E-podręczniki - Rewolucja chaosu. MEN zmarnuje unijne fundusze?
Ministerstwu Edukacji Narodowej chce zgarnąć ponad 6 miliardów złotych (1,5 mld euro), z unijnych funduszy na lata 2014-2020, na kontynuację tak zwanego programu Cyfrowej Szkoły. W ramach tej koncepcji resort chce wyposażać szkoły w sprzęt komputerowy i planuje stworzyć darmowe podręczniki. Pozornie brzmi to dobrze. Mówi się, ze pieniądze zainwestowane w edukacje zwracają się wielokrotnie. Patrząc jednak na dotychczasowy chaotyczny i przypadkowy sposób realizacji programu przez MEN, istnieje poważne ryzyko, że będą to kolejne zmarnowane miliardy.
MEN ogłosiło niedawno wyniki pilotażu Cyfrowej Szkoły, który przeprowadzono w 400 placówkach. Resort pochwalił się dziesiątkami tysięcy lekcji, tysiącami przeszkolonych nauczycieli, zakupionym sprzętem. Tyle oficjalna propaganda, upstrzona nic nie znaczącymi liczbami. Eksperci przyglądający się programowi twierdzą, że rzeczywistość jest dużo bardziej ponura, niż usiłują to prezentować urzędnicy. Poślizg jest widoczny na przykładzie tak zwanych „darmowych" e-podręczników, (koszt zakupu czytników po stronie rodziców), przygotowywanych przez MEN z pogwałceniem zasad wolnego rynku (Instytut Biznesu już kilka miesięcy temu wskazywał na zagrożenia związane z tym projektem, co zostało przez „liberalny" rząd zignorowane).
Pierwsze książki miały pojawić się już we wrześniu br, ale wiadomo, że zaprezentowanych zostanie zaledwie kilka lekcji.
To tylko wierzchołek góry lodowej, o którą rozbija się propaganda MEN.
Fundamentalnym błędem programu jest, jak się okazuje, zaniedbanie sprawy przygotowania nauczycieli. Już na początku roku eksperci alarmowali, ze szkolenia szwankują. Nie wiadomo nawet do czego szkoli się nauczycieli, skoro jeszcze nie ma elektronicznych podręczników! Do tej pory nie jest jeszcze jasne, jakie umiejętności powinni oni zdobyć. Wszak nie chodzi tu o kursy korzystania z komputera, ale stworzenie modelu nauczania, odpowiadającego zmieniającemu się pod wpływem cyfryzacji światu. Wbrew zapewnieniom MEN, nauczyciele przejawiają, co w tej sytuacji nie dziwi, daleko idący dystans do rekomendowanych innowacji. „Szkole trudno się pozbyć starych nawyków, a komputery na lekcji niewiele zmieniają" - tak podsumowała efekty ponad rocznego programu pilotażowego Cyfrowej Szkoły dziennikarka jednej z ogólnopolskich gazet wnikliwie śledząca postępy programu.
MEN zdaje się nie słyszeć krytyki i dalej chce kontynuować program, tym razem kosztem 1,5 mld euro. To ogrom pieniędzy wydawany na rzeczy wirtualne. Robienie byle jak, tylko dla robienia i pośpiech, sprawiają wrażenie, że nie chodzi o żadną reformę, tylko ordynarny skok na kasę. Mowa przecież o funduszach, które, gdyby nie zostały zmarnotrawione, wydane w mądry sposób mogłyby wprowadzić polską szkołę do prawdziwej cyfrowej rzeczywistości - stopniowo, skupiając się na wszystkich elementach, nauczycielach, uczniach, podręcznikach i sprzęcie. Wszystko jednak wskazuje na to, że szkołę czeka rewolucja edukacyjna podobna do rewolucji śmieciowej, której żałosną realizację właśnie obserwujemy. Doświadczenie uczy, że rewolucje, mimo że są krwawe, nie sprawdzają się. Reformy wprowadzano obecnie metodami siłowymi przez władze przypominają te realizowane przez rząd Buzka, które okazały się katastrofą. Proszę o nie robienie powtórek z historii.
Juliusz Bolek
Przewodniczący Rady Dyrektorów Instytutu Biznesu
źródło: polskatimes.pl
Nadesłał:
iwonamichalowska
|