Rynek paliw w punkcie zwrotnym
Co prawda dane płynące z amerykańskiego rynku paliw wskazują na stabilizację popytu, to jednak rosnące zapasy produktów naftowych, w tym zwłaszcza oleju napędowego, budzą wątpliwości co do przyszłego zapotrzebowania na „czarne złoto”.
Względem grudniowego minimum kurs ropy uległ podwojeniu i przeszło miesiąc temu ustanowił tegoroczne maksimum na poziomie blisko 76$ za baryłkę. Jednak od tego czasu notowania „czarnego złota" oscylują wokół poziomu 70$. Naftowe byki nie mają siły, by podnieść ceny surowca, mimo że z amerykańskiej gospodarki oraz z rynku paliw płyną coraz lepsze informacje, a najgłębsza od trzech dekad recesja wydaje się powoli wygasać.
Wykres1
Źródło: dane EIA, opracowanie własne. Dane w tysiącach baryłek dziennie.
Poprawę kondycji największej gospodarki świata widać też w statystykach Departamentu Energii. Od maja komercyjne zapasy ropy w USA zmniejszyły się o 42,5 mln baryłek i są najniższe od stycznia. Lecz wciąż są o 14% wyższe niż rok temu i wynoszą 332,75 mln baryłek. Redukcja rezerw jest pochodną zarówno mniejszego importu surowca jak i poprawy po stronie popytowej. Podczas gdy wiosną średnie dzienne zużycie „czarnego złota" dołowało na poziomie rzędu 18 mln baryłek dziennie (czyli średnio o 10% niższym niż przed rokiem), to w lipcu i sierpniu Amerykanie znów zaczęli chętniej odwiedzać stacje benzynowe. W drugim tygodniu września roczna dynamika konsumpcji ropy w USA po raz pierwszy od stycznia 2008 roku przybrała wartość dodatnią (+0,3% r/r). Był to efekt ożywienia popytu na benzynę, której zużycie powróciło do stanu sprzed roku.
Tyle tylko że benzyna odpowiada za około połowę konsumpcji paliw w Stanach Zjednoczonych. O ile Amerykanie wykazali silne przyzwyczajenie do tankowania swoich paliwożernych krążowników szos, a tyle niepokoić może wciąż słaby popyt na pozostałe destylaty, w tym wykorzystywany głównie w transporcie olej napędowy.
Wykres2
Źródło: dane EIA, opracowanie własne.
Powyższy wykres dobitnie podkreśla nadzwyczajną skalę recesji w USA. Głębokość i trwałość spadku popytu na olej napędowy jest bezprecedensowa w historii danych EIA sięgających początku lat 90-tych XX wieku. Co prawda ostatnie dwa miesiące przyniosły ożywienie popytu na destylaty, to jednak wartość konsumpcji wciąż utrzymuje się na poziomie z końca XX wieku.
Do tego stanu rzeczy nie dostosowały się rafinerie, które od miesiąca każdego dnia dostarczają o 700 tysięcy baryłek więcej destylatów niż rynek jest w stanie wchłonąć. Efektem są najwyższe od 26 lat zapasy oleju opałowego i napędowego. Obecne rezerwy tego paliwa są w stanie zaspokoić blisko 50 dni krajowego zapotrzebowania - ostatni raz tak wielkie zapasy widziano w połowie lat 90-tych.
Wykres3
Źródło: dane EIA, opracowanie własne.
W tym momencie możliwe są dwa scenariusze. Optymiści założą, że nadchodzące ożywienie w gospodarce i obserwowany od lipca wzrost produkcji przemysłowej oraz eksportu doprowadzi do zwiększenia popytu na usługi transportowe, co przełoży się na wzrost zapotrzebowania na paliwa i zredukuje ogromne rezerwy. Jednakże bardziej prawdopodobny wydaje się scenariusz zakładający spadek produkcji diesla w rafineriach, co będzie skutkowało mniejszym popytem na ropę w USA i w konsekwencji wyższymi zapasami i niższymi cenami surowca. Za spadkiem popytu na ropę przemawiają też dane o wykorzystaniu mocy produkcyjnych w amerykańskich rafineriach - obecnie wykorzystują one 86,9% swojego potencjału, podczas gdy w kwietniu wskaźnik ten wynosił zaledwie 80%. Drugim argumentem przemawiającym za ograniczeniem produkcji przez rafinerii są malejące marże. O ile rok temu na każdych trzech przetworzonych baryłkach ropy rafinerie zarabiały 13,46$, to dziś otrzymują zaledwie 4,72$.
Krzysztof Kolany
Analityk Bankier.pl
Nadesłał:
ap
|