Otwarte zasoby publiczne – ustawa kosztem tysięcy przedsiębiorców i twórców


2013-02-12
Środowisko wydawców skupionych w Polskiej Izbie Książki popiera ideę otwartych zasobów publicznych. Uważa jednak, że rozwiązania, zaproponowane w przygotowanym przez MAiC projekcie założeń do ustawy o otwartych zasobach publicznych, mogą w konsekwencji doprowadzić do ograniczenia i zmonopolizowania dostępu społeczeństwa do wiedzy oraz zubożenia w sferze kultury, nauki i sztuki.

Podstawowym mechanizmem, jaki zawarty ma zostać w ustawie, jest zobowiązanie, aby określone rodzaje treści nabywane za środki publiczne podlegały następnie udostępnieniu na zasadach otwartego, publicznego dostępu. Taki mechanizm - zdaniem PIK - może spowodować, że zamiast poszerzenia dostępu do wiedzy, nauki i kultury przygotowywane rozwiązania doprowadzą do faktycznego ograniczenia takiego dostępu . Stałoby się tak w wyniku ograniczenia mechanizmów rynkowych na rzecz istotnej przewagi treści finansowanych ze środków publicznych. Poprzez decyzje o finansowaniu określonych treści ze środków publicznych ustawa może doprowadzić także do państwowej reglamentacji praktycznego dostępu do wiedzy oraz do drastycznej ingerencji w wolności i prawa majątkowe podmiotów uczestniczących na rynku np. wydawniczym. W obszarze może edukacji może obniżenia standardów jakościowych udostępnianych zasobów.

- Zaprezentowane przez Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji założenia do ustawy o otwartych zasobach, pomimo, że słyszymy o niej od kilku lat, sprawiają wrażenie robionych w pośpiechu i bez refleksji nad konsekwencjami i kosztami dla budżetu, społeczeństwa, kultury, edukacji i przedsiębiorczości - mówi Włodzimierz Albin, Prezes Polskiej Izby Książki.

- W teście regulacyjnym dołączonym do projektu założeń pojawia lakoniczna informacja o 15 tysiącach firm wydawniczych, które mogą odnieść straty z powodu wprowadzenia ustawy. To swoiste „złożenie w ofierze" kilkunasty tysięcy podmiotów i całej rzeszy twórców na ołtarzu idei otwartych zasobów - dodaje Piotr Marciszuk, Przewodniczący Sekcji Wydawców Edukacyjnych PIK.

Najważniejsze mankamenty przedstawionego przez MAiC projektu to zdaniem PIK:

1. Brak rzetelnej oceny kosztów budżetowych wprowadzenia ustawy
W projekcie brak jest określenia kosztów przejęcia przez państwo budowy, utrzymania i zabezpieczenia otwartych zasobów. Biorąc pod uwagę skalę proponowanych rozwiązań, będą to zapewne wielomiliardowe koszty.

2. Brak oceny skutków społecznych i biznesowych regulacji
Nie została przeprowadzona jakakolwiek bliższa analiza skutków społecznych, w tym spadku poziomu dostępności tych treści, informacji i wiedzy, które dotąd zapewniane były odbiorcom przez zrównoważony rynek wydawnictw. Wiemy tylko, że ustawa uderzy w 15 tysięcy przedsiębiorców. Trudno to nazwać należycie przygotowanym testem regulacyjnym. Autorzy nie przeprowadzili także żadnych analiz oceniających skutki otwarcia zasobów publicznych dla sektora kultury i sektorów kreatywnych. . Nie przeprowadzono żadnych badań dowodzących istnienia związku pomiędzy otwieraniem zasobów a wzrostem kreatywności i innowacyjności.

3. Prawo do wiedzy, ale jakim prawem?

W projekcie założeń, jako jedną z głównych wartości, która ma być osiągana przyszłą ustawą wskazano realizację prawa obywateli do wiedzy. Tego rodzaju „prawo do darmowej wiedzy" nie ma jednak charakteru konstytucyjnego. Zdaniem PIK, enigmatyczne „prawo do wiedzy" nie może usprawiedliwiać naruszenia wolności gospodarczej oraz praw twórców. Projektowana ustawa, której regulacje byłyby zgodne z Założeniami, naruszyłaby konstytucyjną zasadę równego traktowania, gdyż udzielałaby bowiem nieuzasadnionych preferencji podmiotom, które nie ponosiłyby trudu i kosztów działalności twórczej, a mogłyby eksploatować utwory, prawa pokrewne i prawa do baz danych, w stosunku do podmiotów, które taki trud i koszty ponoszą. Autorzy projektu zamierzają realizować zasadę poszanowania praw własności intelektualnej poprzez wprowadzenie ustawowej zasady "wywłaszczania" z praw majątkowych, podmiotów uprawnionych z tytułu praw własności intelektualnej. Pretekstem dla powyższego ma być finansowanie (nawet tylko częściowe) działalności twórczej ze środków publicznych.

4. Ograniczenie dostępu do wiedzy i upaństwowienie nauki, kultury i sztuki
Wprowadzenie ustawy może doprowadzić do tego, że działalność rynkowa wielu przedsiębiorców stanie się w praktycznie niemożliwa. Otwarcie, czyli inaczej „upaństwowienie zasobów" stworzy swego rodzaju monopol zasobu publicznego, o zawartości którego decydować będą w istocie dysponenci przeznaczanych na jego tworzenie środków publicznych. Jeśli państwa nie będzie stać na zrekompensowanie braków wynikających z ograniczenia działalności podmiotów komercyjnych w konsekwencji spowodować to może zmniejszenie, a nie zwiększenie ogólnego stopnia realizacji „prawa do wiedzy".

5. Ustawa nie jest wymogiem UE
Ustawa wychodzi dalej niż rozwiązania UE. Założenia w sposób błędny odwołują się do dyrektywy 2003/98/WE w sprawie ponownego wykorzystywania informacji sektora publicznego. Regulacja ta obejmuje bowiem swoim zakresem problematykę związaną z informacją publiczną oraz dokumentami, co do których prawa własności intelektualnej nie należą do osób trzecich, podczas gdy planowana ustawa w znacznej mierze obejmować ma utwory, co do których prawa autorskie przysługują osobom trzecim.

Projekt założeń może rodzić wiele skomplikowanych kwestii prawnych np. w odniesieniu do projektów współfinansowanych z pieniędzy publicznych (jaki procent udziału środków publicznych decydować będzie o włączeniu do otwartych zasobów?)

Polska Izba Książki, opowiada się za jak najszerszym dostępem społeczeństwa do zasobów publicznych. Wspiera m.in. dyrektywę o dziełach osieroconych oraz uczestniczy w zespole MKiDN ds. udrożnienia dzięki nowym technologiom dostępu do dóbr kultury dla osób niewidomych. Wielu wydawców już stworzyło odpowiednie narzędzia i usługi, w których dostarczają odbiorcom darmowe treści.
I najważniejsze: Jak stwierdziło grono znakomitych prawników - ekspertów na debacie zorganizowanej przez ZAiKS 04.02. istniejące regulacje prawa autorskiego - zwłaszcza polskiego - pozwalają na tworzenie otwartych zasobów publicznych z bogatych treści nie objętych prawem autorskim względnie na bazie zakupionych licencji, możliwy jest szeroki dostęp do takich zasobów oraz kreatywne przetwarzanie w ramach dozwolonego użytku osobistego względnie na bazie licencji do dalszego rozpowszechniania. Nie ma potrzeby mnożenia ustaw i regulacji.

Środowisko wydawców apeluje o ponowne rozważenie podstawowych założeń ustawy oraz o jak najszybsze upublicznienie gotowego projektu ustawy. Podkreśla jednocześnie, iż rozwój kapitału społecznego w zakresie edukacji, nauki i kultury może odbywać się tylko w warunkach poszanowania praw własności intelektualnej oraz respektowania reguł wolnego rynku.

Nadesłał:

iwonamichalowska

Wasze komentarze (0):


Twój podpis:
System komentarzy dostarcza serwis eGadki.pl