BEZPOŚREDNI WPŁYW, BEZPOŚREDNIA DEMOKRACJA
W demokracji parlamentarnej obywatelom doskwiera poczucie braku wpływu na swój los. Każda nowa ustawa zmienia warunki ekonomiczne albo społeczne – w założeniu na lepsze, ale że każda zmiana budzi opór i nie wszyscy zdążą się przestawić, regularnie mamy do czynienia z problemami.
Poczucie bezradności skutkuje obniżeniem frekwencji wyborczej, sytuację wykorzystują populiści oraz jednostki wyspecjalizowane w obiecywaniu rzeczy niemożliwych. Regularnie szukamy alternatywy, tylko czy takowa w ogóle istnieje?
Media stale rozdmuchują wygodne dla utrzymania przy sobie odbiorców fakty - ta ustawa została przeforsowana po cichu, tamta może w każdej chwili uderzyć w obywateli, jeszcze inna grozi poważnymi konsekwencjami. Poza tym, że zaczynamy odruchowo wierzyć w brak kompetencji każdej kolejnej ekipy rządzącej, narasta w nas przekonanie, że polskie ustawodawstwo pełne jest niedoróbek oraz postanowień z gruntu niepotrzebnych. Każde państwo ma swoją historię, która doprowadziła je do bieżącego etapu. Każdy naród zgromadził doświadczenia, które nie tylko umacniają jego pozycją na arenie międzynarodowej, ale mogą też posłużyć innym, choćby jako przykład. Gdybyśmy chcieli zobaczyć jak wygląda alternatywa takiej demokracji medialno-parlamentarnej jak nasza, nie musimy szukać daleko - dobrym przykładem będzie Szwajcaria.
- Jej obywatele sami mogą decydować o swoim kraju. Szwajcarska demokracja bezpośrednia polega na tym, że każdy pełnoletni obywatel ma prawo do udziału w organizowanych przez Radę Federalną referendach i w ten sposób może czynnie kształtować warunki życia w swojej ojczyźnie - wyjaśnia Krzysztof Sadecki, finansista i analityk biznesowy.
Szwajcarskie ustawodawstwo
Referendum, nazywane inaczej głosowaniem ludowym, ma charakter powszechny. W Szwajcarii referenda organizowane są cztery razy w roku. Propozycje poddawane głosowaniu ustala Rada Federalna z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem. Obecnie szwajcarski kalendarz referendalny jest zaplanowany już do 2034 roku. Są 3 typy głosowań. Pierwszy to referenda obligatoryjne, organizowane przy okazji każdej zmiany w konstytucji. Dla zmiany ustawy zasadniczej wymagana jest tak zwana podwójna większość, czyli poparcie dla sprawy w większości kantonów oraz większość głosów. Drugi rodzaj głosowania to inicjatywa ludowa. Polega na tym, że obywatele sami mogą zaproponować zmiany - do zgłoszenia dowolnej potrzeba co najmniej siedmiu osób zebranych w komitet, zaś dla poddania propozycji głosowaniu w ciągu 18 miesięcy należy zebrać minimum 100 tysięcy podpisów. Inicjatywę obywatelską wprowadzono w 1891 roku, od tamtej pory obywatele zgłosili około 200 propozycji. Przeforsowano tylko 22 z nich. Przykładem odrzuconych propozycji był dochód podstawowy dla wszystkich obywateli, którego projekt został odrzucony większością 76,9% głosów. Podobny los spotkał pomysł przyznania pracownikom sześciu tygodni wakacji w roku.
Trzecim rodzajem głosowania charakterystycznym dla Szwajcarii jest referendum fakultatywne - jego przeprowadzenie proponuje się w kwestiach nowych praw i przeciwko niektórym traktatom. Aby takie referendum się odbyło musi go zażądać 50 tys. obywateli, którzy w ciągu 100 dni złożą w danej sprawie podpisy albo osiem kantonów. Jednak czy to się sprawdza?
- Według doniesień Światowego Forum Ekonomicznego z takiego systemu jest zadowolonych około 65% Szwajcarów, ale według innych danych w 2015 roku frekwencja w referendach wyniosła około 48% uprawnionych. Nie zmienia to faktu, że system szwajcarski jest jednym z bardziej znanych w Europie i ma na kontynencie wielu zwolenników. Należy do nich między innymi prezydent Francji Emmanuel Macron, który chciałby, aby podobny istniał we Francji - kontynuuje Sadecki.
A jak sytuacja wygląda w Polsce?
W latach 1996 - 2015 zostało przeprowadzonych pięć referendów, wszystkie były ważne. Najwyższą (i znaczącą statystycznie) frekwencję mieliśmy w dwóch. 25 maja 1997 odbyło się referendum na temat przyjęcia Konstytucji RP - frekwencja wyniosła 42,86%. W czerwcu 2003 Polacy głosowali w sprawie wejścia do UE - tu frekwencja sięgnęła 58,85%.
- Być może nie byłoby dobrym pomysłem dokładne przeszczepienie systemu szwajcarskiego na nasz grunt, ale mechanizm referendum wspomógłby na pewno procesy demokracji, dobitnie pokazując, że głos obywatela ma znaczenie. Minie jeszcze wiele lat zanim organizacja referendum w Polsce stanie się normalnym sposobem wyrażania opinii, ale wzorem Szwajcarii, gdzie demokracja jest mocno zakorzeniona, moglibyśmy poddać pod głosowanie sprawy, do których parlament nie zawsze wie czy i jak się zabierać, choćby w kwestii dostępu do broni albo możliwości aborcji - dodaje biznesmen.
Referendum pozwala forsować różne projekty, ale też umacnia narodową samoświadomość. Dopiero dzięki niej da się załagodzić wiele sporów i zrozumieć, że świat jest po prostu tak urządzony, że zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie narzekać. Parafrazując Reya, Polacy nie gęsi i swój GŁOS mają.
Nadesłał:
dorota5
|