Teleobiektywy manualne
Czy wiecie, że w latach 1978 – 2003 Nikon w swojej ofercie posiadał bardzo ciekawe teleobiektywy manualne, które często określane są mianem „teleobiektywy kieszonkowe”? Są to wyjątkowo dobre konstrukcje, które w Polsce niestety pozostają zupełnie nieznane.
Mianem „teleobiektyw kieszonkowy" określane były dwie konstrukcje: Nikkor 300mm f/4,5 IF-ED oraz jego nieco dłuższy kuzyn - Nikkor 400mm f/5,6 IF-ED. Obiektywy te stanowiły alternatywę dla tych wszystkich, którzy potrzebowali najwyższej jakości optyki długoogniskowej, ale niekoniecznie byli skłonni płacić krocie za topowe modele 300/2, 300/2,8, 400/2,8 lub 400/3,5.
W wielu dziedzinach fotografii skrajnie duży otwór względny nie jest potrzebny, istotne zaś są takie walory jak niska masa, mobilność, czy możliwość fotografowania z ręki. Przyjrzyjmy się bliżej dłuższemu wspomnianych teleobiektywów - Nikkorowi 400mm f/5,6 IF-ED.
Obiektyw wykonany został z najlepszych możliwych materiałów - aluminiowy tubus, stalowy bagnet, mosiężne elementy mocujące układ optyczny. Jedyne zastosowanie tworzywa sztucznego to pokrycie gumą pierścienia ustawiania ostrości. Ograniczenie otworu względnego do f/5,6 pozwoliło na zastosowanie stosunkowo popularnych filtrów w rozmiarze 72 mm, a przy takim otworze względnym ręczne ustawianie ostrości jest jeszcze w miarę komfortowe. Wbudowana osłona przeciwsłoneczna pozwalała unikać zbędnych promieni światła i zapewniała częściową osłonę przed zakurzeniem i mechanicznymi uszkodzeniami przedniej soczewki. W obiektywie zastosowano mechanizm wewnętrznego ogniskowania IF, dzięki któremu możliwe jest uzyskanie ostrych obrazów przy odległości 4 metrów. Doskonała konstrukcja mechaniczna pozwala na obrót pierścienia jednym palcem dłoni. Ciekawym rozwiązaniem była możliwość „zaprogramowania" jednej wybranej odległości, przy której pierścień ostrości delikatnie zaskakiwał. Do ustawienia wybranej odległości służył oddzielny wąski pierścień, który w sposób mechaniczny łączył się z pierścieniem ostrości. Obiektyw wyposażony był w niezwykle solidne mocowanie do statywu, które dawało możliwość obrotu wokół osi i tym samym szybką zmianę kadru z poziomego na pionowy. Pierścień mocowania do statywu mógł być również całkowicie zdjęty z obiektywu, co sprawiało, że fotografowanie z ręki stało się jeszcze łatwiejsze. Z odpowiednio ciężkim korpusem wprawny fotograf był w stanie uzyskać ostre zdjęcia przy czasach migawki rzędu 1/125s. - 1/180s. Szeroki pierścień przysłon pozwalał łatwo obsługiwać się nawet w grubych rękawiczkach, a minimalna przysłona f/32 umożliwiała uzyskanie stosunkowo znacznej głębi ostrości. Przy masie 1200 g. i długości tylko 262 mm uzasadnienie określenia „teleobiektyw kieszonkowy" staje się zbędne.
Kilka słów o optyce: w przedniej części obiektywu zastosowano dwie soczewki ze szkła o ultra niskiej dyspersji. Dzięki temu obiektyw wyróżniał się wyjątkowo dobrym skorygowaniem aberracji chromatycznej, jakże dotkliwej w obiektywach długoogniskowych. Antyodblaskowe powłoki NIC (Nikon Integrated Coatinngs) na wszystkich granicach szkło/powietrze dbają o wysoką transmisję światła w całym zakresie widzialnym oraz o wierne oddanie kolorów. Ograniczenie otworu względnego do wartości f/5,6 pozwoliło na zastosowanie stosunkowo prostego układu optycznego, które cechuje się również dobrze skorygowanym winietowaniem. Obiektyw już w czasach fotografii analogowej słynął z jakości obrazu, nawet obecnie doskonale współpracuje z pełnoklatkowymi lustrzankami formatu FX.
Los nigdy nie był łaskawy dla „teleobiektywów kieszonkowych" - nigdy nie zdobyły należnej im popularności i zawsze stały w cieniu swoich „jaśniejszych" odpowiedników. Obecnie ich zdobycie jest coraz trudniejsze i można szacować, że w Polsce znajduje sie zaledwie kilka takich „szkieł".
Autor: Marcin Górko
Nadesłał:
ap
|