Ubezpieczenie na narty – rozsądny pomysł czy zbędny wydatek?
Zbliża się długo oczekiwany sezon sportów zimowych. Wg szacunkowych danych w Polsce na nartach jeździ około 8 mln osób. Coraz więcej z nich wyjeżdża za granicę. Jak na stoku czuć się bezpiecznie? Czy warto kupić polisę turystyczną? Jak wybrać odpowiednią?
Zwrot kosztów leczenia nagłych przypadków podczas zagranicznych wyjazdów zapewnia nam karta EKUZ (Europejska Karta Ubezpieczenia Zdrowotnego) wydawana przez NFZ wszystkim posiadającym państwowe ubezpieczenie. Aby ją otrzymać na kilka dni przed wyjazdem trzeba udać się do lokalnego oddziału NFZ, przedstawić dokument potwierdzający, że jest się ubezpieczonym (np. ZUS RMUA, dowód wpłaty składek) i wyrobić stosowny dokument. EKUZ pozwala na bezpłatne leczenie m.in. urazów spowodowanych kontuzjami czy wypadkami na stokach. Wprawdzie od 25.10 w UE działa dyrektywa o transgranicznej opiece medycznej poszerzająca możliwości leczenia za granicą i pozwalająca nie tylko na nagłe, ale też planowane zabiegi jednak w Polsce brak na razie przepisów wykonawczych, które regulowałyby sposób rozliczenia się z takiego zabiegu. Ministerstwo Zdrowia planuje wprowadzić je na początku 2014 roku.
Co może nam się przydarzyć na stoku?
Najczęstsze urazy to naciągnięcia/zerwania więzadeł i ścięgien oraz złamania kończyn dolnych i górnych – typowe kontuzje narciarskie (dane Mondial Assistance). W jakich przypadkach EKUZ nie przyda się? Zwrot kosztów nie obejmuje ratownictwa na stoku (w Polsce jest bezpłatne, ale na Słowacji i w krajach alpejskich trzeba zapłacić), ani transportu medycznego, czy powrotu do Polski po wypadku. Specyfika wyjazdów narciarskich powoduje, że transport medyczny w trudno dostępnych górskich rejonach, czy po kontuzji wprost ze stoku może być bardzo drogi. W sytuacji, kiedy jedyna możliwość transportu to helikopter koszty mogą wynosić nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych. Z własnej kieszeni pomimo posiadania EKUZ trzeba też płacić za usługi medyczne, które nie są bezpłatne dla obywateli danego kraju.
Na szczęście przed takimi wydatkami zabezpiecza nas ubezpieczenie turystyczne. – Co roku udzielamy pomocy osobom, które pomimo posiadania karty EKUZ zmuszone były do skorzystania z drogiego transportu medycznego, za który NFZ nie zwraca. Przykład z lutego tego roku z Austrii: narciarz uległ na trasie zjazdowej wypadkowi łamiąc rękę i nogę. W miejscowym szpitalu poddano go koniecznej operacji, pobyt trwał 14 dni. Pechowiec posiadał ważną kartę EKUZ, która pozwoliła na pokrycie kosztów leczenia. Nie objęła jednak kosztów transportu medycznego, a ten był skomplikowany i wieloetapowy: helikopterem ze stoku do szpitala, karetką ze szpitala na lotnisko, specjalny transport lotniczy w pozycji leżącej do Warszawy, potem karetką z lotniska w stolicy do szpitala w mieście zamieszkania. Po dodaniu wydatków na przelot i nocleg pielęgniarza, którego asysta była konieczna podczas powrotu – całość kosztowała 50 tys. złotych. Przy czym ani złotówka nie poszła na koszty leczenia. Gdyby feralny narciarz nie miał wykupionej polisy, byłby to prawdopodobnie najdroższy wyjazd turystyczny w jego życiu – mówi Tomasz Brożyna dyrektor sprzedaży i marketingu w Mondial Assistance.
Najczęściej spotykane ubezpieczenie turystyczne obejmuje pobyt w szpitalu, wizyty lekarskie, badania i zabiegi medyczne, a także operacje oraz zakup niezbędnych lekarstw i środków opatrunkowych.
Ubezpieczyciel pokrywa koszty transportu pacjenta z miejsca wypadku do szpitala, ze szpitala do miejsca zakwaterowania, oraz między szpitalami. Polisa gwarantuje też organizację i pokrycie kosztów transportu do kraju, a w niektórych przypadkach - także wydatki na podróż, utrzymanie i noclegi osoby towarzyszącej oraz koszty transportu zwłok ubezpieczonego do kraju.
Jak wybrać odpowiednie ubezpieczenie?
Wystarczy zadać sobie kilka pytań i odpowiedzieć czego potrzebujemy.
Gdzie jedziemy?
Większość turystycznych polis obejmuje wszystkie kraje europejskie, ale jeśli wybieramy się np. do modnej także zimą Gruzji sprawdźmy zakres terytorialny ubezpieczenia, niektórzy ubezpieczyciele traktują ten kraj jako nieeuropejski toteż musimy kupić ochronę ubezpieczeniową w najszerszym zakresie terytorialnym.
Co będziemy robić?
Do spokojnego wałęsania się po narciarskich kurortach wystarczy standardowe ubezpieczenie. Jednak już nawet w przypadku spokojnego szusowania po stoku potrzebujemy zwyżki na uprawianie sportów wysokiego ryzyka, do których zalicza się narciarstwo. Jeśli mamy zamiar uprawiać bardziej zaawansowane formy narciarstwa np. jeździć poza wyznaczonymi trasami, potrzebujemy rozszerzenia polisy dla osób uprawiających sporty ekstremalne.
Jaki mamy sprzęt?
Jeśli zakupiliśmy nowiutką deskę z bieżącego sezonu modelowego za kilka tysięcy złotych warto pomyśleć o ubezpieczeniu tegoż sprzętu. Polisa pozwoli na odzyskanie większej części kosztów, a kradzieże czy też pomyłkowe zabranie nie swojego sprzętu to codzienność nawet w alpejskich kurortach.
Coś jeszcze?
Wiele polis turystycznych zawiera istotne opcje jak OC za szkody wyrządzone osobom trzecim, to bardzo ważny element polisy dla narciarza. Jeśli w trakcie zjazdu wpadniemy na mniej wprawnego narciarza, a ten zostanie poważnie poturbowany, w krajach zachodnich możemy być wręcz pewni, że koszty leczenia takiej osoby będą po naszej stronie. Z doświadczeń Mondial Assistance wynika, że tego rodzaju roszczenia sięgają setek tysięcy złotych, a zdarzały się nawet milionowe.
Czy warto i ile to kosztuje?
Na pytanie czy warto wykupować polisę na narty każdy musi sobie odpowiedzieć sam, ważne żeby znał ewentualne zagrożenia i konsekwencje braku ubezpieczenia. Pomocna w decyzji może być świadomość kosztów. – W Polsce polisy turystyczne są jednymi z najtańszych w Europie. Za dzień pobytu zapłacimy ok. 10 złotych. Niemiec musi zapłacić dwa i pół razy tyle, Rumun trzy, a Belg nawet sześć razy więcej za podobny zakres ubezpieczenia. Mimo tego przeciętny Niemiec czy Francuz nie wejdzie na stok bez polisy i na zimowy wyjazd bez ubezpieczenia się nie rusza. W Polsce jest trochę inaczej, ale zauważamy wzrost zainteresowania polisami turystycznymi i świadomości tego, kiedy i jak bardzo mogą się przydać. Kilkadziesiąt złotych wydane na komfort bycia ubezpieczonym raczej nikogo nie zrujnuje, w przeciwnym razie w przypadku szkody przy braku zabezpieczenia z zimowej eskapady możemy wrócić nie tylko ze wspomnieniami ale i z kredytem do zapłaty zaciągniętym np. na pokrycie kosztów transportu po złamaniu nogi na stoku – mówi Tomasz Brożyna.
Nadesłał:
Noriega
|