Kot w worku


2013-11-09
Jan N. (imię i inicjał zmienione) ucieszył się, kiedy na jednym z największych portali aukcyjnych znalazł ogłoszenie pewnego sklepu internetowego a w nim – ofertę sprzedaży po korzystnej cenie wymarzonego telefonu. Dokonał zakupu i po kilku tygodniach został oskarżony o… nieumyślne paserstwo.

Grzegorz D. znalazł się w podobnej sytuacji, kiedy zakupił dzięki podobnemu portalowi wspaniałe samochodowe radio z telewizorem, nowe, z gwarancją (wystawioną tydzień przed zakupem!). Zapłacił cenę o 30% niższą, niż w sklepie i po kilku dniach miał wizytę mundurowych. Na radio dostał fakturę, jak się okazało, wystawioną przez nieistniejącą firmę, ale z pieczątkami, podpisami oraz z fałszywym numerem NIP i REGON. Radio mu zabrano, obiecano łagodny wyrok za nieumyślne paserstwo. Wytłumaczono mu, że gdy dostał gwarancję z datą wcześniejszą, niż transakcja, powinien od razu zorientować się, że towar jest „gorący”. Człowiek stracił ponad 2 tysiące, będzie miał wyrok i na dodatek nie rozumie, co się stało.

Kupno przez Internet miało być dobrodziejstwem, a okazało się – jak to bardzo często bywa – przyczyną wielu zmartwień i trosk, a także nieszczęść. Kupujemy w sieci wszystko, od artykułów spożywczych po samochody. Bardzo często kupujemy drogie wyposażenie naszych pojazdów, części zamienne itp. I nigdy nie mamy gwarancji, że zakupiony produkt będzie dokładnie taki, o jaki nam chodzi. Nie mamy żadnej możliwości, aby sprawdzić, czy nie pochodzi on z przestępstwa, ani nawet – czy w ogóle istnieje. Nigdy nie mamy pewności, kto jest jego sprzedawcą, gdyż nadużywane w takich transakcjach określenie „sklep internetowy” może w rzeczywistości oznaczać prywatną osobę bez zarejestrowanej działalności gospodarczej, która dorabia sobie pośrednictwem handlowym, kupując na wyprzedażach albo jednych aukcjach taniej, by potem wystawić ten produkt drożej. Oczywiście ani VAT, ani podatku od dochodu przy tym nie płaci, bo jej sklep jest wirtualny, a więc – w rzeczywistości nie istnieje! 

Jeszcze gorzej wygląda sprawa zakupu przez Internet programów komputerowych. W Polsce działa co najmniej kilka nielegalnych „firm”, oferujących za niemałe pieniądze nieistniejące oprogramowanie. „Firmy” te na swoich stronach NIGDY nie podają ani adresu swojej siedziby, ani żadnych danych kontaktowych, za to w składającym się z kilku punktów „regulaminie” informują, iż kupujący ma prawo do jednego – wpłacić należność, zwykle jest to co najmniej kilkadziesiąt złotych, przy pomocy wysoko płatnych SMSów. Nie ma prawa do składania reklamacji, nie ma prawa do zwrotu wpłaconych pieniędzy w przypadku gdyby nie otrzymał zamówionego produktu. Bo ten produkt nie istnieje, choć sprzedający go chwali się na swojej stronie licznymi rekomendacjami tego „najlepszego z najlepszych” programów, powołując się na opinię Microsoftu i paru innych wielkich firm. Sęk w tym, że większość z tych firm nie zajmuje się ocenianiem produktów innych firm, a Microsoft na wszelki wypadek w ogóle nie zabiera w tej sprawie głosu.

Policja twierdzi, że średnio każdego dnia każdy komisariat w Polsce ma co najmniej kilka zgłoszeń przestępstw, głównie paserstwa na portalach „handlowych”. O sprzedaży nieistniejącego oprogramowania nawet nie chcą słyszeć! Z dużymi oporami przyjmują zgłoszenie popełnienia przestępstwa. Zjawisko ma charakter epidemii i nie bardzo wiedzą, jak z tym sobie radzić, bo ogromna większość tych spraw w ogóle nie trafia do sądów! Prokuratorzy widać też nie wiedzą, jak zwalczyć tę plagę, bo najczęściej odmawiają ścigania!!!

Nadesłał:

bobcat

Wasze komentarze (0):


Twój podpis:
System komentarzy dostarcza serwis eGadki.pl