Każde dziecko potrzebuje rodziny, naszym obowiązkiem jest mu ją zapewnić
– My nie mamy praw wobec dziecka, my mamy tylko obowiązki. Naszym zadaniem jest jak najszybsze rozwiązanie problemów podopiecznych i pokazanie im, jak ważna w życiu jest systematyczność i miłość.
A wszystko po to, żeby dzieciaki mogły wrócić do rodzin, które się o nich zatroszczą – mówi Jan Mader dyrektor Centrum Placówek Opiekuńczo-Wychowawczych Dzieło Pomocy Dzieciom. Centrum jest wspomagane przez Fundację Ruperta Mayera.
Ich działalność opiera się na wychowawcach, wolontariuszach i środkach pozyskanych od firm i osób, którym los dzieci nie jest obojętny. Podstawą finansowania jest umowa zawarta między Prezydentem Miasta Krakowa a Przełożonym Prowincji Południowej Towarzystwa Jezusowego w Krakowie. Plany uzależniają od potrzeb najmłodszych, a mają ich pod opieką 40. Chociaż codziennie stawiają czoła nowym wyzwaniom, każde dziecko traktują wyjątkowo i indywidualnie. To chyba dzięki tej niezwykłej atmosferze panującej w placówkach Fundacji Mayera, większość podopiecznych trafia tam ponownie, po latach, jako wolontariusze.
– Wszystko zaczęło się 35 lat temu się od spontanicznej i bezinteresownej akcji grupy studentów z krakowskich uczelni oraz kleryków jezuickich, którzy ofiarując serce i czas, podjęli inicjatywę niesienia pomocy wychowankom z państwowych domów dziecka. Jezuita prof. o. Ludwik Piechnik zdobył środki na zakup wolnego gospodarstwa w Żmiącej k. Limanowej gdzie dzieci spędziły pierwsze wakacje – wspomina Jan Mader.
Obecnie Fundacja Dzieło Pomocy Dzieciom prowadzi dwa ośrodki. Jeden przy ulicy Rajskiej w Krakowie, drugi właśnie w Żmiącej na 10 hektarowym gospodarstwie. – Ta placówka działa dla naszych podopiecznych jak sanatorium. To kilka pięknych, bardzo dobrze wyposażonych budynków. Dzieciaki przychodzą do nas zaniedbane, z bagażem wielu negatywnych doświadczeń zafundowanych im przez dorosłych. Po półrocznym, rocznym pobycie w Żmiącej, bardzo polepsza się ich psychofizyczna kondycja. Wszystko dzięki dobremu odżywianiu, świeżemu powietrzu, relaksowi – opowiada Mader.
Ale nie tylko pozytywna energia ośrodka w Żmiącej pozwala podopiecznym fundacji stanąć na nogi. Wykwalifikowani wychowawcy i przeszkoleni wolontariusze traktują każde dziecko wyjątkowo, myśląc przede wszystkim o indywidualnych potrzebach swoich podopiecznych. Dyrekcja placówki stoi na stanowisku, że każdy wolontariusz może zajmować się tylko jednym dzieckiem. Dlaczego? Dzięki takiemu systemowi podopieczny dobrze zna swojego opiekuna, wie, że on jest tylko dla niego i zawsze może na niego liczyć. – Dzieci kierowane są do nas decyzją sądu. Każda sytuacja pociechy jest inna, nieporównywalna z losem innego dziecka. Naszym zadaniem jest jak najszybsze rozwiązanie problemów dziecka i pokazanie mu, jak ważna w życiu jest systematyczność i miłość. My się takim dzieckiem musimy przede wszystkim zaopiekować. Kładziemy nacisk na zdrowie, naukę i sport. Każdy dzieciak musi rozwijać się intelektualnie i fizycznie. Ponadto pokazujemy mu nowy model życia. Podopieczny widzi, że wszyscy rano zaczynają pracę i czerpie z nich przykład, sam zaczyna się uczyć. Rozmawiamy z nim i przekonujemy, że postawa roszczeniowa - wszystko mi się należy i ja nie musze nic - jest zła. Pokazujemy dziecku codzienne, normalne życie i tłumaczymy jak radzić sobie z niepowodzeniami. Poza tym, cały czas chodzi o to, żeby dziecko miało kontakt nie tylko z grupą wychowawców, ale także z indywidualnym - odpowiednio przygotowanym przez nas wolontariuszem oraz z jak największym kręgiem społeczeństwa. Osobą najbardziej zaangażowaną w organizację wakacji dla dzieci i pracę z wolontariuszami jest moja żona, Katarzyna – dodaje Mader.
Jednak socjalizacja na dużą skalę nie byłaby możliwa bez udziału ludzi dobrej woli. – Różne osoby są zaangażowane w pomoc. Od posłów, przez rektorów uczelni, po instytucje. Na przykład pracownicy Motoroli Solutions odwiedzali nas w Żmiącej, pokazali podopiecznym różne doświadczenia. Następnie zaprosili ich do swojej siedziby w Krakowie i uczyli ich obsługi m.in. komputerów. Ponadto zabrali dzieciaki do parku rozrywki Energylandia w Zatorze. Wzięli je także na ściankę wspinaczkową. To bardzo ważne, bo dzięki temu dzieci mają kontakt z różnymi ludźmi, wkomponowują się w różne środowiska. Wspiera nas także firma Novmar, bez której nie bylibyśmy w stanie wyremontować podjazdu przed ośrodkiem w Żmiącej. Ponadto, pomoc otrzymujemy zawsze od grupy przyjaciół z miasta Dachau, od stowarzyszenia prowadzonego przez państwa Hechendorferów, od władz i studentów Akademii Górniczo-Hutniczej, Rotary Club Kraków i od wielu, wielu innych partnerów – kończy wymieniać dyrektor placówki.
W Fundacji Ruperta Mayera równolegle do troski o sprawy materialne dzieci, bardzo ważne miejsce zajmuje troska o życie religijne podopiecznych. Najważniejszym pozostaje jednak fakt, że wszyscy pracownicy i sponsorzy fundacji dostrzegli sens, potrzebę, a nawet konieczności zaangażowania się w okazywanie dzieciom dobrego serca.
Nadesłał:
Grupa_Adweb
|