Co przedsiębiorca i Kowalski powinni zrobić, by poradzić sobie z kryzysem?
Koronawirus zabija małe i średnie firmy. Analitycy przewidują, że nawet 2 miliony osób stracą pracę, a bezrobocie wzrośnie do 10%. Jak w tej sytuacji pracodawcy i pracownicy mogą poradzić sobie z recesją?
Koronawirus zabija małe i średnie firmy. 70% szefów firm w Polsce ocenia, że będzie musiało zwolnić pracowników lub zredukować ich wynagrodzenie. Analitycy przewidują, że nawet 2 miliony osób stracą pracę, a bezrobocie wzrośnie do 10%. Jak w tej sytuacji pracodawcy i pracownicy mogą poradzić sobie z recesją?
Już do wszystkich dociera, że w obliczu epidemii koronawirusa ostatecznym problemem nie będzie stan zdrowia populacji, ale stan gospodarki, a dokładniej znaczne pogorszenie warunków działalności i niemożliwe do zagospodarowania na wszystkich płaszczyznach rynku ryzyko fal upadłości. Prognozy dotyczące przyszłości poszczególnych branż próbuje się budować już teraz pomimo niepełnych danych i świadomości, że spektakl z wirusem w roli głównej dopiero się zaczyna.
Jak to wygląda w oczach analityków?
Według doniesień polskie finanse publiczne są w dobrej sytuacji, sektor bankowy pracuje normalnie, w bankomatach nie zabraknie pieniędzy, a płatności bezgotówkowe rekomenduje się wyłącznie ze względów higienicznych. Na razie nie ma powodów do nowelizacji budżetu, w razie czego mamy rezerwy, a na mocy specustawy możliwość przesuwania pieniędzy wewnątrz budżetu. Patrząc nieco dalej, nie jest już jednak tak różowo...
- Giełda notuje spadki i to ponad dziesięcioprocentowe. Spośród spółek z udziałem Skarbu Państwa najmniej spadał PKN Orlen i Lotos. Nie ulega wątpliwości, że koronawirus może obniżyć tegoroczny wzrost PKB Polski. To wyliczenie opiera się na założeniu spadku popytu na nasz eksport oraz niższy import i problemy z dotarciem półproduktów do polskich fabryk. Jeśli jednak spojrzymy na Koreę, gdzie w pierwszych dniach marca eksport wzrósł, dojdziemy do wniosku, że istnieje możliwość, by mieć dobry stan eksportu pomimo epidemii. Inna sprawa, że takie spowolnienie, jakie obecnie przewidujemy, mieliśmy już w Polsce w kryzysowych latach 2009, 2012 i 2013 – komentuje Krzysztof Sadecki, finansista, analityk biznesowy, publicysta i trener mentalny.
Według niezależnych analityków aktywność gospodarcza na rynku wewnętrznym spadnie przede wszystkim w branżach usługowych. Dziedziny, które nie unikną problemów, to turystyka, kultura i rekreacja oraz transport. Jeśli będzie gorzej niż się zakłada, to również gastronomia, edukacja, handel detaliczny i ubezpieczenia. Ale tu kolejna uwaga - cokolwiek pojawi się na forum propagandowym, należy pamiętać, że panika nie ma sensu, a w pewnym momencie gospodarka zacznie stopniowo wracać na normalne, albo wejdzie na zupełnie nowe tory.
- Jeśli weźmiemy pod uwagę właściwość rozwoju jednostkowego, wedle której każda zmiana – nawet katastrofalna - przynosi wymierne korzyści, to mając na względzie, iż większość analityków traktuje rynek oraz giełdy jak istoty żywe, nowe scenariusze gospodarcze mogą być pełne pozytywnych niespodzianek, o których dziś po prostu nie potrafimy pomyśleć – dodaje Krzysztof Sadecki.
Wróćmy do bieżących realiów
Branże najbardziej uzależnione od dostaw z krajów dotkniętych epidemią, czyli produkcja odzieży
i elektroniki, z powodu przerwania łańcucha dostaw mogą się spodziewać największych problemów. Znaczący spadek popytu odnotowuje transport lotniczy i wodny oraz międzynarodowy przewóz osób. Problemy z transportem drogowym jeszcze się pogłębią, jeśli dojdzie do spadku wymiany handlowej między krajami. Ale ze względu na większy popyt konsumentów na niektóre usługi, epidemia może się okazać korzystna dla branży pocztowej i kurierskiej. Upadłości spowodowane epidemią – nie tylko w branży turystycznej – będą kolejnym źródłem kłopotów dla branży ubezpieczeniowej, aczkolwiek w dłuższej perspektywie psychologiczny efekt epidemii zwiększy popyt na ubezpieczenia na życie.
Co dalej?
Faktem jest, że polskie firmy już mają spadki (dochody osiągane i dochody spodziewane), w wielu branżach dochodzi do zrywania kontraktów. Jest wiele dziedzin, gdzie praca zdalna po prostu nie jest możliwa. Poczucie beznadziejności pogłębia fakt, że nie wiadomo, kiedy skończą się obostrzenia sanitarne. Obecność czy brak masy finansowej na rynku lokalnym rzutuje na kondycję każdego, nawet bezdomnego, dlatego konsekwencje spadków wywołanych przez epidemię dotkną nawet tych, którzy uważają, że ich to bezpośredni nie dotyczy. Żeby się o tym przekonać wystarczy przypomnieć sobie o kłopotach branży budowlanej, której ktoś wykupił maski przeciwpyłowe jako przeciwwirusowe. Kłopot mają też firmy, które z powodu paniki nie mogą produkować, bo zabrakło środków do dezynfekcji linii produkcyjnej.
- Najpilniejsza potrzebą będzie dostęp do finansowania dla firm, którym zabraknie płynności. Jako kraj wysoko rozwinięty (mamy taką klasyfikacje od dwóch lat) powinno nas na to stać. Bez względu na rozwój sytuacji trzeba się liczyć ze zwiększeniem wydatków publicznych, być może rząd weźmie na siebie wypłatę części wynagrodzeń, by odciążyć przedsiębiorstwa. W USA pojawił się pomysł wypłacenia każdemu obywatelowi pewnej kwoty pieniędzy, żeby rozruszać konsumpcję. Nie sposób jednak przewidzieć, co ludzie będą kupować, dlatego nie jest to chyba dobre wyjście – mówi Krzysztof Sadecki. I dodaje: Na pewno nie ma sensu rozważać łagodnych rozwiązań, takich jak przesuniecie płacenia podatków. Dla utrzymania płynności transakcji – sprawy kluczowej dla istnienia podmiotów gospodarczych – przydałby się pakiet wsparcia dla firm. Chodzi bowiem o to, by znaleźć rozwiązanie albo mówiąc wprost – antidotum - na falę możliwych upadłości. Przeciętny obywatel wytrzyma ograniczenie dostępu do różnych atrakcji przez kilka miesięcy, ale jeśli rozpada się jego firma, nie jest ją wcale tak łatwo zrekonstruować. W większej skali to formalny rozpad gospodarki, ponieważ szereg niewypłacalności to gigantyczne przemieszczenia środków i problem społeczny.
Co robić?
Lepiej wstrzymać się z prognozami i skoncentrować na spowolnieniu rozprzestrzenianiu wirusa. Niektóre europejskie społeczeństwa już zdążyły pokazać, że im na tym nie zależy. Jak wygląda pierwszy rachunek za niefrasobliwość? Widać na przykładzie Włoch. Warto na pewno wstrzymać się z nadmierną konsumpcją, oszczędzać środki, odnawiać i pielęgnować relacje biznesowe. Skutki epidemii mogą dosięgnąć każdego z nas, zadbajmy by nikt nie pozostał samotny w walce z jej konsekwencjami – jeśli przetrwamy to tylko jako społeczeństwo, a nie jako jednostki czy stronnictwa.
Krzysztof Sadecki – finansista, analityk biznesowy, inwestor, Ambasador Dobrej Woli w Międzynarodowej Komisji Praw Człowieka, redaktor naczelny magazynu Businessman Today, autor książek ,,Własny biznes - dlaczego tak?”, „Poznaj siebie” oraz ,,Poznaj świat i spotkaj siebie”.
Nadesłał:
dorota5
|