Stanisław Jankowski " Z fałszywym ausweisem w prawdziwej Warszawie"


2010-12-22
Stanisław Jankowski - cichociemny - opisuje "swoją" wojnę.

Mokotowska 10, Warszawa. 1. września. Mieszkanie Stanisława Jankowskiego, młodego architekta. Syreny. „A więc wojna" - głos spikera w radio. Młody człowiek ubiera się szybko - chce jak najszybciej dotrzeć do macierzystej jednostki wojskowej.

Scenariusz filmowy? - nie: początek wspomnień, wspomnień słynnego cichociemnego, o pseudonimie  „Agaton" - początek jak u wielu Warszawiaków, ba - Polaków: świst bomb, przemówienie prezydenta Mościckiego, hymn narodowy.

I tu - zaraz na początku wojny - los pokierował Jankowskim trochę w innym kierunku niż reszty Polaków.

Do jednostki macierzystej Jankowski nie dociera - splotem wydarzeń i pomyłek ludzkich - ląduje - dosłownie - w Wielkiej Brytanii. Po drodze „zwiedza" Kowno, Skandynawię, Danię, Belgię, Paryż ...

W Warszawie została żona i kilkuletnia córka - dwie najbliższe osoby ...

Wojna - agencja turystyczna bez wiz - kto wie co cię czeka jutro? Gdzie wylądujesz? Z kim będziesz dzielić stół jadalny? Decyduje front wojskowy, przypadek, napotkani ludzie, trochę szczęścia, najmniej ty sam - taką oto filozofię obrał Stanisław Jankowski. Nikt by nie przypuszczał zapewne, że architekt, nie związany z wojskowością, będzie zmuszony do skoku na spadochronie - mówię zmuszony: w 1943 roku innej drogi do Warszawy z Londynu nie było. Innymi słowy: nie widzę u Stanisława Jankowskiego momentu zawahania, chwili zwątpienia. Trzeba skoczyć i już -  zdradzę tajemnicę, nie pointę: nasz bohater był tak zdeterminowany, że w czasie lotu na spadochronie gwizdał hejnał Mariacki - tak mu pilno było do rodzinnych stron.

I tu dygresja literacka.  Jan Skrzetuski, bohater „Ogniem i mieczem" to ideał rycerza, chrześcijanina, dla którego służba ojczyźnie, honor i sława stanowiły wartości cenniejsze nad życie. W ich imię poświęcił życie prywatne, minimalizując znaczenie własnych dramatów w obliczu tragedii Rzeczypospolitej. Henryk Sienkiewicz wzorował swojego bohatera na historycznej postaci Mikołaja Skrzetuskiego - nie czas tu, ani miejsce na analizę historyczno -literacką, ale trzeba tu zwrócić uwagę na fakt, że Stanisław Jankowski wzorował się niejako na Mikołaju vel Janie Skrzetuskim - poświęcił życie prywatne: żona Jankowskiego nie mogła spotkać się z mężem bez zgody dowództwa cichociemnych. Córeczka była przekonana, że Jankowski to wujek, który nagle odwiedził dalekich kuzynów. Pracy w konspiracji poświęcał Jankowski trzy czwarte czasu - pamiętajmy tu o dużym stresie - w każdej chwili do drzwi mogli zapukać Niemcy.

Jankowski jest dokładny, rzetelny - każdą, nawet najdrobniejszą pracę uwiecznił w swych wspomnieniach. Nie tylko o sobie pisze: daje również świadectwo o pozostałych cichociemnych. Opowiada o różnych zdarzeniach - od komicznych pomyłek do tragicznych nieporozumień. A jest o czym, o kim opowiadać: 703. cichociemnych kończy kurs spadochronowy, z czego duża większość ląduje w Warszawie. Można by powiedzieć, że  ci ludzie zorganizowali miasto w mieście, drugie dno miasta - konspirację. „ Z fałszywym ausweisem w prawdziwej Warszawie" jest przewodnikiem po tym mieście: odpowiada na wiele pytań - co zrobić, żeby nie dać się złapać, jak patrzeć w oczy Niemców i kłamać, jak podrobić dokumenty, co robić w razie „wsypy', itd. itp. Scenarzyści niejednego filmu mogliby brać lekcję od Stanisława Jankowskiego.

Wybucha powstanie, nazwane przez historyków Powstaniem Warszawskim. Stanisław Jankowski bierze w nim czynny udział. Jest to zarazem ostatni akt wojenny w jego życiu - nie liczę obozu internowania ...

Genialną ma pamięć Stanisław Jankowski. Pisał „ Z fałszywym ausweisem w prawdziwej Warszawie" w latach 70.,  30 lat po opisywanych wydarzeniach. Mamy topografię Warszawy, pseudonimy żołnierzy AK,  realia konspiracji, twardej i wymagającej wielkiego skupienia, mamy też drobiazgowo przedstawione akcje dywersyjne Armii Krajowej.

Język? No, chyba nie będzie dla nikogo zaskoczeniem - Sienkiewicz. Stanisław Jankowski należał do tego pokolenia, które było wychowywane na Trylogii. Żyło Trylogią, umierało Trylogią, walczyło Trylogią.   Oczywiście -  Jankowski dostosował język z „Ogniem i mieczem" do realiów lat 30. i 40. dwudziestego wieku, niemniej widać ten duch, duch pana Zagłoby i Małego Rycerza. Jest to język ducha walki, język człowieka, który nie zastanawiał się nad sobą, zastanawiał się nad Polską.

Krótko mówiąc: Stanisław Jankowski to patriota. Jego opowieść - świadectwem tej tezy.

Nadesłał:

czytacz1967

Wasze komentarze (0):


Twój podpis:
System komentarzy dostarcza serwis eGadki.pl