2013-12-16
„Chłopak z gitarą byłby dla mnie parą…” – nie bez kozery słowa piosenki od lat śpiewanej przez Marylę Rodowicz do dziś są aktualne i, co więcej, nic nie wskazuje na to, by w najbliższej, a nawet dalszej przyszłości miało się to zmienić.
Wspomniany na wstępie instrument już od lat towarzyszy człowiekowi. Na biwaku, przy ognisku czy na spotkaniu z przyjaciółmi gitary akustyczne, bo może niekoniecznie elektryczne, to sprzęt, który zdaje egzamin w bardzo wielu sytuacjach. Jak wiadomo muzyka łagodzi obyczaje, nic więc nie rozluźni atmosfery i nie nada jej swojskości tak dobrze, jak potrafi zrobić to kompan, pobrzękujący w tle na gitarze.
Nieraz zdarza się, że nuta po nucie i do początkowo samotnego gitarzysty dołączają nieśmiało kolejne osoby, wspierając i uzupełniając melancholijnymi głosami znane wszystkim melodie. Co prawda staropolskie przysłowie głosi, że jedna jaskółka wiosny nie czyni, jednak jak pokazuje przykład gitary akustycznej bywają przypadki, że nawet jedna jaskółka jest w stanie obalić tę utartą od lat regułę. Widać to szczególnie dobrze wtedy, gdy oto nagle niemrawe, małomówne, a niekiedy nawet i wiecznie niezadowolone czy zadzierające nosa osoby włączaj się do wspólnego śpiewania, mimo że na co dzień trudno wydusić z nich choćby kilka słów. Muzyka skutecznie wycisza i koi stargane nerwy. Z kolei naszym niespokojnym i wiecznie rozbieganym myślom pozwala się w końcu zatrzymać, odpocząć i nabrać sił do dalszej gonitwy.
Ten, kto wymyślił i skonstruował gitarę w naprawdę dużym stopniu przyczynił się dla ludzkości. Ludzkość natomiast, choć często nie potrafi docenić tego co ma, gitarę jednak bardzo doceniła. Poprzez swoją budowę i gabaryty nie jest być może sprzętem, który wygodnie się przechowuje czy transportuje. Darzymy ją jednak na tyle dużą sympatią i na tyle cenimy unikalną atmosferę, którą potrafi wytworzyć, że mimo ciężkiego plecaka i czekającej nas długiej podróży, gotowi jesteśmy walczyć z przeciwnościami losu, byleby tylko już po dotarciu na miejsce rozsiąść się wygodnie na łóżku czy nawet na ziemi i móc wsłuchiwać w wydobywające się z niej wspaniałe dźwięki.
Gitara to wszakże nie fortepian ani też nie pianino, które jakkolwiek byśmy nie chcieli i jakkolwiek nie bylibyśmy zdeterminowani, to do plecaka nawet siłą nie upchniemy, podobnie jak na plecy wziąć nie weźmiemy. Gitara to także nie harmonijka, która choć ma swoją rzeszę fanów i zagorzałych miłośników, to jednak nie przypadła na tyle do gustu kochającym podróże wędrowcom, by wpisać się w ich łaski i na stałe zagościć w kieszeni każdego podróżnika.
Z kolei gitarę akustyczną w podróży traktujemy czasem niczym jak jednego z członków wyprawy. Nierzadko ma swoje wygospodarowane miejsce na siedzeniu w pociągu lub specjalnie pozostawione miejsce w samochodzie. Co prawda podczas pieszej wędrówki jest ona dość niesamodzielna i wymaga stałego transportu za pomocą siły mięśni naszych pleców bądź też ramion, jednak raczej rzadko zdarza się, by ktoś z tego powodu jakoś specjalnie narzekał. Na szczęście jej ogromnym plusem jest lekkość. Lekkość zarówno pod kątem wagi jak i cudownej atmosfery, którą potrafi wytworzyć.