Budują gdzie popadnie


2011-06-20
Z wielkim problemem borykają się samorządy gmin położonych w pobliżu Poznania. Mieszkańcy metropolii chętnie się tam przenoszą. Próbują budować domy w najbardziej niezwykłych, nawet chronionych prawem miejscach.
Przykładem takiej gminy jest Stęszew, w trzech czwartych położony na terenie Wielkopolskiego Parku Narodowego lub w jego otulinie. Nasila się proceder wznoszenia domów tam, gdzie ich nie powinno być – na terenach podmokłych, pozbawionych technicznego uzbrojenia, znajdujących się na obszarze ochrony przyrody. Właściciele żądają potem od gminy budowy dróg, kanalizacji, wodociągów, a na to długo czekają nawet mieszkańcy żyjący tam od pokoleń.
Jak najprościej postawić dom na terenach nie przeznaczonych pod budownictwo mieszkaniowe? Wystarczy zbudować tak zwane siedlisko wiejskie, a brak jakichkolwiek związków z rolnictwem nie stanowi przeszkody. Jeśli się uda, obok można legalnie postawić kolejne budynki, bo tak zwane sąsiedztwo umożliwia wtedy wydanie pozwolenia na budowę. Zdarza się, że inwestor, który w ten sposób zabuduje nieruchomość, odsprzedaje ją z zyskiem.
Włodzimierz Pinczak, burmistrz Stęszewa przyznaje, że taka sytuacja to dla niego poważny problem. – Próbujemy się ratować uchwalaniem planów miejscowych, z zapisami wykluczającymi budownictwo mieszkaniowe. Nie pokryjemy jednak natychmiast planami obszaru całej gminy, a domy próbuje się budować już niemal wszędzie – skarży się.
Nie zawsze nabywca działki jest świadomy, że trudno postawić na niej dom. Inni próbują obejść przepisy w sposób świadomy. Sytuacja taka występuje w miejscowości Tomice, gdzie zbiegają się granice gmin Stęszew, Dopiewo, Buk. Samorząd gminny prowadzi boje z osobą żądającą zgody na budowę domu na terenie objętej szczególną ochroną w ramach programu Natura 2000. Burmistrz Włodzimierz Pinczak zapowiada walkę o uratowanie tego terenu. – Gdybyśmy ustąpili, w pobliżu wyrosłyby kolejne zabudowania i przepadłby ten cenny przyrodniczo obszar – zaznacza.
Poznań wyludnia się, za to w sąsiednich, malowniczo położonych gminach mieszkańców przybywa. Dla miejscowych samorządów jest to zjawisko korzystne, bo nowi mieszkańcy to zazwyczaj płatnicy wysokich podatków, ale poda warunkiem, że w nowym miejscu się zameldują. Mankamentem tej sytuacji jest konieczność budowy infrastruktury technicznej, zwłaszcza dróg, a na to rzadko wystarcza pieniędzy. Nabywcy działek nie są świadomi, że czeka ich ciężka przeprawa z zarządcami dróg krajowych i wojewódzkich nawet wtedy, gdy sami chcą zbudować zjazd z trasy głównej.
Jak najłatwiej ustrzec się przed takimi problemami? Najlepiej przed kupnem działki budowlanej – we własnym interesie – odwiedzić urząd gminny, obejrzeć lokalizację jej na mapie, sprawdzić możliwości samorządu w zakresie uzbrojenia terenu. Koniecznie trzeba sprawdzić, czy są szanse na pozwolenie na budowę. Pisanie oświadczenia – a niektórzy próbują uciekać się do takiego kroku – że rezygnują z wszelkich roszczeń i zdają sobie sprawę, iż teren jest podmokły, pozbawiony uzbrojenia – nie ma sensu. Taki dokument nie ma mocy prawnej, poza tym nieruchomość może zostać sprzedana osobom nie mającym pojęcia, jakie czekają je problemy.
Gmina sama sprzedaje „bezpieczne” działki budowlane. Jednak i tam bywają problemy – z powodów finansowych – z natychmiastową budową uzbrojenia.

Nadesłał:

exPress Dziennikarska Agencja Usługowa
http://www.express-poznan.pl

Wasze komentarze (0):


Twój podpis:
System komentarzy dostarcza serwis eGadki.pl