Recenzja książki "Chéri" Sidonie-Gabrielle Colette


Recenzja książki "Chéri" Sidonie-Gabrielle Colette
2010-02-22
„Chéri” nie jest banalną historią, na jaką po pierwszych stronach się zapowiada. Składa się z kilku warstw, z wewnętrznych labiryntów i zewnętrznej gry pozorów.

Francuska pisarka i aktorka Sidonie-Gabrielle Colette (1873 – 1954) znana jest polskim czytelnikom przede wszystkim z cyklu powieści o Klaudynie oraz wydanej w zeszłym roku autobiograficznej książki „Czyste, nieczyste”. Teraz, po dziewięćdziesięciu latach od pierwszego francuskiego wydania, nakładem wydawnictwa W.A.B ukazała się po raz pierwszy w Polsce kolejna książka Colette – „Chéri”.

Tytułowy Chéri to zadufany w sobie i sardoniczny dwudziestopięciolatek, syn byłej damy do towarzystwa Charlotte Peloux, który ostatnie sześć lat swojego życia spędził w ramionach przyjaciółki swej matki, Léi de Lonval. Nounoune, bo tak nazywa ją Chéri, jest dobiegającą pięćdziesiątki nadal namiętnie pełniącą swą rolę kurtyzaną, o dorodnym zabarwionym różem ciele, długich nogach i jędrnych piersiach. Wygląda jak „nimfa na włoskich fontannach” i choć dostrzega już kres swej kobiecości, to dla Chéri jest ciągle niezwykle pociągająca i nawet duża różnica wieku nie odbiera ich miłości wdzięku. Wszystko jednak ulega komplikacji, kiedy Charlotta postanawia w końcu swego wymykającego się małżeństwu syna ożenić z bogatą osiemnastoletnią Edmée, córką kolejnej koleżanki po fachu.

W tym momencie zaczynamy dostrzegać piękno tej skromnej objętościowo powieści. Colette po mistrzowsku ukazuje ciemną odsłonę miłosnego zadurzenia i moment usunięcia się w cień jednej ze stron. Léa, mimo iż sama namawia swego kochanka do ożenku, odczuwa osamotnienie i odrzucenie, zaczyna przesadnie dbać o ciało i swój wizerunek, obawiając się, że jej życie właśnie dobiegło kresu. Postanawia na pół roku wyjechać z Paryża i choć nie wiemy, co przez ten czas się z nią dzieje, to jednak, gdy widzimy ją po powrocie nieco chudszą, wyciszoną i mniej pogodną, domyślamy się, jak wielki smutek ją ogarnął. Zrozumiała bowiem, że Chéri nie odgrywał w jej życiu bohatera kolejnej przelotnej przygody seksualnej, nie traktowała go jak zwykła traktować swych partnerów – z dystansem i bez zbytniego rozpieszczania. Pokochała go zbyt mocno, stał się on częścią jej życia, a wcześniejsze matkowanie było początkiem prawdziwego uczucia. Czy Léa czuje, że przegrała z Edmée? Czy ma prawo domagać się jako kurtyzana prawdziwej miłości i powrotu Chéri do jej życia?

„Chéri” nie jest banalną historią, na jaką po pierwszych stronach się zapowiada. Składa się z kilku warstw, z wewnętrznych labiryntów i zewnętrznej gry pozorów, w związku z czym czytelnik może czuć lekki niedosyt, bo wiele wątków jest niewyjaśnionych i niedopowiedzianych, ukrytych między wierszami w woalce utkanej z ludzkich dylematów. Jednak subtelność, zmysłowość i piękno języka Colette sprawiają, że jest to zapadająca w pamięć opowieść o miłości, przemianie i nieuchronności losu, a szczegóły z życia kurtyzan tworzą niezwykle barwny i rzeczywisty obraz paryskiej belle epoque.

Na postawie książki Colette, reżyser Stephen Frears i scenarzysta Christopher Hampton nakręcili film, który w listopadzie tego roku wejdzie na ekrany polskich kin. W rolach głównych wystąpią Michelle Pfeiffer i Rupert Friend.

Mariola Sznapka - SalonKulturalny.pl

Nadesłał:

puella

Wasze komentarze (0):


Twój podpis:
System komentarzy dostarcza serwis eGadki.pl