Zmiany w kredytach hipotecznych – co przyniesie nam nowy rok?
Kredyt hipoteczny to jeden z najlepszych sposobów na sfinansowanie zakupu mieszkania. Jakie zmiany szykuje nam nadchodzący rok? Czy będziemy obserwować kontynuację rozpoczętych trendów czy też czekają na nas wielkie zmiany? Temat pod lupę bierze Jacek Kasperczyk, analityk Comperia.pl.
Kredyty hipoteczne są najprostszą metodą sfinansowania zakupu nieruchomości. Jego największymi zaletami są przede wszystkim wysoka kwota na jaką można je zaciągnąć oraz stosunkowo długi okres spłaty wynoszący kilkadziesiąt lat. – Mijający właśnie rok był dla tych produktów dość burzliwy – obniżki stóp procentowych, zmieniające się limity w programie MdM czy też pomysły przewalutowania kredytów frankowych. – komentuje Jacek Kasperczyk, analityk Comperia.pl. A co nas czeka w 2016 roku? Czy będziemy obserwować kontynuację zapoczątkowanych już trendów, czy może pojawią się nowe wyzwania?
Czekają nas tanie kredyty
Zbliżający się rok zapowiada się obiecujący pod względem oprocentowania kredytów hipotecznych. Niewiele wskazuje na to, by Narodowy Bank Polski zdecydował się zaostrzyć politykę pieniężną. – Przewidujemy, że stopy procentowe przynajmniej przez pierwsze półrocze powinny utrzymać się na obecnym poziomie. Operacja taka wpłynie pozytywnie na oprocentowanie kredytów hipotecznych, które od marca 2015 r. utrzymywało się na rekordowo niskim poziomie. – mówi Jacek Kasperczyk, analityk Comperia.pl.
- Ostatnie odczyty średniej RRSO kredytów hipotecznych od blisko 10 miesięcy oscylują w granicach 4 proc. To bardzo niska wartość, która ewidentnie świadczy o tym, że odchodzący właśnie rok był bardzo łaskawy dla kredytobiorców złotówkowych – dodaje. Jak przewidują analitycy Comperia.pl sytuacja ta będzie kontynuowana. Brak presji inflacyjnej oraz niezbyt okazały wzrost gospodarczy są wystarczającymi argumentami przemawiającymi za utrzymaniem przez NBP stóp procentowych na dotychczasowym poziomie. Co więcej, w przypadku nagłego pogorszenia koniunktury możliwe są dalsze cięcia stóp.
Niepewnie na złotym
Nadchodzący rok może okazać się ciężki dla wszystkich posiadaczy walutowych kredytów hipotecznych. Wiele wskazuje na to, że notowanie polskiego złotego względem euro, franka szwajcarskiego czy dolara amerykańskiego mogą podlegać znaczącym fluktuacjom. – Elementem przemawiającym za tym faktem jest chociażby grudniowa decyzja Europejskiego Banku Centralnego o przedłużeniu programu zapewniającego płynność systemu finansowego do marca 2017 r. oraz obniżenie stopy depozytowej obowiązującej w Strefie Euro. – komentuje Jacek Kasperczyk, Comperia.pl. Nie bez znaczenia będą także operacje dokonywane przez FED (System Rezerwy Federalnej – bank centralny USA), który może kontynuować zapoczątkowaną pod koniec 2015 r. operację zacieśniania prowadzonej przez siebie polityki pieniężnej.
A jak będzie wyglądać sytuacja franka szwajcarskiego? – Jeśli chodzi o notowania franka względem polskiego złotego to prędzej będą one uzależnione od aktualnych nastrojów panujących na całym rynku finansowym i ogólnym sentymencie inwestorów do polskiego złotego niż od decyzji tamtejszego banku centralnego (SNB). Na chwilę obecną nie zanosi się bowiem, aby podmiot ten nosił się z zamiarem przeprowadzenia jakichkolwiek zmian w swojej polityce pieniężnej. – komentuje Jacek Kasperczyk, Comperia.pl.
(Nie)wzrasta wkład własny do 15 procent
Zgodnie z zapisami widniejącymi w Rekomendacji S od 1 stycznia 2016 r. pojawia się wymóg wnoszenia 15 proc. wkładu własnego przez osoby zainteresowane kredytem hipotecznym. Przepisy zostawiają kredytobiorcom jednak pewną furtkę. Chodzi o możliwość wniesienia 10 proc. wkładu własnego na obecnych zasadach oraz o „doubezpieczenie” brakujących 5 procent. Co więcej, zamiast odpowiedniej polisy kredytobiorca może przedstawić inne zabezpieczenie np. blokadę środków na rachunku lub zastaw na dłużnych papierach wartościowych Skarbu Państwa lub NBP. – W praktyce zaciągnięcie kredytu np. na 200 tys. zł będzie wyglądało tak, że 20 tys. zł będzie wymaganym wkładem własnym wniesionym ze środków własnych klienta lub z dopłaty pochodzącej z programu Mieszkanie dla Młodych, a na brakujące 10 tys. zł zostanie wykupione odpowiednie ubezpieczenie. – komentuje Jacek Kasperczyk, Comperia.pl.
Młodzi nadal uprzywilejowani
W nadchodzącym roku nadal będzie obowiązywał program wspierający młode osoby w zakupie mieszkania. Rozwiązanie, o którym mowa to dobrze znany program „Mieszkanie dla Młodych" (MdM), który zgodnie z zapisami ustawy będzie obowiązywał do dnia 30 września 2018 r. Pozostaje tylko pytanie: czy starczy na to pieniędzy? – Już na koniec listopada br. wnioski o dofinansowania w przyszłym roku opiewały na kwotę ponad 225 mln zł z 730 mln zarezerwowanych w Funduszu Dopłat. Składanych wniosków przybywa w bardzo szybkim tempie, np. w listopadzie 2015 r. Polacy zawnioskowali o 125 mln zł dopłaty. Jeśli trend ten zostanie utrzymany - środków w programie MdM może zabraknąć już po kilku miesiącach 2016 roku. – komentuje Jacek Kasperczyk, Comperia.pl.
Na odsiecz frankowiczom
Ostatni rok był bardzo burzliwy dla posiadaczy kredytów denominowanych we franku szwajcarskim. Głównymi pomysłami na rozwiązanie kwestii spornych i pomoc frankowiczom były m.in. przewalutowanie kredytów po kursie z dnia uruchomienia, stworzenie specjalnych funduszy ratunkowych, różne dopłaty państwowe. Nadchodzący 2016 r. zapewne przyniesie rozwiązanie tego problemu. – W związku z tym, że w przypadku kredytów hipotecznych we franku największym problemem kredytobiorców nie jest wysokość raty kredytowej a całkowity poziom zadłużenia. Moim zdaniem wprowadzone rozwiązanie powinno skupiać się właśnie na nim. Jednym z nich mogłoby być na przykład powołanie specjalnego funduszu, do którego trafiałaby różnica pomiędzy wartością nieruchomości a wysokością zadłużenia – komentuje Jacek Kasperczyk, Comperia.pl. Sposób działania tego rozwiązania przedstawiają poniższe punkty.
1. Klient w 2008 roku kupił mieszkanie za 300 tys. złotych zaciągając 150 tys. franków długu (kurs uruchomienia kredytu 2 złote).
2. W dniu dzisiejszym mieszkanie nadal jest warte 300 tys. zł, ale aktualne zadłużenie kredytobiorcy wynosi 520 tys. złotych (130 tys. CHF x 4 złote = 520 tys. zł - zakładam, że przez ostatnie lata spłacił już 20 tys. CHF).
3. Klient przewalutowuje kredyt na złote po dzisiejszym kursie i dalej spłaca raty w PLN liczone od 300 tys. złotych, 220 tys. złotych wpada do funduszu "toksycznego" na nieoprocentowany rachunek.
4. Ceną za takie rozwiązanie jest całkowite zrzeczenie się praw do nieruchomości na bank udzielający kredytu hipotecznego. Klient płaci raty, przy czym są one traktowane podobnie do "czynszu" za wynajem mieszkania.
5. Na koniec - jeśli będzie chciał nabyć prawa do nieruchomości będzie musiał spłacić dług w funduszu toksycznym. Gdy tego nie zrobi bank stanie się właścicielem nieruchomości i umarzy dług widniejący we wspomnianym funduszu.
6. Jednocześnie po dokonaniu spłaty nowego zadłużenia 300 tys. złotych, klient staje się "wolny" - traci co prawda prawo do kupionej za franki nieruchomości, ale jednocześnie pozbywa się długu 220 tys. złotych wynikłego z różnicy pomiędzy aktualnym saldem zadłużenia a wartością nieruchomości.
Kiepskie czasy dla banków
Rok 2016 zapewne nie będzie łaskawy dla instytucji finansowych. Rząd obecnie przygotował propozycję opodatkowania banków oraz towarzystw ubezpieczeń podatkiem od zgromadzonych aktywów. W przypadku tych pierwszych podmiotów nowa danina ma wynosić 0,39 proc., a w przypadku ubezpieczycieli 0,6 proc. w skali roku. Czy wprowadzenie nowego obciążenia wpłynie negatywnie na sytuację polskiego sektora finansowego? – I tak, i nie. Po pierwsze, szacowana wysokość podatku to około 4-5 mld zł, czyli mniej więcej jedna trzecia zysku netto osiąganego przez banki w ostatnich latach. Po drugie, sprawi ona, że słabe banki, generujące zbyt małą rentowność z posiadanych aktywów, zostaną przejęte przez te mocniejsze. I po trzecie, podatek bankowy z powodzeniem funkcjonuje już w wielu krajach europejskich (Węgry, Wielka Brytania, Francja, Niemcy) więc nie ma przeszkód, by nie przyjął się i w naszym kraju. – komentuje Jacek Kasperczyk, Comperia.pl.
Do złych stron nowego obciążenia z pewnością należy fakt, że zostanie ono pośrednio przetransferowane na klienta. Tym samym w najbliższych dwunastu miesiącach należy oczekiwać niewielkiego ograniczenia akcji kredytowej oraz podwyżek opłat za podstawowe produkty i usługi bankowe, co już możemy zaobserwować w podniesionej przez niektóre banki marży kredytów.
Podsumowanie
Rynek finansowy jest na tyle dynamiczny, że w ciągu tak długiego okresu jak 12 miesięcy mogą się wydarzyć jakieś nieprzewidziane sytuacje i powyższe prognozy trzeba będzie zrewidować. Niemniej, na chwilę obecną przedstawione powyżej zmiany wydają się najbardziej możliwe do zrealizowania.
Nadesłał:
Comperia.pl
|