Triathlonem przez życie
Przez 5 lat wstawała o 5.00 rano, aby zdążyć na treningi. Odmawiała sobie wielu przyjemności. Całkowicie poświęciła się triathlonowi. Aktualnie Trzykrotna Mistrzyni Polski w triathlonie długim przebywa na zgrupowaniu w Lanzarote, tam intensywnie trenuje przed sezonem.
Ewa Bugdoł, 26-letnia mieszkanka Rud koła Raciborza swoją przygodę ze sportem rozpoczęła od pływania. Już w szkole podstawowej odnosiła pierwsze sukcesy na skalę kraju. Jej specjalnością był styl motylkowy, w którym zdobyła kilkadziesiąt medali. – Gdy skończyłam 15 lat, przeniosłam się do Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Oświęcimiu, aby trenować pływanie pod okiem najlepszych specjalistów. Niestety, długo nie pochodziłam do tej szkoły, bo rok później nabawiłam się kontuzji barku i na jakiś czas musiałam zrezygnować z treningów. Mało tego, lekarz powiedział mi, że uraz może powracać, więc musiałam podjąć jakaś decyzję – opowiada Ewa Bugdoł, trzykrotna Mistrzyni Polski w triathlonie długim.
Długie leczenie, rehabilitacja, a do tego często powracający ból barku, sprawiły, że pływanie nie przynosiło już Ewie tyle radości i satysfakcji co kiedyś. Ale definitywnie nie chciała zrezygnować z uprawiania sportu, bo za bardzo go lubiła. - Mama podsunęła mi pomysł, abym spróbowała swoich sił w triathlonie. Stwierdziła, że dam radę, bo przecież dobrze biegam. W końcu wygrywałam wszystkie zawody szkolne, a jak dorzuci się do tego rower to może być ciekawie... i tak się zaczęła moja przygoda z triathlonem - wspomina Ewa Bugdoł.
W 2003 roku rodzice zapisali Ewę do klubu (już nieistniejącego) „Olimpijczyk Rydułtowy”, gdzie rozpoczęła treningi triathlonowe i to od razu odnosiła sukcesy. W tym roku mija 10 lat od pierwszego treningu triathlonowego Ewy. Jednak największe trofea zdobyła w ubiegłym roku. Ewa była trzecia w zmaganiach o Puchar Świata w Chinach oraz w zawodach Ironman 70.3 w austriackim Salzburgu. Ponadto na Mistrzostwach Świata w Hiszpanii zajęła szóste miejsce, a w klasyfikacji ogólnej Pucharu Świata uplasowała się na trzeciej pozycji.
- Kiedy staję na podium to wiem, że moja praca nie idzie na marne, ale zazwyczaj czuję niedosyt i staram się wyciągnąć z każdego startu cenną naukę i doświadczenie. Następnie pracuję nad swoimi słabymi stronami, żeby kolejny start wyszedł jeszcze lepiej- zapewnia triathlonistka.
W tym roku Ewę czeka wiele zawodów, w których będzie miała okazję poprawić ubiegłoroczne wyniki. Obecnie zawodniczka przebywa na zgrupowaniu w Lanzarote na Wyspach Kanaryjskich, gdzie szlifuje formę przed zawodami. Następnie leci na kolejne zgrupowanie do Hiszpanii. Z początkiem marca zaś Ewa będzie w USA, gdzie oprócz treningów weźmie udział w zawodach.
Kolejne cztery miesiące będą równie pracowite. Ewa Bugdoł zawalczy m.in. o Mistrzostwo Europy w Barcelonie, o Mistrzostwo Świata we Francji czy zawodach Ironman 70.3 w Berlinie, Austrii i Frankfurcie.
Sukcesy jakie osiągnęła Ewa zawdzięcza swojej ciężkiej pracy, ale także rodzicom. - Rodzina bardzo mnie wspiera w tym co robię. Gdyby nie rodzice, to nie byłoby mowy o sporcie. Zawozili mnie na basen 2 razy dziennie do Radlina (100km), żebym mogła trenować pod okiem najlepszych trenerów. Tak było przez 5 lat...pobudka o godzinie piątej, aby dojechać na szóstą. Każde spóźnienie groziło u trenera karą w postaci dodatkowych ćwiczeń. Dlatego przez te lata nauczyłam się pracowitości, systematyczności i woli walki- mówi zawodniczka.
Obecnie triathlon to dla Ewy Bugdoł priorytet. Treningi zajmują jej cały dzień. Dla triathlonu zrezygnowała z pracy w Straży Miejskiej w Gliwicach, a nawet drobnych kobiecych przyjemności. Ma bardzo mało wolnego czasu, ale jak tylko znajdzie chwilę chwyta za ciekawą książkę przygodową, albo literaturę sportową. Chętnie chodzi po górach i lubi uczyć się języków obcych. Do perfekcji opanowała angielski, teraz intensywnie uczy się niemieckiego i hiszpańskiego. Jej największym marzeniem jest start w Ironman na Hawajach oraz w Olimpiadzie.
Nadesłał:
Adventure Media
|