Za błędy trzeba płacić. Czasem bardzo słono.
Tylko w ciągu trzech miesięcy br., przeciwko polskim placówkom medycznym pacjenci złożyli w sumie ponad sto pozwów.
Głównie dotyczyły one zakażeń wirusowym zapaleniem wątroby. Najświeższa, „kwietniowa afera” dotyczy oskarżeń pod adresem Pomorskiego Centrum Medycznego Euromedic w Gdańsku, które podejrzane jest o zakażenie dziewięciu pacjentów wirusem WZW typu C podczas badania rezonansem. Niestety lista zarzutów, którym muszą stawić czoła placówki medyczne, z roku na rok jest coraz dłuższa.
Świadomość tego, że można skutecznie walczyć o ustalenie odpowiedzialności za swoje kłopoty zdrowotne, ma coraz więcej poszkodowanych pacjentów w Polsce. Nawet jeżeli od „feralnego” pobytu w placówce medycznej minie już sporo czasu.
Osoba poszkodowana ma na złożenie pozwu 3 lata od chwili, w której dowiedziała się o szkodzie i osobie (placówce) zobowiązanej do jej naprawienia. Jeśli o szkodzie dowiemy się np. dopiero po wystąpieniu objawów choroby, to trzyletni termin biegnie od dnia ich ujawnienia się oraz od dowiedzenia się, w której placówce doszło do szkody - mówi Andrzej Twardowski, Dyrektor Biura Ubezpieczeń Medycznych i OC z TU INTER Polska SA. Rośnie również wysokość zasądzanych przez polskie sądy zadośćuczynień, które jeszcze kilka lat temu były mniejsze. Chodzi tu o zadośćuczynienie dla osoby poszkodowanej z tytułu bólu i cierpienia, a w przypadku zgonu pacjenta - dla jego rodziny. Odszkodowanie jako drugi element pokrywać ma koszty leczenia, ewentualnej rehabilitacji czy niezdolności do pracy spowodowanej chorobą – dodaje.
Trudno dziś wskazać duże miasto, w którym nie miał miejsca proces wytoczony placówce medycznej przez poszkodowanych pacjentów. Coraz częściej podmiot leczniczy musi stawić czoło zarzutom związanym z tzw. „zdarzeniem niepożądanym” lub łamaniem praw pacjenta. Dlatego zapewnienie najwyższej jakości opieki medycznej wymaga od kadry zarządzającej placówkami medycznymi (także tzw. NZOZami) nie tylko przestrzegania zasad postępowania medycznego, ale także m.in. orientowania się w przepisach prawnych czy regulacjach narzuconych przez Narodowy Fundusz Zdrowia.
Dobrze obrazuje to przykład roszczenia wobec jednego z Samodzielnych Publicznych Zakładów Opieki Zdrowotnej w Toruniu. Pacjentka cierpiała na dolegliwości biegunkowe i dotkliwe bóle brzucha. Zgłosiła się do poradni, gdzie lekarka zdiagnozowała u niej zapalenie pęcherza moczowego. Dolegliwości jednak nie ustały i pacjentka wezwała z domu pogotowie ratunkowe. Z powodu niedrożności jelit przewieziono ją na Oddział Chirurgii i poddano operacji, w trakcie której rozpoznano zapalenie otrzewnej. Pacjentka pozwała toruński SPZOZ, gdyż lekarka, która ją zdiagnozowała była tam zatrudniona na umowę o pracę. Domagała się 6 000 zł odszkodowania oraz 15 000 zł zadośćuczynienia. Ostatecznie, po trwającym łącznie z apelacjami kilkuletnim procesie, sąd II instancji stwierdził, że rozpoznanie schorzenia u pacjentki oraz jej leczenie było obarczone błędem, a skierowanie kobiety na obserwację szpitalną uchroniłoby ją od zabiegu operacyjnego. Sąd przyznał pacjentce pełną wnioskowaną kwotę oraz nakazał SPZOZ-owi zapłatę kosztów procesu. Łącznie placówka medyczna musiała zapłacić koszty procesowe w wysokości ponad 10 000 PLN.
Błędy medyczne zawsze się zdarzały, zdarzają i będą zdarzać. Jednocześnie pacjenci mają dziś większą świadomość możliwości dochodzenia swoich roszczeń. Dlatego również coraz częściej zarządy nawet niewielkich NZOZów wykupują odpowiednie ubezpieczenie, które skutecznie może je zabezpieczyć przed konsekwencjami ewentualnych procesów wytyczonych przez pacjentów. Mając takie zabezpieczenie, placówka medyczna może liczyć na pokrycie kosztów procesowych zarówno w sprawach cywilnych jak i karnych oraz wsparcie prawne.