Dzikie wysypiska zastępują legalne składowiska. To olbrzymie zagrożenie dla środowiska
Proces unieszkodliwiania odpadów – w dobie systematycznego wzrostu ilości wytwarzanych śmieci – wymaga kompleksowego podejścia. Tymczasem w polskim systemie z roku na rok spada liczba funkcjonujących składowisk.
Informacje dotyczące odpadów nie są optymistyczne. Jak pokazują dane Głównego Urzędu Statystycznego, Polacy produkują ich coraz więcej. Przeciętny mieszkaniec naszego kraju w 2019 r. wytworzył aż 332 kg śmieci. Problemem jest nie tylko stały trend wzrostowy, ale także skala. Jeszcze pięć lat temu na jedną osobę przypadały 283 kg odpadów (aż o 49 kg mniej).
– Najnowsze dane powinny niepokoić nas wszystkich. Śmieci przybywa, a liczba składowisk z każdym kolejnym rokiem się zmniejsza. I to w bardzo szybkim tempie. Na przestrzeni lat 2015-2019 w Polsce zamknięta została co piąta tego typu instalacja. Dodatkowo, należy pamiętać o tym, że w 2020 r. statystyki dotyczące produkcji odpadków mogą być znów rekordowe. Pandemia COVID-19 spowodowała znacznie wyższe zużycie środków ochrony osobistej i dezynfekcyjnych, wymagających unieszkodliwienia – mówi Felice Scoccimarro, prezes Amest Otwock Sp. z o.o.
Nic w przyrodzie nie ginie?
Spadek liczby legalnie funkcjonujących składowisk, działających w ramach restrykcyjnych przepisów i z poszanowaniem środowiska naturalnego, skorelowany jest z pojawianiem się kolejnych dzikich wysypisk, które zagrażają przyrodzie. Jak podaje GUS, na koniec 2019 r. działało aż 1868 tego typu obiektów. To o 261 więcej niż rok wcześniej. Porażająca jest również powierzchnia zajmowana przez nielegalne śmietniska – ponad 197 ha (stan na 31 grudnia 2019 r.). Dla porównania, jest to obszar równy około 280 boiskom do piłki nożnej.
– Ilość odpadów, które trzeba unieszkodliwić, rośnie z roku na rok. W połączeniu z coraz wyższymi opłatami za wywóz śmieci, sprawia to, że niestety niektórzy ulegają pokusie pozbycia się „za darmo” zanieczyszczeń w pobliskim lesie bądź domowym kominku. Biorąc pod uwagę statystyki, części osób nie odstraszają nawet ewentualne kary. Tymczasem trzeba pamiętać, że konsekwencje takiego działania są bardzo dotkliwe. To m.in. niebezpieczeństwo zachwiania funkcjonowania całego lokalnego ekosystemu, zagrażające wielu gatunkom roślin i zwierząt – tłumaczy Maciej Kłos z firmy doradczej BCO Poland.
Organizowanie dzikich wysypisk to także wymierne straty finansowe, które ponoszą wszyscy Polacy. Zgodnie z wyliczeniami Lasów Państwowych, każdego roku na uprzątniecie lasów wydawanych jest około 20 mln złotych.
Potrzebne kompleksowe rozwiązania
Jedną z recept na obecny stan rzeczy jest rozbudowa systemu wyspecjalizowanych spalarni, dzięki którym możliwe będzie nie tylko unieszkodliwianie odpadów, ale także odzyskiwanie energii – cieplnej bądź elektrycznej. Jednym z liderów tego procesu jest Dania, gdzie ponad połowa zebranych śmieci trafia do takich obiektów. O ich bezpieczeństwie może świadczyć fakt, że duży zakład znajduje się w samej stolicy. Spalarnia w Kopenhadze może rocznie przetworzyć nawet 400 000 ton odpadów, a sama służy również mieszkańcom jako stok narciarski.
W Polsce funkcjonuje zaledwie kilka nowoczesnych spalarni, których wydajność jest znacznie mniejsza nić chociażby wspomnianej Amager Bakke. Niedawno jednak pojawił się promyk nadziei. Podpisana została umowa na modernizację istniejącego obiektu w Warszawie. Po rozbudowie ma on unieszkodliwiać w ciągu roku ponad 300 000 ton odpadów, czyli około 30 proc. odpadów produkowanych w naszej stolicy.
Nadesłał:
p.artymowski@cecpolska.pl
|