Miłość leczy
Rozmowa ze Sławomirem Wolniakiem, ordynatorem Kliniki Psychiatrycznej i Terapii Uzależnień „Wolmed”, w Dubiu k. Bełchatowa.
Jaki wpływ wywiera miłość na nasze życie?
- Według pięciostopniowej piramidy potrzeb opracowanej przez Abrahama Maslowa, potrzeba miłości znajduje się na trzecim miejscu, tuż po potrzebach przetrwania i poczucia bezpieczeństwa. Miłość i akceptacja są podstawą egzystencji, umożliwiającą zachowanie równowagi psychicznej i fizycznej.
Czy to oznacza, że bez kołatania serca, natrętnych myśli i bezsennych nocy nie uzyskamy pełni dobrostanu?
- Objawy te są tylko związane z jedną z faz miłości – z początkiem zakochania. Towarzyszą mu gwałtowne procesy chemiczne, zachodzące w organizmie. Zwiększa się między innymi ilość hormonów odpowiedzialnych za stan pobudzenia, pożądanie seksualne i przywiązanie. Pod wpływem burzy hormonalnej ludzie są zdolni do niezwykłych czynów. Nie trwa to jednak wiecznie, nad czym boleją zarówno poeci, jak i zwykli śmiertelnicy.
Czy można taki stan porównać do nałogu?
- W pewnym sensie. Substancje podobne do adrenaliny utrzymują nasz organizm w stanie najwyższego pobudzenia. Tęsknota i potrzeba kontaktu z ukochaną osobą mogą przypominać objawy uzależnienia. To właśnie w poszukiwaniu tego „chemicznego napięcia” i euforii ludzie popełniają zdrady i miewają romanse.
Ile może trwać takie napięcie?
- U wielu kończy się ono po akcie spełnienia. U innych mija po kilku miesiącach, a w nielicznych przypadkach utrzymuje się latami.
Czy to oznacza koniec miłości?
- Czasami koniec, a czasami jej wyższy etap. Wyciszony organizm otwiera się na nowe informacje o partnerze. Rośnie siła zaangażowania, nakładają się na siebie nowe emocje, wspólne cele i plany. Oczywiście działają też hormony, które teraz mogą przynieść uspokojenie, harmonię i pragnienie tworzenia silnego związku.
A jeżeli stany emocjonalne partnerów nie pokrywają się: on chce się ustatkować, a ona pragnie romansu bez zobowiązań?
- Ludzie potrafią rozpoznawać i nazywać swoje stany emocjonalne i potrzeby, powiązać je z kontekstem kulturowym, ekonomicznym i psychicznym. Jeśli ich oczekiwania nie są zbieżne, powinni dać sobie czas na ich dopasowanie. Miłość to cenny dar, nad którym warto się pochylić.
Wspomniał Pan o hierarchii potrzeb i o tym, że miłość jest jedną z najważniejszych. Czy to oznacza, że ludzie samotni z wyboru albo owdowiali nie mają szansy na pełną równowagę?
- Miłość i potrzeba akceptacji. Ludzie niespełnieni w miłości, jak i ci, którzy ją utracili, zawsze będą czuli niedosyt. Ale zarówno przyczyny tego niespełnienia, jak i skala konsekwencji, mogą objawiać się bardzo różnie. Niekochane kobiety przeleją miłość na dzieci, wdowy – zajmą się wnukami, samotnicy znajdą pasje, które wypełnią pustkę. Warto pamiętać, że miłość to uczucie ogromne, ale nie dotyczy wyłącznie relacji między kobietą i mężczyzną.
Czy wśród Pana pacjentów wiele osób cierpi na zaburzenia związane z brakiem miłości?
- Tak. Najczęściej deficyt uczuć pojawia się już we wczesnym dzieciństwie. Zmniejsza odporność na ból związany z odrzuceniem lub brakiem akceptacji w dorosłym życiu. Ale nie brakuje też dowodów na siłę działania uczuć. Zakochani partnerzy ratują swoich mężów i żony przed tragedią nałogu. Przywożą ich w strasznym stanie – przedawkowania narkotyków, ciągu alkoholowego czy zaburzeń psychicznych. Często wydają ostatnie oszczędności, żeby ratować bliską osobę. Towarzyszą w spotkaniach terapeutycznych, wspierają i stawiają twarde warunki. Każdego dnia zbieram dowody na to, że miłość może również leczyć.
Nadesłał:
pr@zarowkamarketing.pl
|