Marcin Nowak: Droga Milika przekroczyła wszelkie oczekiwania


Marcin Nowak: Droga Milika przekroczyła wszelkie oczekiwania
2016-11-24
- Zaczęło się wokół niego kręcić wielu menedżerów. Kluby swoją drogą też, (...) bo wystarczy wymienić Lecha Poznań czy Legię Warszawa - początki kariery Arkadiusza Milika wspomina Marcin Nowak, kierownik Rozwoju Katowice.

Reprezentant Polski, gwiazda Napoli, rewelacja początku sezonu Serie A. Nic nie działa lepiej na wyobraźnie niż historia talentu Arka Milika...

Marcin Nowak: Dokładnie. Sławek Mogilan - jego pierwszy trener, opiekował się nim, pomagał mu i zabierał na mecze pierwszej drużyny, dawno, dawno temu. Takie wyjazdy były dla niego zawsze największą frajdą, bo w przerwie mógł postrzelać rezerwowemu bramkarzowi i tutaj tak naprawdę ta historia się zaczyna. Wszyscy z zawodników go kojarzyli, został maskotką klubu. Nie mieliśmy wtedy rozwiniętych tylu roczników. Brakowało np. grupy naborowej od 4-5 lat, więc codziennie musiał siłą rzeczy mierzyć się z nawet o 3 lata starszymi zawodnikami. Oni byli z rocznika 91, a Arek z 94.

To chyba najdobitniej oddaje skalę talentu na tle pozostałych dzieciaków.

Sam fakt, że trener zabierał go na mecze pierwszej drużyny, żeby od początku przyglądał się wszystkiemu z bliska, najdobitniej świadczy o jego niestandardowych umiejętnościach. Jeżeli chodzi o same treningi w juniorach - z biegiem czasu trafił do rocznika 92, a potem wreszcie do 94, ze swoimi rówieśnikami. Podkreślę, że była tam naprawdę fajna grupa rodziców. Trener Mogilan to organizował, wspólnymi siłami to finansowali. Nie ma co ukrywać - jesteśmy biednym klubem, ale jeździliśmy także na turnieje zagraniczne skąd przywoziliśmy dużo trofeów. Indywidualne nagrody również, zawodnikami imprezy na zmianę zostawali albo Arek Milik albo Wojtek Król. Mieli wtedy po 14, 15 lat. Arek dość szybko rozwinął się fizycznie i zrobił się wokół niego szum na Śląsku. Każdy w regionie wiedział, kim jest. Naturalnie wśród trenerów grup młodzieżowych. Grywał ze starszymi rocznikami i był powoływany do reprezentacji młodzieżowej. Więcej grał niż trenował, co akurat w tym wieku nie jest aż tak istotne. Trzeba przywiązywać uwagę do wyszkolenia, ale... on miał napięty grafik.

Napięty grafik musieli też mieć skauci, którzy z coraz większą ochotą przyjeżdżali do Katowic...

Zaczęło się wokół niego kręcić wielu menedżerów. Kluby swoją drogą też, ale już nie tylko z regionu, bo wystarczy wymienić Lecha Poznań czy Legię Warszawa. Chłopak miał mega potencjał, ale... nikt w Rozwoju nie spodziewał się, że to będzie coś tych rozmiarów. Zdawaliśmy sobie sprawę z potencjału na ekstraklasę, ale jego droga przekroczyła wszelkie oczekiwania. Nikt nie odważył się nawet aż tak wybiegać w przyszłość. Sam Arek przed transferem zastanawiał się jak to będzie - Napoli to w końcu bardzo duży klub. A widzieliśmy, jakie miał wejście...

Jeżeli jest się porównywanym do zawodnika, który zmienił latem klub za 90 milionów euro, bo mowa o Gonzalo Higuainie, to dochodzi wręcz do pewnego szaleństwa.

A paradoksalnie kibice w Zabrzu na początku nie byli mu zbyt przychylni, delikatnie mówiąc. Ale trener Adam Nawałka nic sobie z tego nie robił. Nie reagował na krytykę po jego pierwszych momentach i nadeszło wreszcie przełamanie. Górnik grał z Koroną Kielce, dostał karnego w pierwszej połowie, a nastoletni Arek złapał za piłkę. Nietypowa sprawa, ale trafił do siatki i miał gola w ekstraklasie. Później dołożył jeszcze jedno trafienie z gry i skończyło się na 2:0. 18-latek, który nabierał rozpędu... Resztę historii znamy. Warto sobie powiedzieć, że on swój los zawdzięcza przede wszystkim samemu sobie. Miał bardzo trudny start, jeżeli spojrzymy na sytuację życiowo-rodzinną. Zahartowało to jego charakter. Sławek Mogilan był i przyjacielem, i ojcem. Sportowo pomógł też później niezwykle Adam Nawałka, zagwarantował mu rozwój. Najpierw w klubie, potem doszło do podobnego manewru w reprezentacji. Był bardzo konsekwentny w kwestii swojego zaufania do niego, a ten wreszcie odpłacił się bramkami i asystami w trakcie poprzednich eliminacji do Euro 2016.

O ile reprezentacja przynosiła mu szczęście, tak przyszedł jeden z najtrudniejszych momentów w życiu - nowe otoczenie i nagle przerwanie doskonałej passy, choć w Italii od początku podkreślają, że ma kapitalne podejście do rehabilitacji.

Łatwo nazwać kogoś profesjonalistą, ale każdy wie, że ludzie miewają chwile słabości. To widać na przykładzie młodych graczy. Przychodzi weekend i coś się automatycznie luzuje. Wiadomo, że składa się na to wiele rzeczy - przede wszystkim sam wiek, nie oszukujmy się. Arek dla odmiany wykazywał się wielkim uporem. Sam sobie narzucał dyscyplinę, dążył do celu i wyznaczał nowe cele. Chciał coraz więcej i więcej, bo ma taki charakter, tak był kształtowany, aby miał ciągle ochotę na więcej.

Włoskie media liczą na cud pod Wezuwiuszem. Z tego względu, że Milika operował profesor Mariani. Ten sam człowiek postawił na nogi już w tym roku, też po zerwaniu więzadeł, Mattię Perina, bramkarza Genoi. Dzień po operacji wszystkie publikacje prasowe mówiły o półrocznej przerwie, tymczasem po trzech miesiącach piłkarz był zdrów jak ryba.

Jestem przekonany, że poświęci każdą chwilę, żeby wrócić na boisko jak najszybciej. Z drugiej strony - medycyna się rozwija, ale powinno zachowywać się pewną ostrożność, bo organizm ciężko oszukać. Pewnych rzeczy nie ma sensu przyśpieszać na siłę. Wiem, że kibicuje mu wielu ludzi, ale nie zapominajmy, że to młody zawodnik, on jeszcze ten czas nadrobi. Lepiej, żeby pauzował kilka miesięcy i wrócił w pełni zdrowy niż odrobinę za wcześnie. Lepiej stracić dwa tygodnie niż wskoczyć do składu o dzień za wcześnie. To nikogo już nie zbawi. Ani klubu, ani reprezentacji. Na meczu z Armenią pojawił się zresztą transparent przywieziony przez naszych kibiców. To było spontaniczne, szybko poszło do szycia, bo i tak wybieraliśmy się na ten mecz. Młodzi zawodnicy Rozwoju oglądają się na niego i ściskają kciuki, to naturalne.

Jego życie brzmi surrealistycznie. Jak scenariusz filmu "Gol". Tyle, że to na szklanym ekranie wyglądałoby kiczowato, jak coś naciąganego... A tu mówimy o samych faktach.

Jestem przekonany, że książka lub film na jego temat wyglądałoby na coś podkoloryzowanego, a tak się w końcu złożyło... Dla nas to kapitalne story. To pozwala szkolić i wychowywać chłopaków. Kiedy coś tłumaczymy, to możemy sięgnąć po pierwszy z brzegu przykład w naszym zespole. Po ten najlepszy przykład. Trener Mogilan potrafił nawet pokazać dzieciakom w niektórych sytuacjach, jak na ich miejscu zachowywał się Milik.

Nie miał nigdy kłopotów z szybko rosnącą popularnością?

Po jednym z meczów w Górniku, Adam Nawałka zauważył, że Arek ma żel na włosach. Chciał być jak każdy inny młody zawodnik! Ledwie pojawił się w składzie i już. Ale wtedy trener kazał mu go zmyć. Historie razem wspominają z uśmiechem, bo trener pokazywał mu pewne rzeczy jak ojciec. Dla innych to o tyle dobra wiadomość, że można być wysokim, niskim oraz dysponować różnymi predyspozycjami, ale wciąż można zajść daleko. Rozmawiam o tym z chłopakami, ale nie dziwię się też, że tylu odpada ich w młodym wieku. Spójrzmy na prostą rzecz. Nawet przy przejściu z wieku juniora w seniora. Ktoś dostaje niebotyczne pieniądze jak na ten etap życia, stać go na wszystko i lekko zaczyna odbijać. Chłopcy się zatracają. A trzeba być rzetelnym, pracowitym i uczciwym wobec siebie. Nie można patrzeć w trakcie zajęć na trenera, czy ten kontroluje cię wzrokiem, co pozwalałoby odpuścić jakieś ćwiczenie. A takie rzeczy się słyszy.

Dziś najmłodsi kopiący piłkę nie muszą oglądać się na zagraniczne gwiazdy. Chcą być jak Milik, a może im to umożliwić w dużej mierze choćby udział w Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku", w którym Arek też grał.

Zauważyliśmy, że reakcja po Euro 2016 na futbol w Polsce jest bardzo, bardzo pozytywna. Nabory są ogromne, rekordowe, największe w historii klubów. To zasługa reprezentacji. Turniej taki jak „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku" to szansa dla dziewcząt i chłopców na pokazanie swojego talentu. Zaprezentujesz się z dobrej strony i później możesz trafić np. do reprezentacji młodzieżowej, a kiedyś tak jak Arek do tej dorosłej. Przy okazji dzieci rywalizują o nagrody, i grę w finale na Stadionie Narodowym co też jest dużą frajdą. Arek uczestniczył w tej imprezie, strzelał bramki i dziś robi dokładnie to samo. Tyle, że w seniorskiej reprezentacji Polski.

Pomimo turbulencji na starcie w Górniku, jest jednak pewna powtarzalność, jeżeli chodzi o jego start w nowych warunkach.

Szybka aklimatyzacja jest dla niego dość charakterystyczna. Potrafi dość szybko odnaleźć się w nowych warunkach, zdobywając bramkę, co dodaje komfortu. U nas było tak samo, w debiucie w seniorach też trafił do siatki. W Napoli uczynił podobnie w Serie A.

Jaka jest najlepsza rada dla dzieci, które chciałby pójść w jego ślady?

Przede wszystkim on zostawał wielokrotnie samemu po treningach. Nie może być tak, że ktoś uznaje, że idzie na studia, pojawia się na wykładach i dochodzi do wniosku, że to wystarczy. W domu trzeba przysiąść, pouczyć się, bo inaczej nigdy się nie zostanie orłem. Trening stanowi bazę, dlatego dążymy do indywidualizacji zajęć. Arek ma doskonałą lewą nogę i widać, że schodzi do niej. Tyle, że cały czas pracuje teraz nad tym, żeby wyćwiczyć też prawą. Stanowi wzór do pracy, nie ma w tym przesady. Popatrzmy zresztą, jak trudno jest być regularnym w życiu codziennym. Ktoś chce np. chodzić na siłownię. Wszystko fajnie przez pierwszy, drugi, trzeci dzień. Po miesiącu nagle zaczyna się to nudzić. Wiadomo, każdy ma momenty słabości. Sławek Mogilan opowiadał, że kiedy Arek na początku w Górniku miał pod górkę, potrafił wracać do domu ze łzami w oczach, bo wiadomo, jaką mamy publiczność w Polsce. Każdy jest tylko człowiekiem, więc musi też nauczyć się reagować na pewne rzeczy, przyzwyczaić się. On po kontuzji wróci szybciej nawet pod kątem psychicznym niż fizycznym na boisko, bo jest stworzony do sukcesów.

Nadesłał:

mb_

Wasze komentarze (0):


Twój podpis:
System komentarzy dostarcza serwis eGadki.pl