KOBIETA, JĘZYKI I POLITYKA
Uważa się, że bywanie na salonach, zwłaszcza zagranicznych, powinno iść w parze z językową biegłością. Tymczasem nie zawsze tak jest. Pod koniec minionego roku głośno było o nowojorskiej wpadce Ewy Minge.
Uważa się, że bywanie na salonach, zwłaszcza zagranicznych, powinno iść w parze z językową biegłością. Tymczasem nie zawsze tak jest. Pod koniec minionego roku głośno było o nowojorskiej wpadce Ewy Minge. Ta znana projektantka mody swoim łamanym angielskim próbowała udzielić wywiadu amerykańskiemu dziennikarzowi, co wypadło niezdarnie i komicznie. Bohaterka sama zawstydziła się swojej niewiedzy i ambitnie zapowiedziała, że szybko nadrobi językowe braki.
Taka samokrytyczna postawa mogłaby być wzorem również dla naszych polityków. Niestety, jak dotąd mało który z nich radzi sobie bez tłumacza, a większość nawet nie próbuje rozmawiać w obcych językach. Jeśli zaś już się odważą, muszą się liczyć z surowymi ocenami. Tak było po konferencji prasowej Romana Giertycha, ówczesnego ministra edukacji, który czytał wtedy co prawda po angielsku, ale z nieporadnym, bardzo szkolnym akcentem. Czy powinniśmy się wstydzić przed światem?
Niekoniecznie. W całej Unii Europejskiej używa się aż 23 urzędowych języków. Weryfikacja tekstów daje pracę dla półtora tysiąca tłumaczy, co stanowi aż jedną trzecią wszystkich pracowników Parlamentu Europejskiego. Również jedną trzecią całego budżetu wyniosły koszty tych tłumaczeń – w samym 2008 roku pochłonęły one prawie pół miliarda euro, a tylko tłumacze pisemni przełożyli ponad milion stron druku. Jak widać, obsługa współczesnej wieży Babel to ogromna i bardzo kosztowna inwestycja.
No dobrze, ale czy to znaczy, że możemy z czystym sumieniem spocząć na laurach? Wymagania pracodawców są dużo surowsze niż wyborców wobec polityków. Na większości liczących się stanowisk jako wymóg konieczny oczekuje się dobrej znajomości języka. A właściwie – języków, bo angielski często traktowany jest jak „drugi po polskim”. Trzeba więc mocno wytężać umysł, żeby nadążać za oczekiwaniami rynku pracy.
Właśnie – umysł. Zanim uznamy, że coraz trudniej sprostać rzeczywistości i jej wysokim wymaganiom, zastanówmy się, jak najlepiej wykorzystać swój mózg. Czy stwarza on możliwości, które mogą ułatwić nam życie? Odpowiedź brzmi: tak. Mózg kryje przed nami jeszcze sporo tajemnic, ale kilka z nich udało się już odkryć i wykorzystać. Na przykład do efektywnej i szybkiej nauki języków obcych. Używa się do tego nowatorskiego systemu SITA, który pozwala skutecznie się uczyć bez konieczności wracania do szkolnych ławek. Wszystko dzięki „podwyższonym obrotom” synchronicznie pracujących półkul mózgowych i starannie zaprojektowanym lekcjom, maksymalnie wykorzystującym tę zwiększoną chłonność umysłu.
SITA to kompletny zestaw do nauki języków. Specjalne okulary z czujnikiem oddechu, nagrania lekcji, podręczniki, kontrolowany stan skupienia i w rezultacie – językowy sukces. Udowodniono, że nauka za pomocą systemu SITA daje wielokrotnie szybsze efekty niż standardowe kursy. System SITA wyraźnie rozdziela fazę zapamiętywania obcojęzycznych słów i zwrotów od etapu ich używania, a przyswajanie wiedzy jest dzięki stanowi relaksu nie tylko wyjątkowo skuteczne, ale i przyjemne.
Były szef niemieckiego MSZ, Hans-Dietrich Genscher, zapytany, dlaczego nie potrafi swobodnie porozumiewać się po angielsku, wyznał z rozbrajającą szczerością: „Mój stosunek do angielskiego jest taki sam jak do mojej żony – kocham, ale nie mogę opanować”. Jak skutecznie radzić sobie z kobietami, nie udało się dotąd dociec nawet wielkim filozofom, natomiast na problem z językiem obcym, panie ministrze, jest już sposób: SITA. Teraz każdy może się o tym przekonać.
Anna Kowalska
Nadesłał:
StartBull
|