"Biały zamek" - recenzja książki Orhana Pamuka
„Biały zamek” można uznać za preludium do obszerniejszej i lepiej znanej powieści Pamuka „Nazywam się Czerwień” z roku 2000.
„Biały zamek” turecki noblista Orhan Pamuk napisał w 1985 roku, jak sam przyznaje, w przerwie między długimi powieściami, dla odpoczynku i rozrywki. Autor nie kryje też, że pisząc swój utwór szukał inspiracji w literaturze europejskiej i tureckiej. Częsty w twórczości Orhana Pamuka motyw przenikania się kultur Wschodu i Zachodu, jest również obecny w „Białym zamku”, którego akcja rozgrywa się w XVII wieku. Młody, wykształcony Wenecjanin zostaje porwany przez Turków do Stambułu. Tutaj – na długie lata – staje się niewolnikiem Hodży, doradcy sułtana, uczonego, człowieka o otwartym umyśle.
Na żądanie swego pana Wenecjanin dzieli się z nim całą swoją wiedzą, wspólnie piszą naukowe książki, dyskutują o astrologii, astronomii i filozofii, wreszcie przygotowują dla sułtana potężną machinę wojenną, mającą obronić go przed niewiernymi, czyli chrześcijanami takimi jak Wenecjanin. Ale z czasem dzieje się rzecz niezwykła, pan i niewolnik od początku podobni do siebie, stają się w końcu własnymi sobowtórami, że nie sposób ich rozróżnić. Mogą więc zamienić się rolami…
„Biały zamek” można uznać za preludium do obszerniejszej i lepiej znanej powieści Pamuka „Nazywam się Czerwień” z roku 2000. W pierwszej z tych książek Orhan Pamuk urzeczywistnia swoje wspomnienia z dzieciństwa i młodości, żongluje mniej lub bardziej oczywistymi aluzjami do dzieł literackich, zwłaszcza tych, w których pojawia się wątek bliźniaków lub sobowtórów, bawi się narracją. Wszystko to podaje w baśniowej oprawie. W „Nazywam się Czerwień”, która także jest powieścią historyczną, baśni jest mniej, za to forma bardziej kunsztowna.
Grzegorz Kozera - SalonKulturalny.pl
Nadesłał:
puella
|