Marek Krajewski - "Erynie"


Marek Krajewski - "Erynie"
2010-07-15
Poznany w „Głowie Minotaura” lwowski komisarz Edward Popielski wraca w nowym kryminale Marka Krajewskiego „Erynie”. I jest równie kontrowersyjną postacią jak bohater wcześniejszych powieści Krajewskiego Eberhard Mock.

Jeden z najpopularniejszych polskich autorów zmienił wydawcę – jego najnowszy kryminał ukazał się w wydawnictwie Znak (ostatnio publikował w W.A.B.), zmienił także miejsce akcji, przenosząc je z przedwojennego Wrocławia do przedwojennego Lwowa. Nie zmieniła się natomiast atmosfera powieści. Podobnie jak w cyklu o Breslau, także w „Eryniach” jest bardzo mroczna, a zbrodnia i okrucieństwo wydają się wszechobecne.     

Jest maj 1939 roku. Mieszkańcy Lwowa jeszcze specjalnie nie czują zbliżającej się wojny, przerażeni są za to okrutnym zabójstwem małego chłopca. Podejrzenie pada na lwowskich Żydów, którzy rzekomo mieli dopuścić się mordu rytualnego. Wszyscy liczą, że sprawą zajmie się pięćdziesięcioletni komisarz Popielski, przez miejscowych przestępców nazywany Łyssym. Ten wdowiec, epileptyk, miłośnik seksu w trakcie jazdy pociągiem, a od kilkunastu miesięcy – co nie bez znaczenia – dziadek, nie pali się, by podjąć śledztwo. A gdy się w końcu zdecyduje, zawrze układ z żydowskim gangsterem, by szybciej schwytać zbrodniarza. Ten ostatni nie powiedział jednak ostatniego słowa.

Książki wrocławskiego pisarza rzadko kończą się happy endem, a nawet jeśli jest, to na pewno nie taki, jakiego oczekuje czytelnik. W „Eryniach” finał opowieści z 1939 roku rozgrywa się tuż po wojnie i współcześnie we Wrocławiu, z którego jak widać autor całkiem zrezygnować nie potrafi.  

Marek Krajewski w „Eryniach” świetnie sportretował przedwojenny Lwów, z jego knajpami, baciarami i knajackim towarzystwem. Ilekroć jednak czytam kolejny kryminał Krajewskiego, zastanawiam się, gdzie są granice jego pisarskiej wyobraźni w wymyślaniu coraz to bardziej odrażających zbrodni. Odradzam lekturę rodzicom małych dzieci, a także osobom wrażliwym na opisy okrucieństwa i dewiacji. Zarazem przyznaję, że książka – mimo że intryga chwilami wydaje się naciągana, a niektóre fragmenty budzą obrzydzenie – wciąga i zaciekawia. Nie wiem, jak ten Krajewski to robi.      

SalonKulturalny.pl

Nadesłał:

puella

Wasze komentarze (0):


Twój podpis:
System komentarzy dostarcza serwis eGadki.pl