"Wytropić Eichmanna" - recenzja


"Wytropić Eichmanna" - recenzja
2009-12-28
Od „Wytropić Eichmanna” Neala Bascomba trudno się oderwać – to pasjonująca i poruszająca lektura. Książkę wydał krakowski Znak.

Od „Wytropić Eichmanna” Neala Bascomba trudno się oderwać – to pasjonująca i poruszająca lektura. Książkę wydał krakowski Znak. Kilka lat zabrało amerykańskiemu pisarzowi Nealowi Bascombowi (ur. 1971) zebranie materiału do dokumentalnej powieści. Autor jeździł do Argentyny, gdzie ukrywał się Eichmann, rozmawiał z członkami Mossadu, którzy uczestniczyli w uprowadzeniu esesmana, zapoznał się z tysiącami dokumentów.



„Wytropić Eichmanna. Pościg za największym zbrodniarzem w historii” to precyzyjny i trzymający w napięciu opis najbardziej spektakularnej w historii operacji szpiegowskiej, polegającej na pojmaniu i potajemnym przewiezieniu Eichmanna z Argentyny do Izraela i postawieniu go przed tamtejszym sądem.

Najpierw jednak autor pokazuje czytelnikowi, na czym polegała zbrodnicza działalność Eichmanna, którego Himmler nazywał mistrzem w uznaniu jego umiejętności organizowania transportów Żydów z całej Europy do obozów zagłady. Pisze też, jak Eichmannowi udało się po wojnie uciec przed wymiarem sprawiedliwości i schronić w Argentynie, w czym pomocni okazali się Watykan oraz byli naziści. Najważniejsza część książki, którą czyta się jak najlepszy thriller, poświęcona jest przygotowaniom do porwania zbrodniarza i przebiegowi akcji w 1960 roku.

Dużo uwagi Bascomb poświęca izraelskim agentom uczestniczącym w argentyńskiej misji, każdy z nich stracił w Holocauście kogoś bliskiego. Dlatego najtrudniejsze dla nich w całej operacji było nie samo schwytanie zbrodniarza, ale konieczność przebywania z nim w ukryciu przez dziesięć dni w oczekiwaniu na wylot z Argentyny. Eichmann, zło wcielone, za sprawą którego zginęły miliony, okazał się nijakim, bezbarwnym człowiekiem, niezdolnym do uczuć wyższych i niepoczuwającym się do winy. To po publicznym procesie Eichmanna Hannah Arendt wprowadziła do obiegu pojęcie „banalność zła”.

Neal Bascomb podkreśla też, jak ważne – nie tylko dla Izraelczyków – było osądzenie zbrodniarza. Piętnaście lat po wojnie mało komu na świecie zależało na ściganiu nazistowskich morderców, a popełniony przez nich ogrom zbrodni zacierał się w ludzkiej pamięci. Proces w 1961 roku w Jerozolimie pokazał skalę zła dokonanego przez ludzi pokroju Eichmanna.

SalonKulturalny.pl

Nadesłał:

puella

Wasze komentarze (0):


Twój podpis:
System komentarzy dostarcza serwis eGadki.pl