Emocje, kontrowersje, koci krytycy


Emocje, kontrowersje, koci krytycy
2013-09-04
Pamiętacie kota, który (gdyby mógł) na pewno kupowałby..? No właśnie. Świat idzie do przodu, a razem z nim reklamy jedzenia dla zwierząt.
Starszy mężczyzna wychodzi z domu – jest elegancko ubrany, ma ciasno zapięty krawat i kapelusz na głowie. Razem ze swoim psem idzie przez miasteczko. Wstępuje na kawę (i miskę czegoś dobrego) do miejscowej kafejki. Później odwiedza cmentarz, gdzie zanosi kwiaty na grób, zapewne swojej żony. Wraca do domu ze swoim psem i daje mu jeść. Sens życia odnajduje w opiece nad zwierzęciem. Dlatego potrzebuje takiej karmy dla psa, która będzie rzeczywiście dobra. 

Są emocje, jest łza w oku i jest zrozumienie dla potrzeby, z której może wynikać konieczność wydania nawet większych pieniędzy na coś tak trywialnego na pozór (na pozór, bo z reklamy dowiadujemy się, że przecież jest inaczej), jak jedzenie dla zwierząt. 

Pies to nie śmietnik

Można oczywiście inaczej. Duża marka działająca przede wszystkim na rynku amerykańskim próbuje dotrzeć do ludzi sięgając po inny zestaw emocji. Mamy więc wielkie postery, na których resztki jedzenia wyrzucane są przez młodych i starych do koszy na śmieci. 

Tyle, że kosze na śmieci to psy, które nienaturalnie wielkimi paszczami pożerają podrzucane im pozostałości po ludzkim posiłku. Przesłanie jest proste: chodzi o to, żeby do psich misek trafiała karma dla psa, a nie jedzenie dla ludzi. Bo to ostatnie jest po prostu nie przystosowane do wymagań i potrzeb, które mają zwierzęta. 

A jakie jedzenie jest przystosowane? To, które oferuje promująca się w ten sposób firma. Każdy,  kto próbuje wykarmić psa tym samym co siebie, używa go de facto jako pojemnika na odpady. A przecież żaden normalny właściciel psa nie chce, żeby jego zwierzę jadło śmieci, prawda? 

Lubi lizać się po jajkach i dobrze zjeść

Pomysły są oczywiście najróżniejsze. Antypody słyną z tego, że ich mieszkańcy mają frywolne podejście do rzeczywistości. Reklama psiej karmy nie jest tu wyjątkiem. Jedna z firm opublikowała niedawno kampanię, która na pierwszy rzut oka mogła być myląca. A przynajmniej niekoniecznie przyzwoite. 

Przykładowo, na jednej z nich pies wyznaje swoją miłość do kociaków (które po angielsku można określić jako „pussy”, znaczenie tego słowa wszyscy znają) i tego, że nie może się zmusić do zjedzenia żadnego (znowu dwuznaczność: to eat pussy może oznaczać seks oralny). Na innym plakacie pies przyznaje, że po całym dniu lizania się po jajach i lizaniu odbytu swojej dziewczyny chciałby dla odmiany wbić zęby w coś smacznego. 

Pan Kot krytykiem kulinarnym

To wszystko reklamy bardziej tradycyjne w formie (choć niekoniecznie w kreacji). Ponieważ jednak w dzisiejszych czasach marketing ma do dyspozycji znacznie więcej kanałów komunikacji, także je próbuje zaprząc do procesu sprzedaży jedzenia dla zwierząt. 

Pewna marka karmy dla kotów z segmentu super premium, wytwarzana tylko z produktów organicznych reklamuje się w mediach społecznościowych, głównie na Facebooku i Twitterze poprzez postać super-kota: W. (Mittens) Bloomfield. Postać nie byle jaką, bo kota-krytyka kulinarnego. 

Bloomfield ma własną witrynę internetową oraz hashtag na Facebooku. Strona przypomina bloga i można na niej znaleźć odpowiedzi na tak podstawowe pytania, jak: jakie jedzenie jest najlepsze po ciężkim dniu drzemania czy co jest nie tak z psami? 

Potężny Pies Broni Świata!

Dla odmiany warto cofnąć się o kilkadziesiąt lat. W latach osiemdziesiątych w modzie był kosmos i wszystko, co się z nim wiąże. Był serial Star Trek i Gwiezdne Wojny, były Świnki w kosmosie i była także reklama jedzenia dla psów „Mighty Dog Beef Dog Food”. Krótka: z tarasu nowojorskiego apartamentowca startuje odrzutowy pies. Po czym dowiadujemy się, że jest to możliwe dzięki odpowiedniej karmie. 

Ta sama firma wykorzystywała postać Mighty Doga w innych reklamach. Na przykład takiej, w której jamnik ustawia flagę na pustym wzgórzu tak, jak w czasie II wojny światowej żołnierze na Ivo Jimie. 

Co z tego wynika? Tyle, że można reklamę karmy dla psów czy kotów wykonać w sposób zajmujący i inny od tego, do którego jesteśmy przyzwyczajeni.

Nadesłał:

otoja

Wasze komentarze (0):


Twój podpis:
System komentarzy dostarcza serwis eGadki.pl