Recenzja książki "Homo bimbrownikus" Pilipiuka
Książką „Homo bimbrownikus” Andrzej Pilipiuk powrócił po trzyletniej przerwie do postaci, która przyniosła mu sławę jednego z najbardziej poczytnych polskich pisarzy.
Polska literatura fantastyczna stworzyła dwie postacie, które można uznać za kultowe. Wiedźmina Geralta z Rivii i egzorcystę – bimbrownika Jakuba Wędrowycza z Wojsławic. Ostatni tom sagi o wiedźminie ukazał się 10 lat temu.
Stworzony przez Andrzeja Pilipiuka degenerat Wędrowycz jest za to niezniszczalny – ku radości czytelników. Właśnie powrócił w kolejnym, szóstym już tomie swoich przygód, zatytułowanym „Homo bimbrownikus” (Fabryka Słów).
Miłośnicy Wędrowycza (sądząc po sprzedaży poszczególnych tomów – co najmniej dziesiątki tysięcy - podaje Salon Kulturalny) doskonale wiedzą, czego można się spodziewać po Jakubie. Będzie jak zwykle pił, bił, przeklinał i plugawił. Taki typ. I oczywiście – jak zwykle – będzie ratował świat. Jak na degenerata przystało – bezwzględnie, bezkompromisowo, ale skutecznie. Jakub ratował już zresztą świat wielokrotnie: od inwazji kosmitów, Talibów, złych duchów, Golema, hitlerowców, dresiarzy i ożywionej mumii Lenina. Dorobek równie pokaźny, co zróżnicowany. Tym razem przyjdzie mu się zmierzyć z krwawymi wyznawcami dawnych kultów, współczesną Inkwizycją i neolitycznym szamanem, który chce sprawić światu niemiłą niespodziankę. Zamierza sprowadzić na Ziemię boga – niedźwiedzia, który równie szybko, co radykalnie zadba o znacznie zmniejszenie zaludnienia naszej planety. Na szczęście Jakub Wędrowycz potrafi być bardziej niebezpieczny i od starożytnych bogów i od niedźwiedzi…
Książką „Homo bimbrownikus” Andrzej Pilipiuk powrócił po trzyletniej przerwie do postaci, która przyniosła mu sławę jednego z najbardziej poczytnych polskich pisarzy. Pierwsze opowiadanie o Jakubie, „Hiena”, Pilipiuk opublikował na łamach „Feniksa” w 1996 roku. Do dziś powstało już kilkadziesiąt opowiadań, wydanych w pięciu zbiorach: „Kroniki Jakuba Wędrowycza” (2001), „Czarownik Iwanow” (2002), „Weźmisz czarno kure” (2002), „Zagadka Kuby Rozpruwacza” (2004) i „Wieszać każdy może” (2006). Znakomite poczucie humoru, swobodne żonglowanie literackimi i kulturowymi motywami, wartkie, mięsiste dialogi, gawędziarski styl, a przede wszystkim szalona, niczym nie ograniczona wyobraźnia w kreowaniu przygód Jakuba – to charakterystyczne cechy wszystkich wspomnianych książek. Odnajdziemy je również w „Homo bimbrownikusie”.
Na początek dostajemy trzy opowiadania – „Ostatnia misja Jakuba”, „Cyrograf” i „Ochwat”, które stanowią znakomity aperitif przed mikropowieścią, od której wziął tytuł cały zbiór. Z wymienionych trzech opowiadań najbardziej podobała nam się lekko przekorna „Ostatnia misja Jakuba”. Ale najważniejszy i najlepszy jest oczywiście tytułowy „Homo bimbrownikus” – szybka jak F-16 i mocna jak słynny wojsławicki bimber, szalona wyprawa z Jakubem i Semenem w rolach głównych. Andrzej Pilipiuk jak zawsze trzyma wysoki poziomo, serwując swoim czytelnikom lekturę, którą czyta się od jednego podejścia. Oderwać się nie da.
Nadesłał:
puella
|