O noworocznych postanowieniach inaczej
Z miejsca kojarzą się nam ze słomianym zapałem, nierealistycznymi założeniami i celami, które nie zostały osiągnięte. Być może nawet już zdążyliśmy załamać tegoroczne postanowienia. Niemniej ich temat wraca regularnie każdego stycznia.
Źródeł tego zwyczaju szukać można w najdawniejszych czasach: starożytni Babilończycy na początku roku zobowiązywali się przed bogami, że oddadzą pożyczone przedmioty i spłacą swoje długi. Z kolei w Rzymie rok zaczynało się od obietnic składanych przed bogiem Janusem. Duch noworocznych postanowień jest też w pewien sposób związany z cyklicznym doskonaleniem się w judaizmie i chrześcijaństwie: religie te wyznaczają określone części roku na pokutę za przewinienia i postanowienie poprawy.
Jednak zwyczaj robienia noworocznych postanowień w tej formie, jaką znamy, przybył do Polski z Zachodu. Wygląda na to, że się przyjął, statystyki mówią bowiem, że podejmuje je 42% Polaków.
Czy postanowienia są teraz inne niż kiedyś? - W pewnej mierze odbijają zmiany, jakie wprowadził do naszego życia rozwój technologii – przyznaje Renata Borysiak z Centrum Psychologiczno-Terapeutycznego "Tęcza" – bo coraz częściej dotyczą np. ograniczenia czasu spędzanego na Facebooku, liczby urządzeń elektronicznych, z jakich korzystamy, a nawet stworzenia w końcu bezpieczniejszego hasła do konta e-mail. Jednak duża część ludzi co roku postanawia sobie to samo.
Słomiany zapał
Naukowcy potwierdzają, że problem z noworoczną realizacją wyznaczonego celu jest zjawiskiem powszechnym. Badanie przeprowadzone w 2007 roku przez Richarda Wisemana z Uniwersytetu w Bristolu wykazało, że porażkę poniosło 88% osób, które podjęły postanowienia – mimo że ponad połowa z nich, przystępując do badania, była pewna sukcesu.
Często nie udaje się wytrwać już na tydzień-dwa po Nowym Roku. Styczeń nie należy bowiem do najprzyjaźniejszych miesięcy. Zmagamy się w nim z małą ilością słońca, poświątecznymi problemami finansowymi; deklarując odchudzanie zaraz po Bożym Narodzeniu, zapominamy, że nasz organizm w ciągu ostatnich dni przywykł do obżarstwa i lenistwa.
Najtrudniejsze okazują się nierealistyczne i zbyt ambitne założenia. Najczęściej nie dotrzymujemy postanowień wymagających determinacji, wytrwałości, silnej woli (np. odchudzanie); dużo łatwiejsze są te dotyczące jakiejś jednorazowej aktywności.
O czym pamiętać
Jeśli chcemy coś postanawiać, niech to będzie jedna rzecz, a nie kilka na raz. Co ważne: konkretna, prosto sformułowana. Obierajmy sobie cele rozsądnie, po uczciwym zastanowieniu się, czy będą możliwe do zrealizowania. Nie zapominajmy o nagradzaniu się za małe sukcesy, co podtrzymuje motywację.
Warto zastosować także metodę małych kroków (np. utrata określonej wagi co tydzień lub stopniowe zwiększanie czasu, jaki tygodniowo poświęcamy na aktywność fizyczną). Co ciekawe, sposób ten najbardziej pomaga mężczyznom – tak wynikło z badania Wisemana. U kobiet najbardziej skuteczne okazało się podzielenie się postanowieniem z innymi i wsparcie przyjaciół.
Czy to w ogóle ma sens?
- Postanowienia noworoczne mają sens tylko wtedy, jeśli naprawdę jesteśmy gotowi i zmobilizowani do zmian, a 1 stycznia to tylko pretekst. Jeśli ktoś uważa, że Nowy Rok to dobra okazja, by je wprowadzić – czemu nie. W ośrodkach pomocy psychologicznej właśnie wtedy zauważa się wzrost liczby osób umawiających się na wizyty – mówi Renata Borysiak. Natomiast jeśli postanowienia są tylko "pobożnymi życzeniami" – niepowodzenie to kwestia czasu. Tak samo z obiecywaniem sobie czegoś pod wpływem presji, mody czy wrażenia, że tak wypada.
Może zamiast spisywać na kartce banalne postanowienia lepiej pomyśleć i wyznaczyć priorytety na najbliższy rok? Zastanowić się, czy będzie to rodzina, praca, własne zdrowie, rozwój wewnętrzny bądź jeszcze coś innego? Lub podjąć i wprowadzić w życie decyzję o ofiarowaniu wybaczenia lub poproszeniu o nie?
Nadesłał:
PrimeTimePR
|