Co dalej z e-podręcznikami?


2012-11-14
Zbierają się chmury nad jednym z głównych założeń Ministerstwa Edukacji Narodowej w ramach cyfryzacji szkół. Wart 45 mln złotych projekt e-podręczników, który zakłada ich wprowadzenie do szkół w 2015 roku zostanie poddany audytowi Najwyższej Izby Kontroli.

Wcześniej pominięto ostrzegawcze głosy wydawców, których nie dziwi obecny obrót spraw.

„Projekt e-podręcznik” jest wprowadzany w życie zbyt pospiesznie, bez dokładnego planu uwzględniającego doświadczenia innych krajów: bez opracowania modelu edukacji w cyfrowej szkole i założeń dotyczących potrzebnego uczniom sprzętu, bez realnej kalkulacji kosztów związanych z produkcją wysokiej jakości materiałów edukacyjnych oraz w oparciu o kontrowersyjną zasadę wolnych licencji. Jego niedomagania warto poprawić, bo to projekt, którego skutki mogą wpływać na nasze szkolnictwo przez kilkadziesiąt lat – komentuje Robert Kuc, redaktor naczelny Wydawnictwa Klett, które wystartowało w konkursie na przygotowanie e-podręczników.

Szkoły nie udźwigną e-podręcznika

Najwidoczniej zabrakło również konsultacji społecznych, które przed rozstrzygnięciem przetargu pozwoliłyby upewnić się jaki kształt powinien mieć e-podręcznik i czy w ogóle polskie szkoły są przygotowane na jego wprowadzenie. O opinię w październiku zapytało Wydawnictwo Klett przeprowadzając sondaż wśród 838 nauczycieli różnych przedmiotów i z rozmaitych typów szkół z całej Polski. Ankietowani są nastawieni pozytywnie do e-podręczników. 77% badanych uznało je za potrzebne (w tym 30% za bardzo potrzebne). Sceptyczni nauczyciele należeli natomiast do mniejszości. Negatywnie e-podręczniki oceniło zaledwie 8% ankietowanych. Jednak mimo ogólnego entuzjazmu, badani nauczyciele źle oceniają wyposażenie szkół w sprzęt, który umożliwiłby korzystanie z e-podręczników. Średnio, źle lub bardzo źle ocenia je aż 80% ankietowanych. Bardzo dobrze lub dobrze oceniło je zaledwie 18% badanych. – Uważam, że większość nauczycieli akceptuje i widzi potrzebę wprowadzania nowoczesnych środków dydaktycznych, w tym również czytników e-booków. Jednak, aby wykorzystywać je na zajęciach, uczniowie muszą posiadać taki sprzęt. Dużo zastrzeżeń budzi  fakt zabezpieczenia sprzętu elektronicznego np. przed zgubieniem lub kradzieżą. Aktualnie większość szkół w Polsce nie posiada czytników e-booków, a oszczędności planowane w oświacie z pewnością uniemożliwią realizację  "nowych zakupów" – komentuje Ewa Frąckowiak, nauczycielka przyrody, dyrektor poznańskiej podstawówki.

Dla nauczycieli i ekspertów wręcz oczywisty jest fakt, że w szkołach brakuje odpowiedniego sprzętu, ale też równie istotnych rozwiązań logistycznych, choćby odpowiedniej ilości gniazdek elektrycznych w salach, w których jednocześnie miałoby podłączyć się kilkanaście laptopów - Stopień wyposażenia szkół w sprzęt jest bardzo różny i zależny od inwestycji poczynionych przez organy prowadzące np. samorządy. Bywają szkoły, gdzie nauczyciele do każdej klasy w szkole mogą wejść z pendrivem i zacząć prowadzić lekcje, ale są również i takie, gdzie dostęp do komputera jest wyłącznie w pokoju nauczycielskim, do którego nauczyciele muszą ustawiać się „w kolejce” nawet po wydruk. To samo dotyczy dostępu do internetu - nie wszędzie jest on powszechny. Dość rzadko mamy do czynienia z szerokopasmowym łączem, nie powodującym zakłóceń, gdy z sieci korzysta kilku nauczycieli jednocześnie – mówi Michał Kulesza, członek zarządu Wydawnictwa Klett.

Innym problemem, który pomija się w dyskusji o e-podręcznikach jest nierówny dostęp uczniów do nowych technologii oraz możliwość pogłębienia stygmatyzacji dzieci z rodzin, które nie będą miały funduszy na nowoczesny sprzęt. Do odczytywania e-podręczników w domach dzieci będą bowiem musiały używać nowoczesnych urządzeń – komputera, a najlepiej tabletu lub e-czytnika, których ceny znacznie przekraczają kwoty, które obecnie ponoszą rodzice na zakup podręczników papierowych. Nie wiadomo również jak nauczyciele mieliby wyrównywać poziom uczniów, mających zróżnicowany dostęp do nowych technologii, ponieważ brakuje odpowiednich szkoleń.

Cyfrowy nie znaczy lepszy

Wydawców dziwi również fakt, postawienia przez MEN tak dużego nacisku na cyfrowe narzędzie, które nie jest jeszcze zbadane w edukacji i całkowite pominięcie tradycyjnych metod nauczania.
- Doświadczenie i praktyka rynku szkoleniowego wskazują, że najskuteczniejsze jest kształcenie zintegrowane, łączące metody tradycyjne z e-learningiem. E-materiały to doskonałe narzędzie uzupełniające, ale niekoniecznie podstawa, na której należy opierać proces dydaktyczny – zbyt dużo bodźców, „wirtualność” może wręcz utrudniać naukę zamiast ją ułatwiać – komentuje Michał Kulesza.

Eksperci podkreślają, że projekt e-podręcznik został od początku oparty na niewłaściwych założeniach, a głównym kryterium wyboru partnerów projektu została cena, a nie najważniejsza w edukacji merytoryczna wartość oraz jakość - Dopiero po zdefiniowaniu tego jak chcemy uczyć i z jakiego sprzętu korzystać, powinien rozpocząć się proces cyfryzacji materiałów edukacyjnych, w tym podręczników. Mają powstawać materiały, którym stawia się w zasadzie jedno podstawowe wymaganie: powinny być tanie i oparte o zasadę wolnych praw autorskich. Takie podejście powoduje brak entuzjazmu po stronie wydawnictw. Wbrew sugestiom mediów, nie ma zmowy wydawców przeciwko „projektowi e-podręcznik”, jest jednak obawa, że nierealistyczny budżet oraz zasada otwartych praw autorskich obróci się przeciwko jakości oferowanych produktów – dodaje Robert Kuc.

E-podręczniki czeka upadek?

Według wydawców proces cyfryzacji oraz wprowadzenie e-podręczników jest naturalnym etapem ewolucji w edukacji i nic nie ma prawa go zatrzymywać, jednak aby zakończył się on sukcesem należy postawić nacisk na jakość i wartość merytoryczną materiałów, a nie ich jak najniższą cenę. Warto również wybiegać w przyszłość planując działania długofalowo i zastanowić się również nad tym kto i jakim kosztem będzie aktualizował e-podręczniki udostępnione bezpłatnie przez MEN? Również sam sposób udostępnienia e-podręcznika budzi wiele wątpliwości – Uważam, że wprowadzenie na rynek bezpłatnego e-podręcznika i całkowite wykluczenie z projektu wydawców jest błędem. Lepszym rozwiązaniem byłoby stworzenie jednej platformy, do której dostęp mieliby zarówno wydawcy gwarantujący wysoką, sprawdzoną jakość jak i autorzy materiałów opartych na zasadach „wolnych licencji”. Taki projekt spowodowałby na pewno zmniejszenie cen podręczników, bez utraty ich jakości oraz przyniósłby ulgę uczniom dźwigającym ciężkie tornistry – tłumaczy Michał Kulesza.


Projekt zakładający powstanie e-podręczników będzie kosztował 45 mln złotych, więc jego upadek może negatywnie odbić się na gospodarce. Doświadczenia innych krajów pokazują, że cyfryzacja szkół to trudny proces, który nie zawsze kończy się sukcesem -
Z „huraoptymizmu” w dziedzinie e-podręczników wyleczyło się już kilka nacji, nie tylko europejskich. Katalończycy nie zbudowali odpowiedniej infrastruktury technicznej, a krach projektu cyfryzacji szkół doprowadził wręcz do upadku rządu. Norwegowie coraz głośniej mówią o tym, że w ich kraju cyfrowy podręcznik pozbawił szkoły możliwości wyboru, bo powstał tylko jeden, niezróżnicowany zestaw e-materiałów i kolejne hrabstwa od projektu cyfrowego odchodzą. Pytanie tylko, czy będzie jeszcze miał kto przełamać stworzony przez państwo monopol – wielu wydawców edukacyjnych nie przeżyło kilku lat podręcznikowej monokultury. Projekt cyfrowych podręczników nie powiódł się też gubernatorowi Kalifornii Arnoldowi Schwarzeneggerowi, a ostatnio władze Korei Południowej, które zapowiadały całkowite zastąpienie podręczników papierowych cyfrowymi do roku 2015 wycofały się z digitalizacji pierwszych lat nauczania, motywując to względami zdrowotno-rozwojowymi. W przypadku rodzimych
e-podręczników nic nie usprawiedliwia nadmiernego pośpiechu. Jeżeli zamierzamy dokonać „skoku cywilizacyjnego” w dziedzinie edukacji, to efekty wprowadzanych teraz zmian będą widoczne przez dziesięciolecia –
podsumowuje Robert Kuc, redaktor naczelny Wydawnictwa Klett. 

Nadesłał:

pr@zarowkamarketing.pl

Wasze komentarze (0):


Twój podpis:
System komentarzy dostarcza serwis eGadki.pl