CZY KORONAWIRUS WPŁYNIE NA POLEXIT?
Ogólnoświatowa recesja jest już faktem i wiadomo, że pieniędzy i pracy na rynkach będzie coraz mniej. Unia Europejska zamknęła swoje granice, a każdy kraj walczy o przetrwanie zdrowotne i gospodarcze. Czy w obecnej sytuacji pandemia wpłynie na Polexit?
Chyba nie ma osoby, która by nie odczuła, jak duży wpływ na gospodarkę ma koronawirus. Ogólnoświatowa recesja jest już faktem i wiadomo, że pieniędzy i pracy na rynkach będzie coraz mniej. Unia Europejska zamknęła swoje granice, a każdy kraj walczy o przetrwanie zdrowotne i gospodarcze. Coraz częściej pojawia się pytanie, czy w obecnej sytuacji pandemia wpłynie na Polexit? Czy ten temat wypłynie w dobie wyborów prezydenckich w Polsce?
Mówi się, że po koronawirusie świat już nigdy nie będzie taki sam, a przynajmniej taka sama nie będzie Europa. Czy czeka nas Polexit? Czy Unia Europejska się rozpadnie? Na te pytania, których my jako Europejczycy boimy się zadać, odpowie Krzysztof Sadecki, finansista i analityk biznesowy, ekspert z wieloletnim doświadczeniem w pracy z rynkami zagranicznymi i ich uwarunkowaniami społecznymi.
Rzeczywistość rzadko zmienia się zgodnie z przewidywaniami, a jeszcze rzadziej w prosty i nie wymagający tłumaczeń sposób. Chociaż realia, w których żyjemy, zmieniają się nieustannie i każdego dnia mamy do czynienia z nowymi faktami opisującymi nasze położenie, większość procesów, jakich jesteśmy świadkami, to po prostu długofalowe skutki decyzji podjętych w przeszłości. Może się wydawać, że niektóre wydarzenia to coś na kształt zmian wywołanych „na pstryknięcie palcami”, ale to tylko pozory umiejętnie podtrzymywane przez medialnych gigantów. Takim samym złudzeniem jest idea Polexitu.
- Polska stała się krajem członkowskim Unii Europejskiej na mocy demokratycznej decyzji podjętej w referendum - przypomina Krzysztof Sadecki. Ideę wejścia do wspólnoty państw poparło wówczas ponad 75% głosujących i pomimo upływu czasu poparcie naszej obecności w Unii utrzymuje się na wysokim poziomie, jednym z najwyższych wśród europejskich państw.
Według danych z lipca 2019 roku udostępnionych przez Parlament Europejski w dziedzinie poparcia dla uczestnictwa w strukturach UE jesteśmy na piątym miejscu ze wskaźnikiem 87%, czy czym średnia unijna to 68%. Dla porównania, wskaźnik ten w przypadku Wielkiej Brytanii wynosił 60%, umiejscawiając Zjednoczone Królestwo na 25. miejscu. Różnica położeń jest więc ogromna, o czym powinien pamiętać każdy, kogo inspirowałby Brexit.
- Kolejna sprawa to głos osób decyzyjnych - wylicza Sadecki. Decyzji dotyczących przyszłości narodu i państwa nie podejmujemy bezpośrednio, ani samodzielnie, a dokonują tego nasi demokratycznie wybrani przedstawiciele. Chociaż ich arbitralność może być według niektórych sprawą mocno dyskusyjną, to powinniśmy zwrócić uwagę na to, że w duchu żadnej wypowiedzi najważniejszych polskich polityków idea Polexitu nie pojawia się nawet aluzyjnie.
Warto pamiętać, że argumenty dostarczane przez media, przedstawiane przez nie idee i problemy zbyt często nie mają oparcia w realiach, a jedynie służą podsycaniu społecznych niepokojów do poziomu przydanego zarówno samym mediom, jak i faworyzowanym przez nie stronnictwom politycznym. Większość polityków zawdzięcza swoje poparcie temu, iż mówią dokładnie to co ludzie chcą usłyszeć, co z kolei oznacza, że temat straszenia Polexitem pojawi się na pewno przed wyborami prezydenckimi, jako odpowiedź na lęk Polaków wywołany przykładem Wielkiej Brytanii.
- W sferze polityki realnej i działań formalnych temat Polexitu po prostu nie istnieje - zauważa Krzysztof Sadecki. Owszem, patrząc z dystansu moglibyśmy powiedzieć, że Polska odrobinę hałasuje, ale to zwykła walka o interesy narodowe, wymagająca niekiedy rozpychania się łokciami, co nie ma nic wspólnego z sugestiami opuszczenia Unii, tak samo jak domaganie się zreformowania Wspólnoty, która zmaga się z własną niewydolnością i biurokratycznymi paradoksami. Jeśli popatrzymy na Francję, to według badań statystycznych okazałoby się, że bardziej możliwy od Polexitu byłby Frexit, aczkolwiek moglibyśmy się od Francuzów nauczyć, jak dbać o swoje sprawy nawet kosztem łamania reguł obowiązujących w UE.
Skoro jesteśmy przy łamaniu reguł, trzeba wspomnieć o kolejnym polskim lęku chętnie podsycanym przez graczy areny politycznej. O którym? O tym, że „mogą nas z Unii wyrzucić”. - Użyję jednego ze zwrotów kultury internetowej: „nie ma takiej opcji” - śmieje się Sadecki. A mówiąc normalnie, w traktatach nie ma takiej procedury, która pozwalałaby na usunięcie z Unii państwa członkowskiego. Skoro nie można zrobić tego legalnie, nie ma też raczej możliwości zrobienia tego poza prawem, bo niby jak? Atakiem nieistniejącej europejskiej armii? Bądźmy szczerzy, ale pomysłu Polexitu nie da się na żadnej płaszczyźnie ani w żadnym wariancie traktować poważnie.
W przeprowadzonych w 2018 roku wyborach samorządowych część politycznej areny odnotowała swoiste sukcesy dzięki straszeniu wyborców wyrzuceniem Polski z Unii oraz nakreślaniu wizji Polexitu. Strategia takiej propagandy odniosła skutek głównie w dużych miastach. Bardzo prawdopodobne, że ktoś spróbuje ją wykorzystać ponownie, aczkolwiek można mieć pewność, że uwierzy w to znacznie mniejszy odsetek wyborców.
- Hipotetyczny Polexit nie jest czymś możliwym, ani na tyle poważnym by zagrozić naszemu członkostwu w Unii - konkluduje Krzysztof Sadecki. Polacy czują się Europejczykami, możemy powiedzieć że nasze paszporty mają tak jak monety dwie strony, czyli polską i europejską. Strona europejska wszystkim nam leży na sercu, zaś strona polska jest po prostu bezpieczna, ponieważ Unia nie ma prawa ingerować w wewnętrzne prawa państw członkowskich, ani ich normalizować. Nasze interesy są potencjalnie zabezpieczone, pozostaje tylko o nie dbać.
Nadesłał:
dorota5
|