Mistrzynię olimpijską pamiętam jako uparciuszka


Mistrzynię olimpijską pamiętam jako uparciuszka
2011-03-30
Dziś Justynę Kowalczyk, wybitną biegaczkę narciarską, znają wszyscy. Niewiele osób może jednak powiedzieć, jak Stefan Kaleta, że zna mistrzynię jeszcze jako „małego uparciuszka”.
Stefan Kaleta jest instruktorem jazdy na nartach. Wraz z żoną Krystyną prowadzi niewielki Ośrodek Sportowo-Rekreacyjny w Mszanie Dolnej. Jedną z jego pasji jest kolekcjonowanie nart. W swoim domowym muzeum ma m.in. eksponaty z lat 20 XX w., ale jest też nowszy sprzęt. 

- Kiedyś, żeby zabawić gości naszego pensjonatu, zacząłem opowiadać im o rozwoju narciarstwa. Z racji swego urodzenia miałem do czynienia ze starym sprzętem jak i nowoczesnym. Tak zacząłem gromadzić swoje zbiory. Staram się zbierać narty szczególne pod jakimś względem. Właściwie o każdym eksponacie można coś ciekawego powiedzieć – mówi pan Stefan. Jest tu m.in. dział nart wyprodukowanych w Zakopanem i Szaflarach w latach 60 i 70. Są narty Wiesława Ziemianina (byłego polskiego biathlonisty, medalisty mistrzostw świata i czterokrotnego olimpijczyka)  i Ryszarda Guńki (członka Polskiego Związku Narciarskiego). Nie brak też zdjęć i dedykacji znanych sportowców: Adama Małysza, Jagny Marczułajtis czy Tomasza Sikory.  W swych zbiorach Pan Stefan chętnie widziałby jeszcze narty Justyny Kowalczyk. - Miałem obiecane drewniane nartki, na których wywoziłem Justynę razem z jej tatą na Śnieżnicę – wspomina. 

Justynę Kowalczyk pamięta jeszcze jako małą dziewczynkę. - Bardziej znam rodziców, szczególnie jej tatę. Był szefem mojej żony. Pomagał mi też w pierwszych latach mojej pracy na wyciągu na Śnieżnicę. Poświęcił mi wtedy dużo czasu, pracy i swojego doświadczenia. Justynę pamiętam jako miłe, grzeczne i wesołe dziecko. Uwielbiała towarzyszyć ojcu w pracy, więc nieraz wywoziłem ich razem wyciągiem na górę. Już wtedy była takim małym uparciuszkiem – mówi pan Stefan. Dodaje, że bardzo wcześnie zorientował się, że Justyna będzie zawodniczką międzynarodowego formatu. - Jej osiągnięcia to triumf pracowitości, rzetelności i oczywiście ponadprzeciętnego talentu. Śledziłem w mediach wszystkie informacje na jej temat. Wiedziałem, że przy jej pracowitości i predyspozycjach osiągnie sukces, ale nawet nie śmiałem przypuszczać, że będzie on aż tak wielki – dodaje.

Pan Stefan zapewnia, że sukces Justyny jest powodem do dumy dla całej lokalnej społeczności. - Wiadomo, jest bardzo zajęta treningami, startami w zawodach i nie ma zbyt wiele czasu nawet dla siebie. Ale jak czasem spotkamy się gdzieś na drodze, to zawsze się zatrzyma, porozmawia. Ostatnio napisała mi taką miłą dedykację dla znajomego chłopczyka, który jest jej wielkim fanem. Jak się dowiedział, że znam  się z rodziną Justyny, to ze łzami w oczach mnie prosił, żebym pomógł mu w zdobyciu autografu. Kupił sobie książkę o Justynie, a ja przekazałem ją jej rodzicom. Justyna podpisała książkę kiedy podczas świąt  przygotowywała się na Śnieżnicy do zawodów Tour de Ski. Justyna to zawodniczka wielkiego formatu i wzór dla wielu młodych ludzi. Talent i pracowitość mogą zaprowadzić naprawdę daleko – kończy Stefan Kaleta.


Nadesłał:

Adventure Media

Wasze komentarze (0):


Twój podpis:
System komentarzy dostarcza serwis eGadki.pl