Kup mieszkanie, a polecisz balonem
Kup u nas, a wyposażymy ci łazienkę, damy telewizor lub auto, przelecisz się balonem - tak nęcą klientów w dobie kryzysu zdesperowani deweloperzy. Analitycy wieszczą zastój na rynku nieruchomości
W Krakowie na nabywców czeka kilka tysięcy nowych mieszkań. Spadek popytu odczuwają deweloperzy, którzy aby odzyskać zainwestowane w budowę pieniądze, stosują coraz to wymyślniejsze chwyty marketingowe.
I tak: Salwator kusi konkursem, w którym nagrodą jest samochód, oferuje darmowe miejsce postojowe, komórkę lokatorską albo "niezapomniany lot balonem nad Krakowem". M-Invest oferuje w cenie nowego mieszkania panele, wykończoną łazienkę, drzwi wewnętrzne i łazienkowe urządzenia sanitarne. Krakowska Grupa Inwestycyjna do M4 dorzuci 42-calowy telewizor plazmowy i położy drewniane podłogi. Osiedle Europejskie z okazji siódmych urodzin daje 7 proc. rabatu, a starsza o 13 lat stażem na rynku Grupa Deweloperska Geo pierwszym 20 klientom proponuje 20 tys. upustu. Polimex oferuje negocjację cen i nieustającą promocję cenową. Grupa Buma proponowała mini morrisa za zakup mieszkania na Woli Justowskiej. - Klient mógł jeździć autem przez trzy lata, po tym czasie trzeba by było zwrócić samochód lub za niego zapłacić - mówią niedoszli klienci firmy. - Zakończyliśmy tę promocję, zmieniliśmy ofertę, obniżyliśmy nieco ceny - mówi Monika Franaszek z działu wynajmu Grupy Buma. Firma obecnie postawiła na budowę biurowców.
Sprzedają i nie budują
Firmy dwoją się i troją, żeby sprzedać to, co jest. Jak mówią analitycy, nowości nie ma co się spodziewać. - W latach 2007-2008 w Krakowie wydano mnóstwo pozwoleń na budowę, które nie będą obecnie realizowane, bo deweloperzy będą mieć trudności z pozyskaniem kredytu. Trzeba przeczekać ten trudny okres i poszukać pieniędzy na przykład przy realizacji powierzchni komercyjnych - mówi Tytus Misiak, przewodniczący Stowarzyszenia Budowniczych Domów i Mieszkań skupiającego krakowskich deweloperów.
- Nie ma w Krakowie dewelopera, który nie odczułby złej sytuacji i nie szukał na gwałt oszczędności. Jeśli ktoś miał w planach inwestycję, przy której nie wiązały go jeszcze umowy z klientami, wstrzymuje budowę i kończy tylko to, co musi. Słabsi sprzedają grunty, żeby tylko dokończyć rozpoczęte budowy - mówią analitycy.
Źle, ale nie tragicznie
- W wyniku recesji banki zaczynają zmniejszać dostępność kredytów. Dziś trzeba mieć 10-20 proc. własnego wkładu, żeby w ogóle starać się o pieniądze - mówi Piotr Krochmal, rzeczoznawca majątkowy i analityk Instytutu Analiz Monitor Rynku Nieruchomości - W sytuacji, gdzie około 90 proc. mieszkań finansowanych jest z kredytu, taka ostrożność banków odbije się malejącym popytem - podkreśla. - Nieuniknione będą bankructwa małych firm, które nie mają "zapasów", od których nikt nie kupi mieszkań i które nie dostaną pieniędzy z banku - ocenia.
- Warto pamiętać, że do tej pory deweloperzy finansowali swoje projekty głównie z pieniędzy kupujących. Dziś muszą poszukiwać środków w bankach, a to oznacza wyższe koszty realizacji. Poza tym banki wcale nie garną się do pożyczek - mówi Aleksander Paszyński z Domu Kredytowego Notus. - Może to doprowadzić do ograniczenia realizowanych projektów, a w perspektywie roku, dwóch lat do zrównoważenia popytu i podaży.
Nieco bardziej optymistyczny jest Ryszard Petru, dotychczasowy ekonomista banku BPH. - Popyt na mieszkania w Polsce był i pozostaje fundamentalny, wynika z braku lokali. U nas kupuje się pierwsze mieszkanie, nie drugie czy trzecie, jak na przykład w USA - przekonuje. - Skala nowych inwestycji i tak już zmalała, głębokiej redukcji raczej już nie będzie - ocenia.
Aneta Zadroga
Wasze komentarze (1):
-
waclaw , 2008-12-09 02:44:41
Kup mieszkanie - drugie dostaniesz gratis. To dopiero byłaby promocja.