Geniusz we mgle
Regres w polskiej kinematografii widoczny jest gołym okiem. Brak pomysłowości w kolejnych mało ambitnych nagraniach, mierzi fanów rodzimego filmu, którzy by zaspokoić swą chęć obejrzenia dobrej produkcji, zmuszeni są do odkurzenia półki z klasykami kina.
Wszechobecny zalew tandety powoduje, że z nostalgią wyczekuje się przypływu ,,nowej fali'' polskich reżyserów, scenarzystów i producentów. Szlak przeciera Wojciech Smarzowski, z którym cenieni krytycy od kilku lat wiążą spore nadzieje na przerwanie tego tragicznego impasu. Jak dotychczas twórczość Smarzowskiego broni się sama i jako nieliczny rozświetla mrok, który spowił srebrny ekran.
Po obejrzeniu ,,Domu Złego'', ,,Drogówki'', ,,Pod Mocnym Aniołem', widz szukający podobnych wrażeń, po raz kolejny natrafia na pustkę. ,,Różyczka'' Jana Kidawy-Błońskiego zapełnia ją tylko chwilowo. Co się stało z polską szkołą filmową lat 90-tych?
Świetnym przykładem, jak można zmarnotrawić potencjał jest Mikołaj Korzyński. Syn znanego kompozytora, Andrzeja Korzyńskiego, który tworzył muzykę filmową do dzieł Andrzeja Wajdy i Andrzeja Żuławskiego, a nawet stworzył postać Franka Kimono i przebój ,,Mydełko Fa''.
Jego syn, Mikołaj, również poświęcił się sztuce filmowej, jednak postanowił spróbować sił jako scenarzysta, gdzie szybko zauważono jego niezwykły talent.
Pierwszą wielką produkcją, która powstała przy jego ogromnym udziale był kultowy serial ,,13 posterunek''. Wielka popularność sprawiła, że drzwi do kariery otworzyły się ,,na oścież'' przed młodym Mikołajem. A on sam też nie zamierzał próżnować.
Apogeum kariery, niestety bardzo szybkie, przypadło młodemu Korzyńskiemu na przełomie tysiąclecia, kiedy to podjął się ścisłej współpracy z Olafem Lubaszenko.
To wtedy publiczności przedstawione zostały dwa już legendarne dzieła tego duetu: ,,Chłopaki nie płaczą'', a także ,,Poranek Kojota''.
Jednak sam dobrze rokujący scenarzysta, po zakończeniu współpracy z Olafem, nie potrafił odnaleźć dla siebie miejsca, pośród wkraczającego w nowy etap ojczystego kina i telewizji. Po niezbyt udanych produkcjach, najpierw w serialu ,,Król Przedmieścia'', a następnie w kiczowatym ,,Gulczas, a jak myślisz?" kompletnie usunął się w cień. Większość obserwatorów uważa, że z wielką szkodą dla kinomatografii.
Obecnie nieśmiało wynurza się z objęć gęstej mgły, za którą tak skutecznie się ukrył. Po trwającym 8 lat rozbracie z filmem, podpisał niedawno umowę z TVP, ale serial Baron 24 współtworzony przez niego, nie jest niestety górnolotny.
Osoba Mikołaja idealnie obrazuje dewaluacje biznesu filmowego. Należy mieć tylko nadzieje, że zarówno on, jak i inni polscy twórcy nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. Byleby to nie był jedynie bełkot.
Jeśli jesteś koneserem polskiego kina, zajrzyj tutaj:
Nadesłał:
Zubol
|