowa

Marzeniem każdego filatelisty jest posiadanie w swojej kolekcji znaczka o nominale jednego centa wydanego w 1856 roku w Gujanie Brytyjskiej. Jego obecna wartość szacowana jest na dwa miliony dolarów. Mając na uwadze bardziej przyziemne wartości przeciętna stopa zwrotu z inwestycji filatelistycznej wynosi 5-6% rocznie, co jest wynikiem nieco większym od zysków z lokat bankowych. Znaczki to jedna z najmniej popularnych inwestycji alternatywnych, ze względu na bardzo długi okres zwrotu. Również dlatego, że obraca się nimi jedynie wśród kolekcjonerów i miłośników filatelistyki, co znacząco zawęża grupę potencjalnych nabywców, a tym samym czyni inwestycję bardziej ryzykowną.

Aby inwestować na rynku papierów wartościowych niezbędna jest nie tylko szeroka wiedza, ale też czas, który trzeba poświęcić na analizowanie poszczególnych spółek. W przypadku inwestycji alternatywnych nie jest wymagana znajomość większości praw panujących na rynku. Potrzebne nam informacje zawarte są w estetyce, rzadkości czy walorach smakowych konkretnego, namacalnego dobra. Inwestycje alternatywne są znakomitym wyjściem dla kogoś kto chciałby połączyć własne hobby i zamiłowanie do tradycji z doskonałą okazją do czasami nieprzeciętnego zarobku.

Nadesłał:

slawomir.dabrowski@zarowkamarketing.pl

Wasze komentarze (0):


Twój podpis:
System komentarzy dostarcza serwis eGadki.pl