O przyszłości PKL: w jedności siła!


2012-05-22
Podczas gdy w Polsce nadal można usłyszeć głosy przeciwko prywatyzacji Polskich Kolei Linowych, w pierwszy weekend maja w Szczyrbskim Jeziorze (Strbskie Pleso) na Słowacji odbyło się spotkanie prezydentów Grupy Wyszechradzkiej, gdzie dyskutowano między innymi na temat rozwoju turystycznego.

W skład grupy wchodzą Polska, Czechy, Węgry i Słowacja. Z tego ostatniego kraju pochodzi firma Tatry Mountain Resorts, która wraz z konsorcjum czterech gmin, Czernichów, Krynica – Zdrój, Szczawnica i Zawoja, chce sprywatyzować PKL. Przypominamy, że Słowacy są właścicielem największych ośrodków narciarskich na Słowacji w Jasna Chopok i Tatrach Wysokich. Do konsorcjum nie przystąpiło Zakopane, które wybrało inną drogę i poprzez emisję obligacji chce zakupić PKL.

W tym samym czasie, kiedy na Słowacji trwały obrady prezydenta Bronisława Komorowskiego z prezydentem Czech - Vaclavem Klausem, z prezydentem Słowacji – Ivanem Gaszparoviciem i  z ambasadorem Węgier –Csabą Baloghiem, w Zakopanem odbyła się dyskusja zorganizowana przez Rafała Sonika z NaszKasprowy.pl. Uczestniczyły w niej  strony zainteresowane przyszłością PKL. Na spotkaniu obecni byli m.in. burmistrz Zakopanego, Janusz Majcher, przedstawiciele TMR, Tatrzańskiego Parku Narodowego, Towarzystwa Przyjaciół Rozwoju Narciarstwa i Przyrody, Stowarzyszenia Instruktorów i Trenerów Narciarstwa, Federacji Ochrony Podhala oraz Tatry SkiLobbing.

O tym, że prywatyzacja jest konieczna, mówiła już Rada Nadzorcza PKP, a więc właściciel PKL. Głównym celem nie jest zaś chęć pozyskania kapitału, ale przede wszystkim znalezienie inwestora, przy którym Polskie Koleje Linowe mogłyby zostać zmodernizowane i zapewniono by im dalszy rozwój. Problem polega  na tym, że niektóre środowiska upierają się przy opinii, iż takim inwestorem powinna zostać firma z polskim kapitałem lub samorządy. Józefa Chromik z Federacji Ochrony Podhala swoją argumentację opiera wręcz na haśle – Kasprowy jeden mamy i nikomu go nie oddamy. Natomiast Bożena Gąsienica Byrcyn z tej samej organizacji domaga się włączenia obiektów PKL w Zakopanem w struktury Tatrzańskiego Parku Narodowego. Takie rozwiązanie wydaje się jednak najmniej prawdopodobne, gdyż PKP nie zamierza z nikim dzielić swojego majątku.  Zwłaszcza że, jak pokazuje przykład ośrodków w Szczyrku lub Korbielów-Pilsko, pojedyncze obiekty mogą mieć problemy z dalszym rozwojem i bieżącą rentownością.

Próżno szukać też prywatnego inwestora z Polski. Być może dlatego, iż panuje opinia, że nawet jeśli ktoś chciałby zainwestować w polskich Tatrach, to skutecznie zostanie zablokowany przez TPN. To odstrasza potencjalnie zainteresowane tym tematem podmioty. Tymczasem przedstawiciele parku narodowego wyraźnie podkreślili, że nie sprzeciwiają się inwestycjom. Trudno jest im odnosić się do całej sprawy, skoro w ciągu jedenastu ostatnich lat nie wpłynął do nich choćby jeden wniosek inwestycyjny. To niepokojące. Szczególnie, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, jak bardzo konieczne są remonty i zapewnienie nowych homologacji dla zakopiańskich kolejek. Bez tego może się okazać, iż wkrótce w ogóle nie będzie można korzystać z już istniejącej infrastruktury.

Rzecz w tym, że cała dyskusja toczyła się wokół Kasprowego Wierchu, a Polskie Koleje Linowe to nie tylko wyciągi w Zakopanem. To także obiekty na Górze Żar, Górze Parkowej, Palenicy oraz na Mosornym Groniu. Niektórzy do sprawy podchodzą bez wizji i planów rozwoju ruchu turystycznego we wszystkich górach w Polsce i w regionie. Na z tym z kolei niewątpliwie zależy prezydentom z Grupy Wyszechradzkiej. W opinii jednego z inwestorów z Bukowiny Tatrzańskiej, Piotra Wawrzeckiego, problemem jest właśnie słabość lokalnej społeczności i kłótnie pomiędzy różnymi środowiskami. Podczas debaty Wawrzecki przytoczył  tezę o  agonii Zakopanego. Oprócz skoków narciarskich, nie ma tam naprawdę liczących się międzynarodowych zawodów sportowych. Coraz mniej przyjeżdża też tam narciarzy-amatorów, ale trudno się temu dziwić, skoro dużym problemem jest chociażby dojazd na stoki. W tej sytuacji nic dziwnego, że Zakopane, choć nadal uznawane jest za zimową stolicę Polski, traci na rzecz innych. Przykładem jest Szklarska Poręba, która po organizacyjnym sukcesie tegorocznego Pucharu Świata w biegach narciarskich chce wspólnie z czeskim Harrachovem stanąć w szranki po tytuł organizatora mistrzostw świata w narciarstwie klasycznym właśnie z… Zakopanem. Na pewno nie jest bez szans. Jeśli nasze góry chcą gościć takie imprezy, to zmiany i rozwój są konieczne.W skład grupy wchodzą Polska, Czechy, Węgry i Słowacja. Z tego ostatniego kraju pochodzi firma Tatry Mountain Resorts, która wraz z konsorcjum czterech gmin, Czernichów, Krynica - Zdrój, Szczawnica i Zawoja, chce sprywatyzować PKL. Przypominamy, że Słowacy są właścicielem największych ośrodków narciarskich na Słowacji w Jasna Chopok i Tatrach Wysokich. Do konsorcjum nie przystąpiło Zakopane, które wybrało inną drogę i poprzez emisję obligacji chce zakupić PKL.

W tym samym czasie, kiedy na Słowacji trwały obrady prezydenta Bronisława Komorowskiego z prezydentem Czech - Vaclavem Klausem, z prezydentem Słowacji - Ivanem Gaszparoviciem i  z ambasadorem Węgier -Csabą Baloghiem, w Zakopanem odbyła się dyskusja zorganizowana przez Rafała Sonika z NaszKasprowy.pl. Uczestniczyły w niej  strony zainteresowane przyszłością PKL. Na spotkaniu obecni byli m.in. burmistrz Zakopanego, Janusz Majcher, przedstawiciele TMR, Tatrzańskiego Parku Narodowego, Towarzystwa Przyjaciół Rozwoju Narciarstwa i Przyrody, Stowarzyszenia Instruktorów i Trenerów Narciarstwa, Federacji Ochrony Podhala oraz Tatry SkiLobbing.

O tym, że prywatyzacja jest konieczna, mówiła już Rada Nadzorcza PKP, a więc właściciel PKL. Głównym celem nie jest zaś chęć pozyskania kapitału, ale przede wszystkim znalezienie inwestora, przy którym Polskie Koleje Linowe mogłyby zostać zmodernizowane i zapewniono by im dalszy rozwój. Problem polega  na tym, że niektóre środowiska upierają się przy opinii, iż takim inwestorem powinna zostać firma z polskim kapitałem lub samorządy. Józefa Chromik z Federacji Ochrony Podhala swoją argumentację opiera wręcz na haśle - Kasprowy jeden mamy i nikomu go nie oddamy. Natomiast Bożena Gąsienica Byrcyn z tej samej organizacji domaga się włączenia obiektów PKL w Zakopanem w struktury Tatrzańskiego Parku Narodowego. Takie rozwiązanie wydaje się jednak najmniej prawdopodobne, gdyż PKP nie zamierza z nikim dzielić swojego majątku.  Zwłaszcza że, jak pokazuje przykład ośrodków w Szczyrku lub Korbielów-Pilsko, pojedyncze obiekty mogą mieć problemy z dalszym rozwojem i bieżącą rentownością.

Próżno szukać też prywatnego inwestora z Polski. Być może dlatego, iż panuje opinia, że nawet jeśli ktoś chciałby zainwestować w polskich Tatrach, to skutecznie zostanie zablokowany przez TPN. To odstrasza potencjalnie zainteresowane tym tematem podmioty. Tymczasem przedstawiciele parku narodowego wyraźnie podkreślili, że nie sprzeciwiają się inwestycjom. Trudno jest im odnosić się do całej sprawy, skoro w ciągu jedenastu ostatnich lat nie wpłynął do nich choćby jeden wniosek inwestycyjny. To niepokojące. Szczególnie, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, jak bardzo konieczne są remonty i zapewnienie nowych homologacji dla zakopiańskich kolejek. Bez tego może się okazać, iż wkrótce w ogóle nie będzie można korzystać z już istniejącej infrastruktury.

Rzecz w tym, że cała dyskusja toczyła się wokół Kasprowego Wierchu, a Polskie Koleje Linowe to nie tylko wyciągi w Zakopanem. To także obiekty na Górze Żar, Górze Parkowej, Palenicy oraz na Mosornym Groniu. Niektórzy do sprawy podchodzą bez wizji i planów rozwoju ruchu turystycznego we wszystkich górach w Polsce i w regionie. Na z tym z kolei niewątpliwie zależy prezydentom z Grupy Wyszechradzkiej. W opinii jednego z inwestorów z Bukowiny Tatrzańskiej, Piotra Wawrzeckiego, problemem jest właśnie słabość lokalnej społeczności i kłótnie pomiędzy różnymi środowiskami. Podczas debaty Wawrzecki przytoczył  tezę o  agonii Zakopanego. Oprócz skoków narciarskich, nie ma tam naprawdę liczących się międzynarodowych zawodów sportowych. Coraz mniej przyjeżdża też tam narciarzy-amatorów, ale trudno się temu dziwić, skoro dużym problemem jest chociażby dojazd na stoki. W tej sytuacji nic dziwnego, że Zakopane, choć nadal uznawane jest za zimową stolicę Polski, traci na rzecz innych. Przykładem jest Szklarska Poręba, która po organizacyjnym sukcesie tegorocznego Pucharu Świata w biegach narciarskich chce wspólnie z czeskim Harrachovem stanąć w szranki po tytuł organizatora mistrzostw świata w narciarstwie klasycznym właśnie z... Zakopanem. Na pewno nie jest bez szans. Jeśli nasze góry chcą gościć takie imprezy, to zmiany i rozwój są konieczne.    

Nadesłał:

emiesz

Wasze komentarze (0):


Twój podpis:
System komentarzy dostarcza serwis eGadki.pl